Legia Warszawa - Zagłębie Sosnowiec. Transparentów więcej niż goli. Manifest Jędrzejczyka i pierwsza wygrana Ricardo Sa Pinto

Legia Warszawa odniosła pierwsze zwycięstwo po zatrudnieniu nowego trenera, Ricardo Sa Pinto. Mistrzowie Polski pokonali w 5. kolejce Lotto Ekstraklasy Zagłębie Sosnowiec (2:1). Równie wiele, co na boisku, w trakcie meczu działo się na trybunach, gdzie kibice warszawiaków wywiesili kilka transparentów nawiązujących do ostatnich porażek swojej drużyny. Sporo działo się również po bramce Artura Jędrzejczyka, który kolejny raz w tym sezonie wykonał wymowny gest w kierunku trybun.

39. minuta spotkania, rzut rożny dla Legii Warszawa. W polu karnym Zagłębia najwyżej skacze Artur Jędrzejczyk, który mocnym strzałem głową nie daje szans Dawidowi Kudle. Obrońca gospodarzy biegnie do linii bocznej boiska, wspólnie z kolegami z zespołu wykonując "kołyskę". Chwilę później odwraca się plecami do trybuny VIP, gdzie zazwyczaj siedzi właściciel klubu, Dariusz Mioduski. Odwrócony tyłem wskazuje palcami na swoje nazwisko na koszulce, a następnie uderza pięścią w murawę. To kolejne podobne zachowanie zawodnika, który długo mecze swojego zespołu mógł oglądać jedynie z trybun. Warszawski klub chciał się go bowiem pozbyć ze względu na jego wysokie zarobki. Ostatecznie piłkarz dogadał się z szefami mistrzów Polski, godząc się na obniżenie zarobków i wydłużenie terminu ich płatności. Tuż po tym wrócił do gry.

Pierwszy mecz po dłuższej przerwie 30-latek rozegrał z Piastem Gliwice (3:1). W wyjazdowym starciu również strzelił gola i również wykonał podobny gest. Gest, który udowodnił, że cała sytuacja i brak gry po prostu Jędrzejczyka frustrowały, a złość, zarówno sportowa, jak i pozasportowa wciąż z niego do końca nie wyszła. Dziwić to nie powinno, bo obrońcy zabrakło m.in. w najważniejszych starciach początkowej fazy sezonu, tych z Dudelange w kwalifikacjach Ligi Europy. Do nich bowiem nie został nawet zgłoszony.

Zanim jednak Jędrzejczyk strzelił gola, kilka razy pokonać bramkarza rywali próbował Carlitos. Hiszpan raz uderzył bardzo groźnie zza pola karnego z gry, a raz z rzutu wolnego. Próbował też dobijać uderzenie Kucharczyka, ale w każdej z tych sytuacji albo się mylił, albo świetnie interweniował Kudła.

Do szatni gospodarze schodzili więc z jednobramkowym prowadzeniem. Skromnym, ale dającym spokój, bo wydawało się, że przebieg gry mają pod kontrolą. - Diagnoza problemów to długofalowy proces. Zaczynamy wszystko od nowa, wchodzimy w nowy cykl – mówił przed meczem Ricardo Sa Pinto. Wydawało się jednak, że diagnoza potrwała krócej niż przewidywano, bo gospodarze grający po raz pierwszy w tym sezonie systemem 4-4-2 mieli dużą przewagę, a do groźnej sytuacji gości dopuścili zaledwie raz.

I kiedy wydawało się, że spotkanie układa się po myśli legionistów, gola strzeliło... Zagłębie. Zaledwie dziewięć minut po rozpoczęciu drugiej części meczu Konrad Wrzesiński zgubił dryblingiem obrońców warszawiaków i oddał mocny strzał, z którym nie poradził sobie Arkadiusz Malarz. Kibice gospodarzy po utracie bramki swojego zespołu przez chwilę cieszyli się z trafienia gości (Legia i Zagłębie to kluby zaprzyjaźnione), a później zaintonowali kolejną przyśpiewkę krytykującą ich ulubieńców. Podobnie jak w całej pierwszej połowie, w której „Żyleta” wywiesiła kilka transparentów skierowanych do zawodników i zarządu klubu.

Kiedy zawodnicy Legii oddawali strzały, z trybuny najzagorzalszych kibiców warszawskiego klubu można było natomiast usłyszeć: „było strzelać w Luksemburgu” [Legia w III rundzie kwalifikacji Ligi Europy odpadła po dwumeczu z luksemburskim F91 Dudelange]

Można też było usłyszeć powątpiewanie w kolejną zmianę szkoleniowca:

„Było strzelać w Luksemburgu” nie padło już jednak w 77. minucie. Wówczas na listę strzelców wpisał się bowiem Carlitos, który wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Hiszpański napastnik znalazł się w sytuacji sam na sam z Kudłą, najpierw strzelił w słupek, ale dobił już na tyle celnie, że golkiper gości nie zdążył z ponowną interwencją. Po bramce byłego piłkarza Wisły Kraków z trybun popłynęła jednak inna przyśpiewka:

Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. Legia miała przewagę, ale nie potrafiła zamienić jej na kolejne bramki. Zagłębie czekało natomiast na okazje do kontrataków, ale te nie przynosiły rezultatów. Mistrzowie Polski zanotowali więc pierwsze zwycięstwo z Ricardo Sa Pinto na ławce trenerskiej.

Więcej o: