Ekstraklasa. Po reportażu "Superwizjera" wzburzona Wisła płynie dalej. Czy na Reymonta naprawdę rządzili bandyci?

Kto tak naprawdę pomógł Pawłowi M. ps. "Misiek" w założeniu siłowni na obiektach Wisły? Czyj samochód spłonął po jednym z walnych zgromadzeń Towarzystwa Sportowego? Czy runął właśnie mit wszechmocnego gangstera? W Sport.pl nieznane dotychczas okoliczności związków krakowskiego klubu z bandytami. W środę i czwartek wywiady z prezes Wisły Marzeną Sarapatą oraz byłym wiceprezesem TS Damianem Dukatem.

White Star Power. W ostatnich tygodniach to najsłynniejsza siłownia w Polsce. Drzwi się tam nie zamykają. Wchodzą i wychodzą wysocy i szerocy na dwa metry gladiatorzy, młode kobiety w kolorowych leginsach, biznesmeni ze sportowymi torbami na ramieniu, którzy wpadli pobiegać między brunchem a lunchem. Budynek, w którym Paweł M. ps. „Misiek” rozkręcił swój biznes, to typowe byle jakie budownictwo Polski Ludowej. Dużo betonu i żółta blacha trapezowa, która zdążyła nabrać nijakiego koloru. Tutaj ma swój dom kilka sekcji Wisły Kraków. W „nowej hali”, jak ją tutaj nazywają, mieści się także sekcja „Trenuj Sporty Walki”. Zza zakratowanych okien informują o tym przechodniów kilka pucharów i rękawice.

Były członek zarządu Wisły: W Krakowie panuje zmowa milczenia. Nie miałem świadomości wielu spraw

Na filarach sąsiedniej „starej hali” wiszą plakaty, z których piękna dziewczyna zaprasza do kupna karnetu na siłownię „Miśka”. Najtańszy: 69 złotych. Ruch w interesie jest imponujący. Na tym miejscu M., właściciel siłowni i lider chuliganów Wisły, zarabia kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. To przez White Star Power, jak wynikało z reportażu dziennikarza TVN Szymona Jadczaka, miała prowadzić droga „Miśka” do władzy już nie tylko na trybunach stadionu przy Reymonta, ale też – za pośrednictwem swoich ludzi – w gabinetach Wisły.

W reportażu „Superwizjera”, zatytułowanym „Piłka nożna i gangsterzy”, Jadczak zarzucił władzom Wisły niepokojące powiązania z bandytami. Po emisji pojawiło się mnóstwo pytań, na które nie padły jeszcze satysfakcjonujące odpowiedzi. Dlaczego piłkarze Wisły wyszli na rozgrzewkę przed jednym z meczów w koszulkach z napisem wspierającym postrzelonego podczas porachunków bandytę? Dlaczego Wisła zatrudniała osobę oskarżoną o zabójstwo, a innym przestępcom gwarantowała zatrudnienie w razie ich warunkowego zwolnienia? Dlaczego liderzy gangu „Sharksów” mogli swobodnie poruszać się po stadionie przy ulicy Reymonta? Dlaczego Towarzystwo Sportowe przez wiele miesięcy biernie traktowało działalność Pawła M. ps. „Misiek”, któremu wciąż najmuje miejsce na siłownię? Dlaczego ówczesny wiceprezes Wisły Damian Dukat utrzymywał relacje z bandytami i czy brał udział w pirotechnicznym ataku na stadion swojego klubu? Czy to prawda, że w sekcji „Trenuj Sporty Walki” po godzinach szkoleni do ulicznych bójek byli miejscowi chuligani?

Kraków wstrząśnięty po reportażu TVN

Wstrząs po reportażu TVN były tak potężny, że zaniepokojenie wyraził główny sponsor, który rozważa wycofanie się ze wspierania drużyny, z pracy w Radzie Towarzystwa Sportowego Wisły zrezygnował Paweł Gieras, ceniony w Krakowie adwokat. Czołowi dziennikarze krakowskich mediów zbojkotowali nieformalne spotkanie z prezes Marzeną Sarapatą, zniecierpliwieni tym, że władze klubu nie potrafią oficjalnie i przekonująco odpowiedzieć na zarzuty. A Paweł M., ps. „Misiek”, został schwytany we Włoszech, gdzie wyjechał niedługo przed obławą Centralnego Biura Śledczego Policji. Od maja był ścigany listem gończym. Prokuratura czekała na niego z zarzutami współkierowania grupą przestępczą, dokonywania przestępstw narkotykowych i przestępstw przeciw życiu i zdrowiu. Jeszcze kilka tygodni temu plotka głosiła, że „Misiek” ukrywa się w Malezji, inni twierdzili, że wyjechał do Gruzji. Był we Włoszech, gdzie od lat mieszka jego siostra. Obława dopadła go w miejscowości Cassino, podobno dzięki operacyjnej pracy „łowców cieni” z CBŚP. Wiele wskazuje na to, że miejsce pobytu „Miśka” zdradziły liczne ślady telekomunikacyjne. Jak poinformował „Dziennik Polski” szczegóły jego przestępczej działalności mieli przekazać organom ścigania znajomi Pawła M., skruszeni bandyci powiązani z Ruchem Chorzów.

