Legia Warszawa zwolniła Deana Klafuricia. I zaraz zatrudni następnego trenera. Czy będzie to Adam Nawałka?

Dean Klafurić nie jest już trenerem Legii Warszawa. Jego miejsce zajął Aleksandar Vuković. Ale klub nawet nie kryje się z tym, że to opcja tymczasowa. Dariusz Mioduski chce zatrudnić Adama Nawałkę. A nawet nie tyle chce, ile ma naciskać, by ten przejął Legię już teraz - możliwe jak najszybciej, najlepiej jeszcze w tym tygodniu.

- Jeśli dostanie propozycję z Legii, to ją przyjmie - mówiły kilka tygodni temu osoby, które dobrze znają Adama Nawałkę. - Dariusz Mioduski na pewno to rozważa. A może nawet nie tyle rozważa, ile zwyczajnie bardzo chce, by Nawałka pracował na Łazienkowskiej - dodawały osoby z otoczenia Legii.

Jeszcze wtedy w klubie jednak wszyscy po cichu liczyli na to, że Klafurić podoła wyzwaniu. Ale nie podołał. We wtorek pożegnał się z Ligi Mistrzów, odpadł z niej już w II rundzie eliminacji po dwumeczu ze Spartakiem Trnawa (0:2 u siebie, 1:0 na wyjeździe). A w środę przestał pełnić obowiązki pierwszego trenera.

Jego miejsce zajął Aleksandar Vuković, ale jest to rozwiązanie tymczasowe. I Legia nawet specjalnie tego nie ukrywa, bo sama - za pośrednictwem swojej oficjalnej strony internetowej - podała, że "trwają rozmowy dotyczące zatrudnienia nowego szkoleniowca, które powinny zostać zakończone w ciągu dwóch tygodni”.

>>> "Piłkarze chodzą do prezesa i narzekają. Nowy trener musi z tym skończyć"

Faworytem do zastąpienia Klafuricia cały czas jest Nawałka (choć z klubu zaczynają też wypływać informacje, że jest jeszcze jeden kandydat, który pracuje w innym klubie). Były selekcjoner reprezentacji Polski przebywa obecnie na urlopie w Grecji. Nie jest jednak żadną tajemnicą, że Mioduski jest nim oczarowany. Ceni warsztat pracy Nawałki, ale i klasę jako człowieka.

I bardzo poważnie rozważa jego zatrudnienie, o czym w ostatnich dniach - jeszcze przed rewanżem ze Spartakiem - obaj panowie mieli ze sobą dyskutować. A może nawet nie tyle dyskutować, ile Mioduski bardziej miał naciskać, przekonywać Nawałkę, by ten przejął Legię już teraz - możliwie jak najszybciej, najlepiej jeszcze w tym tygodniu.

>>> Klafurić? Błędem było jego zatrudnienie. Ale nie tylko on odpowiada za wyniki

Były selekcjoner reprezentacji Polski podobno jeszcze trochę się opiera, stawia warunki (głównie odnośnie sztabu, który miałby z nim trafić na Łazienkowską), ale cały czas uważa Legię za jedyny polski klub, w którym można zbudować zespół na miarę fazy grupowej Ligi Mistrzów.

A do tego nie ma wielu innych propozycji, bo z naszych informacji wynika, że w ostatnim czasie zatrudnienie Nawałki poważnie rozważała jedynie Zoria Ługańsk - czwarty zespół ligi ukraińskiej z poprzedniego sezonu. Czyli mało atrakcyjny klub, a na pewno mniej niż Legia.

Nawałka w Legii - co to oznacza?

Już kilka tygodni temu pisaliśmy, że Mioduski powinien liczyć się z tym, iż przyjście Nawałki do Legii oznaczałoby rewolucję, i to na wielu płaszczyznach. A co za tym idzie - większe wydatki. Zaczynając od pensji, która na pewno byłaby wyższa niż Klafuricia (Chorwat w Legii zarabiał ok. 13 tys. euro miesięcznie). Nawałka na pewno dostałby więcej. W kadrze zarabiał 23 tys. euro miesięcznie. Nie jest to dla Legii kwota z kosmosu - więcej płaciła Henningowi Bergowi (30 tys. euro), Stanisławowi Czerczesowowi (31 tys.), Besnikowi Hasiemu (45 tys.), Romeo Jozakowi (25 tys.) - ale Nawałka może żądać więcej. Tym bardziej że do pensji dochodziły jeszcze premie, choćby za awans na mundial, za który zainkasował aż 900 tys. euro.

