Ekstraklasa. Legia - Arka 1:1. Sa Pinto i Carlitos łapali się za głowę, a Włosi obserwowali Szymańskiego

Frustracje Carlitosa, dyskusje Ricardo Sa Pinto i włoski wysłannik, który z trybun obserwował grę Sebastiana Szymańskiego. Mistrzowie Polski zremisowali z Arką Gdynia 1:1, a spostrzeżeniami z tego meczu dzieli się Dominik Wardzichowski, dziennikarz Sport.pl.

Nerwy i dyskusje Sa Pinto, spokój Smółki

Ricardo Sa Pinto kwestionował prawie każdą decyzję sędziego Pawła Gila. Portugalczyk wściekał się, bezradnie rozkładał ręce i łapał za głowę. Arbiter piątkowego spotkania upomniał trenera Legii Warszawa już w 18. minucie meczu. Gil podbiegł do linii bocznej i wytłumaczył Sa Pinto, że takie zachowanie może skończyć się odesłaniem na trybuny.  45-letni Portugalczyk przyjął pouczenie, ale zachowania nie zmienił. Wciąż gestykulował, protestował i rozkładał ręce po faulach swoich piłkarzy. Paweł Gil już nie interweniował. Trenerem Legii zajął się sędzia techniczny, który systematycznie upominał Ricardo Sa Pinto. Zbigniew Smółka w tym czasie przechadzał się przed swoją ławką rezerwowych z rękoma w kieszeniach. Spokój i opanowanie trenera Arki Gdynia.

Frustracje Carlitosa

Hiszpan miał strzelać w Legii gola za golem, ale wciąż nie potrafi znaleźć wspólnego języka z kolegami z zespołu. W meczu z Arką dużo biegał, szukał miejsca pomiędzy obrońcami, ale nie dostawał podań. A jak nie dostawał podań, to bezradnie rozkładał ręce i łapał się za głowę. W grze Hiszpana widać coraz większą frustrację i chociaż poza boiskiem zapewnia, że jest inaczej, to już na pierwszy rzut oka widać, że spodziewał się lepszego początku w nowym klubie.

Szymański pod lupą

Wysłannicy zagranicznych klubów regularnie przyjeżdżają na mecze przy Łazienkowskiej. Obserwują poziom ligi i formę poszczególnych zawodników. Na meczu Legii Warszawa z Arką Gdynia na stadionie pojawił się jeden z przedstawicieli włoskich klubów. Obserwował Sebastiana Szymańskiego, który od dłuższego czasu jest pod lupą klubów z najlepszych europejskich lig. 19-letni pomocnik z Arką zagrał słabo. Dokładnie tak jak cała drużyna Legii Warszawa.

Bezradność Legii w ofensywie

Jeżeli ktoś spodziewał się, że Legia Warszawa od pierwszych minut ruszy do ataków i zdominuje Arkę Gdynia, to grubo się mylił. Grę w pierwszej połowie prowadził zespół Zbigniewa Smółki, a centralną postacią w środku pola był Michał Janota, który razem z szybki i przebojowym Luką Zarandią, napędzał ataki Arki Gdynia. Skrzydłowy z Gruzji z łatwością wygrywał bezpośrednie pojedynki z Adamem Hlouskiem, a wysoki i silny Aleksandar Kolev przestawiał Artura Jędrzejczyka i Mateusza Wieteskę. Świetna zachowanie Bułgara zaskoczyło defensywę Legii już w trzeciej minucie. Kolev ruszył do piłki, wykorzystał niezdecydowanie obrońców Legii, odegrał piłkę do Macieja Jankowskiego, a ten płaskim strzałem pokonał Radosława Cierzniaka. Legia przegrywała i nie potrafiła stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką Pavelsa Steinborsa. Aż do 45. minuty, kiedy Wieteska przedłużył dośrodkowanie Antolicia z rzutu rożnego, a Michał Kucharczyk wbił piłkę do pustej bramki. Stały fragment gry uratował Legię. W piątkowy wieczór drużynie Ricardo Sa Pinto brakowało amunicji.

Stabilizacja w wyjściowym składzie Legii

Radosław Cierzniak – Paweł Stolarski, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Adam Hlousek – Michał Kucharczyk, Domagoj Antolić, Cafu, Dominik Nagy – Sebastian Szymański – Carlitos. Tak wyglądał wyjściowy skład Legii Warszawa w trzecim meczu Lotto Ekstraklasy z rzędu. Ricardo Sa Pinto stawia na stabilizację. Wygrane z Lechem Poznań i Miedzią Legnica dały Portugalczykowi poczucie, że wytypował odpowiednią grupę piłkarzy, ale spotkanie z Arką Gdynia pokazało, że szkoleniowiec Legii Warszawa będzie musiał znaleźć kilka nowych rozwiązań.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.