Już podczas wspomnianej majowej akcji, wymierzonej w gang narkotykowy powiązany ze stadionowymi chuliganami, zatrzymany został Grzegorz Z., „Zielak”. To on według autora reportażu o Wiśle miał de facto rządzić w klubie razem z „Miśkiem”. Narkotykowe interesy miały być przyczyną zerwania jednej z najstarszych kibicowskich zgód w Polsce. Sztamy Wisły z Lechią Gdańsk i Śląskiem Wrocław trwały od 1994 roku. Ale dwa lata temu grupa kibiców znana jako „Sharks” postawiła na układ z Ruchem Chorzów i Widzewem Łódź.

Przyjrzeliśmy się, jak wygląda rzeczywistość po reportażu „Superwizjera” i zatrzymaniu „Miśka”. Czy w klubie naprawdę rządzili bądź rządzą gangsterzy? Czego boją się ludzie na Reymonta i dlaczego przedstawiciele klubu milczeli tak długo? Jakie były mechanizmy decyzji, które doprowadziły Wisłę do wizerunkowej zapaści? W jaki sposób Paweł M. z wyrostka, który w 1998 rzucił nożem w Dino Baggio i doprowadził do wykluczenia Wisły na rok z europejskich pucharów, stał się biznesmenem zarabiającym pieniądze na terenie TS?

Jak rodził się biznes "Miśka" przy Wiśle Kraków

Siłownia White Star Power prawdopodobnie nie stałaby się tak sławna, gdyby nie pomoc Piotra Wawry. To dawny kolega „Miśka” z trybun, a od 2011 do 2015 roku wiceprezes Wisły ds. finansowych. W latach 90. „Wesoły”, bo taką ksywę nosił Wawro, był jednym z liderów na „dziesiątce”, czyli sektorze zajmowanym przez najbardziej zagorzałych fanów. Później dres zamienił na garnitur, ale o Wiśle nie zapomniał. Tworzył Stowarzyszenie Kibiców i prezesował mu. Gdy poprzedni najemca lokalu w „nowej hali” – prowadzący klub Extreme Fitness – zaczął zalegać z czynszem, to Wawro, właściciel betoniarni, pomógł M. zrealizować jego pomysł i pożyczył kasę na rozkręcenie interesu. Jak ustaliliśmy – chodziło o 300 tys. zł.

Pod umową z Pawłem M. podpisali się w listopadzie 2013 roku prezes TS Ludwik Miętta-Mikołajewicz i wiceprezes Robert Szymański. Ten drugi w 2016 roku został oskarżony przez prokuraturę m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, wyłudzanie podatku VAT i pranie brudnych pieniędzy. Miętta-Mikołajewicz to natomiast człowiek-legenda. Urodzony w 1932 roku, z Wisłą związany od końcówki lat 50. W Krakowie zna go niemal każdy. Kiedyś w koszulce z białą gwiazdą zdobył mistrzostwo Polski w koszykówce, później ten sam tytuł wygrał aż czternastokrotnie jako trener miejscowych koszykarek. W 1990 roku pierwszy raz został prezesem Towarzystwa Sportowego. Dla jednych jest uosobieniem miłości do klubu, dla innych to tchórz, który poszedł na kompromis z kibolami. – Ale „Miśka” wprowadził do klubu nie on, a Wawro. Chciał mu pomóc. Miętta-Mikołajewicz uwierzył w resocjalizację Pawła M. i przyklepał jego związek z TS, podpisując umowę wynajmu – mówi były działacz.

