Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin 3:3. Wzorowa reakcja na chybioną taktykę

Szybkość, zdecydowanie, konkrety. Trener Lewandowski nie tylko miał plan "B", ale był też na tyle odważny, żeby w odpowiednim momencie wcielić go w życie. Natychmiastowa diagnoza sprawiła, że Miedziowym ostatecznie udało się zremisować, chociaż do przerwy przegrywali 0:3.

Nietrafiona trójka

Szkoleniowiec lubinian ni stąd, ni zowąd, po zwycięstwie 4:0 w derbach Dolnego Śląska, zdecydował się na zmiany. I to nie byle jakie, bo wybrał wariant z trzema obrońcami. Być może wpływ miały problemy, z którymi nawet pomimo wysokiego zwycięstwa borykali się jego podopieczni.

Tydzień temu ogólna taktyka bazowała na Starzyńskim za kierownicą i błędach przeciwnika. Brakowało nie tylko dokładności, ale przede wszystkim reakcji w środku pola – próby ograniczenia przestrzeni przeciwnikowi, konkretnego przejęcia inicjatywy. Krótko mówiąc, zwycięstwo przykryło sporo zgrzytów w strategii. Nagła zmiana ustawienia mogła więc stanowić jeden ze sposobów na poprawę jakości gry. W rzeczywistości okazała się bolesnym strzałem w kolano, który o mały włos nie zakończył się tragicznie.

Trener Lewandowski postawił na trio Kopacz, Guldan, Balić, które miała wspomagać para wahadłowych (Pakulski, Dziwniel). Do środka pola został wstawiony Slisz, a tym samym Starzyński został przesunięty znacznie bliżej Tuszyńskiego niż to miało miejsce w poprzednich spotkaniach. Efekt? Zagłębie dostało „trójkę” w 25 minut.

Negatywna powtarzalność

Przede wszystkim warto prześledzić wszystkie gole gdańszczan – i tym samym Sobiecha – bo problemy Miedziowych były powtarzalne. Na pierwszy plan oczywiście wysuwa się brak komunikacji na linii stoper-wahadłowy, ale kłopoty zaczynały się przynajmniej kilka sekund wcześniej.

Pierwsza bramkaPierwsza bramka C+Sport

Nie tylko boczne sektory boiska, a zwłaszcza centralna strefa. Przemeblowana formacja lubinian odbiła się nie tylko na pracy bloku obronnego, ale także środka pola. Lewandowski może na spokojnie wymierzyć podanie w kierunku Fili, bo nikt nawet nie próbuje do niego doskoczyć, nie wspominając już o odbiorze piłki. Wszystko powoli, bardzo dokładnie. Bez narzucania tempa. W momencie zagrania defensywa gości jest ustawiona bardzo wąsko. Dopiero, kiedy ciężar gry jest przeniesiony na flankę, Dziwniel przesuwa się bliżej Fili. Znajduje się wówczas w sytuacji 1 na 2 – nie da rady powstrzymać i obrońcy, i Paixao. Wreszcie, w momencie dośrodkowania, Slisz łamie linię spalonego, a zza jego pleców wyskakuje Sobiech (Kopacz zaniedbał krycie).

Brak zdecydowanej reakcji odbija się czkawką niecałe 10 minut później. Augustyn ma czas i miejsce, żeby posłać daleką piłkę w kierunku Wolskiego. W tym samym czasie Pakulski (oderwany od flanki) i Kopacz są na tyle daleko od przeciwnika, że nie są w stanie zareagować. Spóźniony doskok sprawia, że obrona ponownie jest ustawiona wąsko, a Haraslin ma przed sobą autostradę do bramki Hładuna. Pakulski przegrywa pojedynek 1 na 1, a Kopacz nie zapewnia należytego wsparcia. Co więcej, gdy Słowak podaje, Matuszczyk jest w sytuacji 1 na 2 – musi kryć jednocześnie Paixao i Sobiecha.

Trzecia bramkaTrzecia bramka C+Sport



Te same błędy można dostrzec również przy trzecim trafieniu Sobiecha. Najpierw źle zagrał Starzyński, bo wprost pod nogi Paixao. Niedokładne zagrania się zdarzają, ale Miedziowi nawet nie próbowali odzyskać piłki. Lechiści znowu mieli mnóstwo miejsca i czasu – Sobiech wypuścił podaniem Wolskiego, po czym sam, w momencie jego dośrodkowania, miał po kilka metrów do wykorzystania wedle uznania z każdej strony.