A przecież jest jeszcze sztab. Cały sztab ludzi - zarabiający w kadrze drugie tyle, ile Nawałka - który zapewne do Legii przywędrowałby razem z nim. Niewykluczone, że byłoby tak jak w kadrze, gdzie przychodził razem ze sztabem Górnika Zabrze, a potem co roku go jeszcze powiększał.

Wymagania Nawałki są duże

A to nie koniec, bo oprócz wydatków na pensje, trzeba jeszcze regularnie dotować drużynę. Pieniądze byłyby potrzebne też na wszelkie nowinki. Bo Nawałka to przecież technokrata, a do tego pedant - typ analityka, który uważa, że nawet najdrobniejsze rzeczy (choćby brak skarpet kompresyjnych) mogą zaważyć na porażce zespołu. Dla niego liczy się każdy detal. Wszystko musi być dokładnie zanalizowane, przemyślane i sprawdzone, co rzecz jasna generuje kolejne koszty.

A wymagania Nawałka może mieć przeróżne. Kiedy dwa lata temu Polska grała w ćwierćfinale mistrzostw Europy, już planował co będzie w eliminacjach do mundialu. Kurz po Euro jeszcze nie opadł, a dyrektor techniczny kadry Tomasz Iwan już siedział w samolocie do Astany, gdzie miał zrobić rekonesans przed wrześniowym meczem z Kazachstanem.

Po jego powrocie najważniejszym zadaniem stało się znalezienie boiska ze sztuczną nawierzchnią, które miało być identyczne, jak to w Kazachstanie. Identyczne, nie podobne. Dlatego zamiast trenować przed meczem w Warszawie - choćby na sztucznej nawierzchni na Bemowie, gdzie rok później do meczu na tym samym stadionie (przeciwko FK Astanie w III rundzie el. LM) przygotowywała się Legia - Nawałka zabierał kadrę do Karczewa.

Wpływ na wszystko

Optymalne przygotowanie - to jeden z ulubionych zwrotów Nawałki. Optymalne, znaczy najlepsze, też często najdroższe. W reprezentacji nie oszczędzano na podróżach. To była kadra w ciągłej delegacji. Nigdy wcześniej nie było selekcjonera, który tak bardzo inwestował w obserwacje rywali.

Pierwszy zespół też zawsze na mecze latał wyczarterowanym samolotem. Jakoś trudno nam sobie wyobrazić, by to się miało zmienić. By Nawałka z chęcią przestawił się na rejsowe samoloty, którymi Legii akurat zdarza się podróżować. A czasem nawet latać, jak np. w styczniu na zgrupowanie do Hiszpanii, tanimi liniami (Ryanair).

Pytanie, czy Legię stać na te wszystkie wydatki, wydaje się więc zasadne. - Teoretycznie pieniądze mogą być ograniczeniem, ale wcale nie muszą, bo jeśli Mioduski się uprze, to je znajdzie - słyszymy.

Większym problemem może się okazać chęć posiadania przez Nawałkę wpływu na wszystko. To akurat nie do końca może odpowiadać władzom klubu. A przynajmniej dotychczas nie odpowiadało, bo w ostatnich latach raczej z tego powodu w Legii zwalniano trenerów (Czerczesow), niż ich zatrudniano.

***

>>> Słowackie media po wygranej Spartaka : "Dramat, stres i szczęśliwe zakończenie"

>>> Spartak - Legia. Marko Vesović zobaczył czerwoną kartkę! "Vesović Jak Peszko"

>>> Mniej niż zero, Carlitos to za mało. Jak zagrała Legia za Spartakiem [OCENY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.