Do pierwszych problemów z powodu tej umowy doszło w kwietniu 2015 roku. Wtedy drogi Wawry i „Miśka” burzliwie się rozeszły. Wtedy też stołek prezesa Towarzystwa Sportowego opuszczał wiekowy już Miętta-Mikołajewicz. Jak tłumaczy nam osoba znająca realia Wisły, Wawro zapragnął przejąć kontrolę nad TS i zaoferował prezesurę Romie Piotrowskiej, wieloletniej dyrektor finansowej Tele-Foniki, przewodniczącej komisji rewizyjnej. Innym pomysłem Wawry było wprowadzenie do zarządu przedstawicieli biznesu. Jednym z nowych ludzi miał być Łukasz Kadela, krakowski deweloper z firmy Proxima-Service (jeszcze niedawno prezes Trefla Proximy Kraków, który pod koniec sierpnia wycofał się z rozgrywek Ligi Siatkówki Kobiet). – Po korytarzach zaczęła krążyć plotka, że deweloperzy potrzebni są Wawrze tylko po to, aby postawić coś na gruntach TS. Tak tę sytuację przedstawiała jedna z frakcji: musimy koniecznie obronić przed nimi klub! – wspomina były delegat jednej z sekcji.

Pomysł stworzenia zarządu opartego o biznesmenów nie spodobał się także Pawłowi M. i jego kolegom (kilku z nich było obecnych jako delegaci sekcji „Trenuj Sporty Walki”). Jak wspomina jeden z uczestników obrad, w przerwie doszło do ostrej wymiany zdań między Wawro, a jego dawnymi sprzymierzeńcami, w efekcie czego ten zdecydował się wycofać i opuścił salę. Z reportażu „Superwizjera” dowiadujemy się, że po zgromadzeniu w 2015 roku spłonęło auto „jednego z działaczy”, który postawił się kibolom. – To samochód prawniczki, która działała w Wiśle. Była przyjaciółką Wawry. Po tym, jak on zrezygnował, nawoływała do przełożenia wyborów. Tłumaczyła, że nie może być tak, że nie ma kontrkandydata. Ale jej głos nie wystarczył. Grupę wspieraną przez kibiców poparły m.in. sekcje gimnastyki czy judo. A Wawro nagle stał się na Reymonta persona non grata – wyjaśnia nasz rozmówca.

Miesiąc po wyborach Wawro niespodziewanie wycofał też z ligi futsalowej klub Wisła Krakbet, który był jego oczkiem w głowie. Stworzona przez Wawrę drużyna należała wówczas do najlepszych w Polsce (zdobywała mistrzostwa i Puchary Polski). Z klubem Wawrę łączy dziś tylko tyle, że Towarzystwo Sportowe wciąż jest mu winne 2 mln zł, które kilka lat temu pożyczył na ratowanie zadłużonego na 4,5 mln zł TS. Sekcja futsalu upadła bez niego. Za to siłownia „Miśka”, która także powstała dzięki Wawrze, wciąż ma się świetnie.

Przełom? Wisła chce zrezygnować z „Miśka”

To właśnie zarzut wynajmowania pomieszczeń TS zatrzymanemu niedawno przez policję „Miśkowi” jest najczęściej podnoszonym w kontekście wpływów bandytów w Wiśle. Zarzuty przedstawione w materiale „Superwizjera” były skondensowanym połączeniem teraźniejszości z przeszłością: grzechów nie tylko obecnego zarządu, ale i poprzednich. To pozwoliło przyjąć Wiśle łatwą do przewidzenia linię obrony: zatrudnianie oskarżonych o różne przestępstwa kiboli? Zgoda na założenie koszulek z pozdrowieniami dla postrzelonego w gangsterskich porachunkach Kamila D. ps. „Dudek”? – To decyzje poprzednich zarządów – tłumaczyła nam rzecznik prasowa Iwona Stankiewicz. Wynajmowanie pomieszczeń firmie „Miśka” wciąż jednak trwa, a klub pytany o możliwość rozwiązania kontrowersyjnej umowy najmu za każdym razem odpowiadał, że w tej chwili takiej opcji nie ma. A warunki umowy są dla „Miśka” atrakcyjne. Z informacji przekazanych na Twitterze przez Stankiewicz wiemy, że czynsz za wynajem 581m2 wynosi 9250 zł miesięcznie, a w okresie wakacyjnym – 4990 zł. Klub podpisał także aneks dzięki któremu umowa może być przedłużona aż do roku 2025.

Jak udało się dowiedzieć Sport.pl przełom jest jednak możliwy. Jak poinformowali nas szefowie Towarzystwa Sportowego, trwają rozmowy z pełnomocnikiem Pawła M., który miał wyjść z inicjatywą zmiany właściciela siłowni. Analizie prawnej poddana została też treść umowy pozwalającej łatwo przedłużyć ją o kolejne lata. Według wstępnej interpretacji prawników punkt mówiący o przedłużeniu jej do 2025 roku jest próbą obejścia statusowych zapisów stanowiących, że umowa zawarta na okres dłuższy niż sześć lat musi posiadać dodatkową akceptację zarządu. Jeżeli więc Wiśle uda się dojść do porozumienia z „Miśkiem”, być może do końca roku siłownia White Star Power przestanie istnieć. Jeżeli nie, to niemal przesądzone jest, że współpraca z Pawłem M. będzie zakończona w listopadzie 2019 roku.

Rekiny w opałach

Siedliskiem zła miała być jednak nie siłownia „Miśka”, a położona tuż obok niej restauracja „U Wiślaków”. – Do tej knajpy „Sharksi” przychodzili po treningach i załatwiali swoje sprawy. Można było ich spotkać prawie codziennie – mówi jedna z osób związanych z klubem. Dziś nie natkniemy się tam na kilku liderów grupy. To efekt wspomnianej majowej akcji policji i zatrzymań przeprowadzonych przez ponad tysiąc funkcjonariuszy. W Małopolsce zatrzymano dziewięciu członków grupy Grzegorza Z., ps. „Zielak”, na Śląsku wpadło 27 przestępców na czele z szefem gangu Łukaszem L. ps. „Lucky”. Chorzowian policja namierzyła także rok wcześniej, gdy zatrzymano siedem osób, które zajmowały się handlem narkotykami, porwaniami, wyłudzaniem podatku VAT. Wcześniej kilku członków chorzowskiego „Psycho Fans” bywało w loży Wisły. Według Jadczaka, po meczu z Legią Warszawa kilkuosobowa grupa kiboli Wisły i Ruchu w loży prezydenckiej ucięła sobie nawet pogawędkę z selekcjonerem reprezentacji Polski Adamem Nawałką. Taki przebieg wydarzeń potwierdzają pracownicy Wisły, choć ich zdaniem możliwość wejścia do strefy VIP zapewnił gangsterom nie klub, a podmiot wynajmujący na stadionie tzw. sky-box. I bez tego jednak przywódcy kibicowskich grup mogli poruszać się po obiekcie swobodnie, co przyznała Stankiewicz: „Były to osoby, które mają wydane akredytacje w celu organizowania dopingu i opraw na stadionie. Osoby te sprawdzane są przez służby po przejściu przez bramę. (…) Bo za bramą też stoją służby, które mają odpowiednie uprawienia. To procedury bezpieczeństwa na większości stadionów”. To prawda, że w Polsce podobne ustępstwa są powszechne. W Lechu Poznań obsługę stadionowej gastronomii oddano na przykład „Litarowi”, jednemu z szefów „Wiary Lecha”. W Warszawie kontakty prezesów Legii z przywódcami trybun były tajemnicą poliszynela. Spore wpływy mają kibice w Gdańsku, Zabrzu, Katowicach. – To nie jest usprawiedliwienie, ale taka jest nasza polska rzeczywistość. Wisła nie jest wyjątkiem. Wpisuje się w trend – słyszymy. I Wisła rzeczywiście nie jest wyjątkiem jeśli chodzi o same ustępstwa. Ale jednak relacje Stowarzyszenia Kibiców z TS były tutaj wyjątkowo ścisłe.

Swobodę działania odebrali pseudokibicom małopolscy i śląscy stróże prawa. Od momentu ucieczki z Polski w Krakowie zaczęła kruszyć się fasada mitu „Miśka”. Jedni podejrzewali, że był policyjnym informatorem i że dzięki temu otrzymał ciche przyzwolenie na rejteradę. Inni szeptali, że zdradził, a jego dawni kompani wydali na niego wyrok i że w „Sharksach” trwa rozłam, a do władzy – pod nieobecność Pawła M. i Grzegorza Z. – chcą dojść młodzi. To, co wiadomo dziś na pewno, to że „Miśka” czeka proces. Grozi mu kilkanaście lat więzienia.

