Adam Marciniak: Rzeczywiście, dzieje się. Mamy świetne okresy, ale też bardzo rozczarowujące. Był moment, kiedy wydawało się, że awans do "ósemki" jest już na wyciągnięcie ręki, a później po przegranej z Jagiellonią w Białymstoku, sytuacja mocno się skomplikowała. Teraz znowu mamy wielką szansę. Życie napisało fajny scenariusz. Przed nami wielki mecz derbowy. Głęboko wierzę, że wygrana zapewni nam awans do grupy mistrzowskiej. Fajnie, że tak się ułożyło. Każdy sportowiec lubi wielkie wyzwania. Ja już nie mogę się doczekać sobotniego pojedynku.
- Bardzo dużo. Wbrew pozorom nawet ten przegrany mecz w Białymstoku (2:3) dał nam sporo. Po ciosie, który nas znokautował, bo przegraliśmy w samej końcówce, potrafiliśmy się bardzo szybko pozbierać. Gdy na chłodno to wszystko przeanalizujemy i spojrzymy na wyniki, czyli: 4:0 z Termaliką, tydzień później było blisko zwycięstwa z liderem, następnie triumf z Legią, to wszystko świadczy o tym, że jesteśmy w dobrej formie. Wierzę, że w sobotę potwierdzimy dobrą dyspozycję, wolę walki i mam nadzieję, że każdy z nas będzie miał poczucie świetnie wykonanej roboty. Jeśli nawet po tym meczu nie znajdziemy się w "ósemce", to satysfakcja po wygranych derbach wszystko nam zrekompensuje.
- Jeśli chodzi o ciśnienie, to w Łodzi i Krakowie jest bardzo podobnie. Tam bardziej jednak odczuwa się tę wewnątrz miejską wojnę. W Trójmieście jest prawie jak na Śląsku. Każde miasto ma swój bastion. W Gdyni rządzi Arka, a w Gdańsku Lechia. Oczywiście ta rywalizacja derbowa wśród kibiców jest na takim samym maksymalnym poziomie. Niestety, czasem niezdrowa nienawiść jest rozdmuchana już do granic. Zdajemy sobie sprawę, że wiele osób na nas liczy. Zarówno dla kibiców w Gdyni, jak i w Gdańsku, to najważniejszy mecz w rundzie. Bardzo chciałbym wygrać. Miło jest później w trakcie robienia zakupów, czy tankując paliwo na stacji, usłyszeć kilka ciepłych słów i mieć świadomość, że ludzie są z nas dumni. Czujemy ciężar odpowiedzialności, ale to przyjemne uczucie. Z pewnością bardziej nas uskrzydla niż deprymuje.
- Na boisku na pewno nie będziemy na to zwracać uwagi. Nie ma VAR-u, to nie ma, będziemy polegać na sędziach. Natomiast trochę szkoda, bo wszyscy już trochę przyzwyczaili się do tej technologii. Dawała poczucie sprawiedliwości i tego, że w tych ewidentnych sytuacjach, pomyłka arbitra może zostać zweryfikowana.
- Mamy nadzieję, że do czegoś takiego nie dojdzie. Wierzę, że przez brak VAR-u, sędziowie będą podejmować jeszcze bardziej przemyślane decyzje. Oby błędy, które przecież mogą im się przytrafić, nie wpłynęły ostatecznie na układ tabeli i nie wypaczą trudu całego sezonu
- Wybieram to i to (śmiech). Nie mogę zdecydować się na jeden cel. Wiem, że kolejny finał na Stadionie Narodowym i wygranie sobotnich derbów, jest w naszym zasięgu. Interesuje mnie tylko pełna pula.
Rozmawiał Damian Bąbol