Mecz o pierwsze miejsce w tabeli ekstraklasy nie dał go ani Legii, ani Wiśle. Ale kibice zobaczyli grę faktycznie na miarę spotkania nazywanego klasykiem.
Do przerwy Legia prowadziła 2:0, a powinna wyżej. Gole zdobyli Nagy i Carlitos, a jeszcze co najmniej jeden strzał drugiego z nich mógł dać kolejną bramkę (Hiszpan trafił w poprzeczkę). W drugiej połowie gospodarze stanęli, a goście wreszcie się rozpędzili.
- Dostaliśmy szybkie dwa gongi i musimy się podnieść, bo wierzymy, że jeszcze możemy wygrać - mówił w przerwie Rafał Pietrzak na antenie nc+. I nie było to czcze gadanie.
W 57. minucie Imaz strzelił gola kontaktowego, minutę później wyrównał Kostal, a w 62. minucie na 3:2 Wisłę wyprowadził Imaz.
Po zabójczych pięciu minutach "Białej Gwiazdy" Legia była na deskach. Wydawało się, że nie wstanie. Ale w 90. minucie błysnął Carlitos. Król strzelców ekstraklasy z ubiegłego sezonu tak wkręcił w ziemię Sadloka, jak kiedyś Lionel Messi Jerome'a Boatenga w meczu Barcelony z Bayernem. Hiszpan grający w ubiegłym sezonie w Wiśle teraz uratował Legii punkt w meczu z krakowianami.
Po 12 kolejkach Legia jest trzecia w tabeli, ma 22 punkty, o jeden mniej od Jagiellonii i Lechii. Wisła ma 21 punktów i zajmuje czwarte miejsce.