Między ciszą a ciszą

Po trzęsieniu ziemi wywołanym przez reportaż „Superwizjera” ludzie Wisły nabrali wody w usta. Tuż po emisji w rozmowie ze Sport.pl Stankiewicz zapewniała: „Opisane w materiale powiązania nie są prawdziwe. Temat oddaliśmy do analizy prawnikom”. Głosu w sprawie nie zabierała prezes Marzena Sarapata, a i stanowisko byłego wiceprezesa Wisły Damian Dukata (obecnie członka zarządu TS), przedstawionego w materiale jako Damian D., ograniczyło się tylko do oświadczenia. W Krakowie mało kto chce otwarcie rozmawiać o sytuacji w klubie. Honorowy prezes TS Ludwik Miętta-Mikołajewicz, którego oskarża się o uległość wobec kiboli, naszą prośbę o rozmowę uciął szybko: „Przepraszam, ale nie chcę udzielać wywiadów i komentować jakichkolwiek plotek”. Podobnie kilka innych osób związanych z Wisłą.

Najbardziej jednak dziwiło milczenie Sarapaty, która w Wiśle jest dziś osobą numer 1. Jej związki z Pawłem M. nie są tajemnicą. To właśnie ona w 2015 roku reprezentowała „Miśka” w sprawie przeciwko „Gazecie Wyborczej”. W tym samym roku w kwietniu trafiła do władz TS. Jej patronem był Miętta-Mikołajewicz, który ambitną prawniczkę poznał dziesięć lat wcześniej na wykładach w ramach studiów podyplomowych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na te same zajęcia uczęszczali także obecny wiceprezes TS Szymon Michlowicz i czołowa koszykarka Wisły Can-Pack Dorota Gburczyk, która – jak stwierdziła Sarapata w rozmowie z Gazeta.pl – stała się później jej przyjaciółką i przewodniczką po korytarzach na Reymonta.

Sarapata, której ojciec Zbigniew jest znanym w Małopolsce działaczem klubu Kalwarianka Kalwaria Zebrzydowska (liga okręgowa), po drabince Wisły wspinała się błyskawicznie. W pewnym momencie pomógł jej zbieg okoliczności. W 2017 roku prezes Piotr Dunin-Suligostowski (ten sam, który wygrał w wyborach, z których w ostatniej chwili wycofał się Wawro) musiał podać się do dymisji. Chodziło o wpis zamieszczony w serwisie krknews.pl w którym informację o wizycie Marty Kaczyńskiej na grobie rodziców na Wawelu skomentował: „Niech przyjedzie [Jarosław Kaczyński – aut.] skoro świt, zabierze brata i wyp... do Warszawy”. W mieście zawrzało. Dunin-Suligostowski przebywał w tamtym czasie na urlopie, więc najpierw został zawieszony. – Po powrocie został zmuszony do odejścia. Od razu zaczęła się walka o stołek, ale była jakaś nijaka. Brakowała faworyta – wspomina były działacz. Wtedy też kandydaturę Sarapaty zaproponował prezes Miętta-Mikołajewicz. A ona zdeklasowała rywali: 67 osób głosowało za, cztery był przeciw. Już rok wcześniej została szefem spółki Wisła SA zarządzającej sekcją piłkarską. Po tym jak TS przejęło za 200 tys. zł od Jakuba Meresińskiego akcje piłkarskiej Wisły, Sarapata stała się tam i sterem, i okrętem.

Pani prezes, a także Robert Szymański, Szymon Michlowicz i Łukasz Kwaśniewski byli w 2015 roku ludźmi wprowadzonymi do zarządu Towarzystwa Sportowego m.in. dzięki wsparciu sekcji „Trenuj Sporty Walki”, która niedługo przed walnym zgromadzeniem zyskała tak wielu członków, że w trakcie obrad dysponowała kilkunastoma głosami. Taki modus operandi po raz pierwszy zastosowany został cztery lata wcześniej. Według obowiązującego wówczas statutu, każdej sekcji przysługiwało prawo wystawienia jednego delegata na każdych dziesięciu członków sekcji (dziś to jeden delegat na dwudziestu członków). Nie istniał też wtedy funkcjonujący teraz obowiązek co najmniej półrocznego opłacania składek członkowskich (inaczej członek nie jest liczony przy określaniu liczby delegatów). W 2011 roku sekcją, która tuż przed wyborami rozrosła się zaskakująco szybko, była sekcja szachowa. To między innymi dzięki jej głosom do zarządu wszedł wspomniany Wawro. Jednak dopiero identyczna operacja przeprowadzona w 2015 roku miała rzekomo przynieść bandytom z grupy „Sharksów” realny wpływ na kluczowe decyzje podejmowane w Towarzystwie Sportowym. To właśnie wtedy miały miejsce wydarzenia opisane wcześniej: konflikt Wawry z Pawłem M., rozwiązanie sekcji futsalu czy spalenie samochodu niepokornej pani mecenas.

