W piątek list prezesa Dariusza Mioduskiego do kibiców (TUTAJ). W sobotę list kibiców do prezesa Mioduskiego (LINK), a w niedzielę transparent: „Mioduski, jedyny list jaki powinieneś napisać, to list pożegnalny”.
Białe płótno właśnie z takim napisem, a do tego głośne okrzyki, że „Legia to my!”, przywitały piłkarzy na niedzielnym meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Później na trybunie pojawiły się także inne transparenty: „Miś Kazek na prezesa!”, „K€pcija i Zachor$ski won!!!” [Ivan Kepcija to dyrektor techniczny, Tomasz Zahorski - pełnomocnik zarządu] czy „Kopacze idźcie do normalnej pracy. Do sportu się nie nadajecie”.
Frustracja kibiców oczywiście wynika ze słabych wyników i fatalnej gry piłkarzy. Przede wszystkim w europejskich pucharach, gdzie Legia odpadła już w III rundzie eliminacji Ligi Europy z luksemburskim F91 Dudelange. „Europa z was się śmieje, amatorski klub was leje” - przypominała „Żyleta” piłkarzom na początku drugiej połowy meczu z Zagłębiem.
Ale przed przerwą też można było usłyszeć dużo frustracji i drwin. „Było strzelać w Luksemburgu” - krzyczeli kibice Legii w 22. minucie, kiedy celny strzał oddał Carlitos. A wcześniej: „wam na Legii nie zależy, przegrywacie jak frajerzy”. Nie zabrakło też okrzyków pytających: „gdzie są puchary, kopacze gdzie są puchary?”. Także w kierunku prezesa i właściciela: „Mioduski, gdzie wielka Legia?”.
Mioduskiego na tym meczu jednak nie było. A przynajmniej nie obserwował go ze swojego stałego miejsca w loży centralnej. Siedzieli tam za to inni ludzie z kierownictwa Legii, którzy z trybun też swoje usłyszeli („z Luksemburgiem odpadacie, bo ch...owo zarządzacie”, „jaki zarząd, taka gra”).
