- To może być fajny mecz - zapowiadał Ivan Djurdjević. - Nie będzie szachów, obie drużyny będą chciały grać w piłkę - dodawał Waldemar Fornalik. Ale i szkoleniowiec Lecha, i trener Piasta nieco minęli się z prawdą. Bo prawda jest taka, że to nie był fajny mecz. Duża intensywność to w zasadzie było wszystko, co w tym meczu mogło się podobać.
Na pierwszy celny strzał czekaliśmy do 37. minuty. A pewnie poczekalibyśmy dłużej, bo ten strzał był efektem tego, że sędzia podyktował dla Lecha rzut karny. Faulowany był Kamil Jóźwiak, a jedenastkę pewnie wykorzystał Christian Gytkjaer.
Po przerwie było trochę lepiej. Choć i tak na pierwszy celny strzał Piasta trzeba było czekać do 60. minuty (Patryk Dziczek w sam środek bramki, wprost w ręce Matusa Putnocky'ego). Pięć minut później goście mogli doprowadzić do remisu, ale bramkarz Lecha doskonale obronił strzał Joela Valencii.
Za trzecim razem już się jednak udało. A wszystko zaczęło się od faulu Jóźwiaka na Valencii. Piast najpierw miał rzut wolny, a po chwili rożny, po którym Putnocky'ego pokonał Tom Hateley. W 82. minucie goście nawet przez chwilę cieszyli się z prowadzenia, ale ostatecznie - po konsultacji z wozem VAR - sędzia cofnął gola Valencii, którego strzelił z pozycji spalonej.
Ekstraklasę teraz czeka przerwa na mecze reprezentację. Po niej Lech zagra na wyjeździe z Legią (16 września, godz. 18), a Piast podejmie Arkę Gdynia (15 września, godz. 18.).
***
Najpierw bieganie, potem bieganie i znowu bieganie. Legia dokręca śrubę >>
Kamil Grosicki zostaje w Hull City. Prezes Bursasporu zabrał głos. "Dobrze się stało" >>
Alisson Becker zaliczył pierwszą poważną wpadkę w Liverpoolu. Ależ babol >>
Liga Narodów. Trener Włoch podał kadrę na mecz z Polską. Wielki powrót! >>