Dukat – od kibica do prezesa

U boku Sarapaty stał od początku Damian Dukat, wiceprezes w TS i SA, wcześniej prezes SKWK i zarządca siłowni „Miśka”. W materiale „Superwizjera” Dukat został obarczony winą za organizację ataku na stadion Wisły (gdy ten został ostrzelany racami przez kiboli, których na obiekt nie wpuścił prezes Jacek Bednarz) podczas ligowego meczu z Ruchem Chorzów, a także o udział w obrzuceniu pirotechniką kibiców Cracovii podczas derbów. W materiale Dukat został przedstawiony jako Damian D., choć w tej chwili nie ma postawionych żadnych zarzutów. W jego przypadku wątpliwości jednak nie brakuje. 29-latek często imprezował z „Sharksami”, a w przeszłości w trakcie meczów z Lechem Poznań i Piastem Gliwice brał udział w sytuacjach, których uczestnicy zostali skazani na karę pozbawienia wolności.

Powiązania z kibicami mają nie tylko ci dwaj działacze. Z SKWK wywodzi się wiceprezes zarządu TS Szymon Michlowicz, przewodniczący komisji rewizyjnej Łukasz Przegon, mocno związany z ultrasami jest także Łukasz Kwaśniewski (członek zarządu TS). Wszyscy oni dobrze znają „Miśka”. Kręcąc się po stadionie i okolicach można zresztą odnieść wrażenie, że „Sharksi” to część klubu. Na każdym rogu widać naklejki z charakterystycznym rekinem z białą gwiazdą na płetwie. Wiele znacznie brutalniejszych w treści wlepek pojawia się regularnie na ścianach kilkadziesiąt metrów od gabinetu Sarapaty. „Antyjude. Śmierć Cracovii" i „Bochnia wita – śmierć pejsom” to jedne z najdelikatniejszych. Pracownicy Wisły podobno je zrywają, a niedługo później pojawiają się kolejne wlepki. Wielkiego banneru z rekinem trenującym sporty walki nie można też nie zauważyć na „nowej hali”, tam gdzie siłownię ma „Misiek”. To właśnie m.in. jego koneksje we władzach Wisły miały doprowadzić do wystawienia pism z deklaracją zatrudnienia w klubie przestępców Marka Z. ps. „Korek” i Piotra M. ps. „Młody Macho” oraz umożliwienia pracy w kasie na Reymonta oskarżonemu o współudział w morderstwie Tomasza C. ps. „Człowiek” Wojciechowi Ł. W Towarzystwie Sportowym wciąż pracuje także Agnieszka Kawalec (jest księgową), konkubina „Miśka”, która według Jadczaka miała odwieźć go na lotnisko, gdy ten uciekał z Polski do Włoch.

Wisła wciąż zalega z pensjami dla swoich piłkarzy i każdego dnia mierzy się z ogromnymi kłopotami finansowymi. Dlatego największy popłoch we władzach klubu wywołał komunikat głównego sponsora LV Bet, który rocznie przelewa na konto drużyny 2 mln zł. W Towarzystwie Sportowym można dziś usłyszeć, że doszło wówczas do rozmowy Marzeny Sarapaty z przedstawicielem bukmachera, która na razie uspokoiła sytuację i zgasiła pożar. Prezes LV Bet Rafał Wójtowicz ma na ten temat nieco inne zdanie: – Nie uważamy sprawy za zamkniętą. Po naszym piśmie otrzymaliśmy odpowiedź od pani prezes, ale nie wyczerpała ona naszych wątpliwości. W tej chwili trwa analiza tego pisma – mówi Sport.pl Wójtowicz.

Sarapata i Dukat, którzy od emisji reportażu „Superwizjera” nie udzielali wywiadów, zgodzili się na rozmowę ze Sport.pl. W sobotę i niedzielę przeprowadzaliśmy z nimi rozmowy w których opowiedzieli o związkach z Pawłem M. ps. „Misiek”, o akcji wspierania Kamila D. ps. „Dudek”, o zatrudnieniu w klubie przestępców, kontaktach z pseudokibicami z grupy „Sharks”, ich wizycie w loży prezydenckiej na meczu z Legią i kulisach podejmowania kontrowersyjnych decyzji. Wywiady zostaną opublikowane w Sport.pl w środę i czwartek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.