Legia - Lech. Szybciej, więcej, dalej. To po prostu była przepaść. Jak Legia zabiegała Lecha

Więcej biegali, szybciej biegali, no i wygrali. Skromnie, bo skromnie - tylko 1:0 - ale jak spojrzymy na statystyki biegowe, to przepaść jest ogromna. Na korzyść zwycięskiej Legii Warszawa, która jako drużyna przebiegła w meczu o 9 km więcej niż pokonany Lech Poznań.

To była przepaść. To znaczy, nie tyle przepaść w samej grze, ile w bieganiu. Łączny dystans pokonany przez Legię Warszawa to 118,38 km. W wypadku Lecha Poznań wyniósł on 109,76. Różnica jest duża. I nie jedyna na korzyść Legii, bo z oficjalnych statystyk dostarczanych przez Ekstraklasę S.A. wynika również, że nie tylko więcej biegała, ale też robiła to znacznie szybciej.

Poznaniacy w meczu wykonali 88 sprintów, czyli biegów z prędkością powyżej 25 km/godz., podczas gdy Legia miała ich aż 128. W biegach szybkich, czyli mieszczących się między 19 a 25 km/godz., przewaga Legii także była wyraźna, bo miała 591 takich biegów przy 420 w wykonaniu lechitów.

Najwięcej sprintów w meczu wykonał Adam Hlousek - 21, potem Dominik Nagy i Paweł Stolarski - po 20. Dopiero za nimi znalazł się pierwszy gracz Kolejorza, czyli Joao Amaral, który miał 17 sprintów. Poznaniacy jeszcze gorzej wypadli, jeśli spojrzymy na statystykę biegów szybkich. Najwięcej takich miał Kamil Jóźwiak - 54. Czyli wykonał ich tyle samo, ile Cafu z Legii, ale mniej niż Adam Hlousek - 58, Sebastian Szymański - 59, Michał Kucharczyk - 63, i zdecydowanie mniej niż Dominik Nagy, strzelec zwycięskiego gola, który zdeklasował absolutnie wszystkich - 96.

Warto było dokręcić śrubę

- Nie mogę obiecać, że już w niedzielę zagramy tak, jak tego oczekuję, że to będzie Legia, na jakiej mi zależy. Ale mogę obiecać, że na boisku wykonamy ciężką pracę, pokażemy wszystko, co najlepsze, bo jesteśmy głodni zwycięstwa - przekonywał Ricardo Sa Pinto na piątkowej konferencji prasowej.

Wcześniej zagonił piłkarzy do roboty. Przez ostatnie dwa tygodnie, kiedy trwała przerwa na mecze reprezentacji, legioniści trenowali niemal codziennie, nawet dwa razy. - Jeśli czuję potrzebę przeprowadzenia dwóch treningów, nawet dzień po dniu, po prostu to robię. Wiem, że piłkarze są zmęczeni, ale oni muszą być zmęczeni. Ryzykujemy oczywiście wynikami w kilku meczach, ale nie ma wyjścia. To jest praca, którą muszę wykonać - tłumaczył.

Harówka Legii się opłaciła. Warto było dokręcić śrubę, czego akurat w Lechu chyba nie zrobiono, bo Ivan Djurdjević - jeszcze przed meczem z Legią - sam otwarcie przyznał, że nie dorzucił zawodnikom dodatkowych obciążeń. - Przerwa na reprezentację to czas, by popracować indywidualnie z zawodnikami, np. nad ich szczegółową grą na pozycjach. A nie zwiększać obciążenia - mówił.

Więcej o meczu Legia Warszawa - Lech Poznań:

>> Legia Warszawa - Lech Poznań. Legia wygrywa w hicie kolejki

>> Legia Warszawa - Lech Poznań 1:0. Pozytywów tyle, ile dobrych akcji Lecha [WNIOSKI]

>> Hit, jak to hit, nie porwał. No chyba, że prezesa Legii, bo na pewno nie prezesa Lecha

>>Trybuny zaczęły piłkarze skończyli. "Zjednoczeni stoimy, podzieleni upadamy"

>> Sebastian Szymański: Pokazaliśmy walkę, zaangażowanie i to, że najważniejsze jest dobro drużyny

>> Ricardo Sa Pinto: Ta wygrana nam się należała. Ciężko na nią zapracowaliśmy

>> Ivan Djurdjević: Czuję się okropnie. Zagraliśmy bardzo słaby mecz

Więcej o:
Copyright © Agora SA