Trucizna, nie lekarstwo

Przejście na trójkę w obronie spowodowało, że gra lubinian całkowicie się posypała. Bo to nie było tak, że wypadła jedna zębatka i dało się bez niej żyć. Zagłębie nie istniało na boisku. Kulała komunikacja stoperzy-wahadłowi, środek pola sam wyłączył się z gry i nie było szans, żeby wymienić 2-3 udane podania, nie mówiąc już o tym, żeby któreś z nich dotarło do Tuszyńskiego. A nawet jeśli Jagielle udało się wyjść z kontratakiem, to musiał zwalniać, bo nie było nikogo, kto zdążyłby w odpowiedniej chwili podłączyć się do gry.

Kuracja przyniosła odwrotne efekty. Jakby ktoś podmienił fiolki z lekami – zamiast poprawy, stan pogarszał się z minuty na minuty. I właściwie wydawało się, że pacjent już jest nie do odratowania.

Tylko że w tym momencie do akcji wkroczył trener Lewandowski. Miał nie tylko plan „B”, ale przede wszystkim odwagę, żeby wcielić go w życie, a nie czekać do ostatniego kwadransa spotkania. Szybko zdiagnozował problem, a zmiany były zdecydowane i konkretne. Szkoleniowiec od razu po przerwie, kiedy jego zespół przegrywał 0:3, postawił na Bohara (za Dziwniela) i Sirotowa (za Slisza), co oznaczało przejście na czwórkę z tyłu i grę ze skrzydłowymi. W obronie ustawił się kwartet Pakulski, Kopacz, Guldan i Balić, wsparcie zapewniał Matuszczyk.

Odwaga na wymarciu

Sztab szkoleniowy lubinian podjął bardzo dobrą decyzję. Zmieniła się przede wszystkim reakcja. Zawodnicy Zagłębia zaczęli grać bliżej siebie, pojawiło się więcej opcji podania, łatwiej można było odzyskać straconą piłkę. Błędy nadal się zdarzały, ale zamiast bierności, pojawił się doskok. Zamiast odpuszczania – szybki powrót. Bohar nie tylko zrobił różnicę z przodu, ale również pomagał w odbiorze i zanotował udany powrót do obrony, którym ocalił zespół przed groźnym kontratakiem.

Gol ZagłębiaGol Zagłębia Canal+Sport

Kiedy Miedziowi przejęli inicjatywę, Lechia się cofnęła. Bardzo szybko, wykorzystując agresywne podejście i większą płynność gry, goście narzucili swoje warunki. Głównie dzięki temu przy pierwszym golu Balić mógł uruchomić Jagiełłę (brak doskoku lechistów w centralnej strefie), a Bohar miał mnóstwo miejsca w polu karnym rywala.

Akcja przed rzutem karnym również nie była przypadkowa. Chwilę wcześniej Tuszyńskiego zmienił Mares, czyli wprowadzony został kolejny element planu „B” trenera Lewandowskiego. Tym razem to Kopacz mógł spokojnie zagrać do Starzyńskiego, a dobra praca duetu Jagiełło-Mares sprawiła, że Sirotow został bez krycia przy dośrodkowaniu, które Augustyn blokował ręką.

Bramka wyrównująca to ponownie duża zasługa Sirotowa, który – tak jak przy pierwszym trafieniu Bohar – miał sporo przestrzeni na 11. metrze i z pierwszej piłki uruchomił Maresa.

Szkoleniowiec Miedziowych musiał liczyć się z konsekwencjami inwazyjnych zmian w ustawieniu. Gdzieś tam z tyłu głowy pewnie pojawiła się myśl, że taktyka może okazać się chybiona. Raczej jednak nie przypuszczał, że w przerwie będzie musiał podjąć tak radykalne działania przez bagaż trzech straconych bramek.  Przyznał się do błędu, zaakceptował swoją porażkę i nie liczył na cud – miał na tyle odwagi, żeby przeprowadzić zmiany na samym początku drugiej połowy. Pokazał charakter, a jego podopieczni odwdzięczyli się tym samym. Dlatego Zagłębie wróciło do gry – bo nie bało się tego zrobić. A to wbrew pozorom nie takie oczywiste.

Ekstraklasa. Wisła Kraków w końcu odpowiedziała na zarzuty ws. śledztwa Szymona Jadczaka

MŚ siatkówka 2018. Argentyna kpi z sędziowania i FIVB

MŚ siatkówka 2018. Serbia pewnie ograła Argentynę. Jest liderem grupy H

Polska - Francja. Michał Kubiak jedzie z drużyną do hali. "Decyzja czy zagra zostanie podjęta tuż przed meczem"

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.