Trener Lecha: Nigdy w trenerskiej karierze nie byłem zmuszony do trzech zmian już w pierwszej połowie

W meczu Lecha z Lechią doszło do niecodziennej sytuacji. Już w pierwszych 45 minutach z powodu kontuzji aż trzech graczy, trener Nenad Bjelica musiał dokonać kompletu zmian. Zwycięstwo 3:0 i dobra gra w drugiej połowie cieszyła go tym bardziej, a urazy dwóch zawodników nie wyglądają na groźne.

- Nigdy w trenerskiej karierze nie byłem zmuszony do trzech zmian już w pierwszej połowie – przyznał po meczu Nenad Bjelica. Wynik pierwszej odsłony starcia z Lechią martwić go nie mógł (2:0). Gorzej było z pechem, który prześladował jego graczy.

Najpierw w 18 minucie plac gry musiał opuścić  Mario Situm, 10 minut później mięśnie w nodze mocno zakuły bramkarza Jasmin Buricia. On też udał się na ławkę. Tuż przed końcem 1. połowy na noszach zniesiono Mihaiła Raduta. Aż strach było pomyśleć, co w rozgrywanym w trudnych warunkach spotkaniu może dziać się dalej.

Raz na kilkanaście lat?

-Nie miałem planu, by w drugiej połowie grać jakoś spokojniej. Urazów nie da się zupełnie wykluczyć i przewidzieć – mówił Bjelica, który w drugiej partii meczu nie miał możliwości personalnych korekt.

- Powiedzieliśmy sobie, że musimy zagrać rozważnie.  Drużyna zrobiła wszystko, co w takiej sytuacji, trzeba było zrobić – cieszył się szkoleniowiec Kolejorza. Miał z czego. Lech dołożył trzecią bramkę i wygrał 3:0, a mecz zakończył w komplecie.

Sytuacja trzech kontuzji w 45 minut, to sprawa rzadka i pechowa. Aż trudno przypomnieć sobie analogiczną sytuację w polskiej ekstraklasie. Jak zauważył Paweł Mogielnicki z 90minut.pl niemal równo 20 lat temu, trzech zmian z powodu kontuzji w pierwszej połowie meczu z Pogonią musiała dokonać Legia.

Mięśnie i kolano?

Co do urazu Raduta, to jest to prawdopodobnie sprawa więzadła kolanowego. Zawodnik ma przejść szczegółowe badania w sobotę. Jeśli chodzi o zdrowie Situma i Buricia, sprawa nie wygląda źle. Obaj wydają się mieć jedynie problemy mięśniowe.

Bramkarze Lecha ostatnio mają jednak pecha. Matus Putnocky, który zmienił Buricia w starciu z Lechią, niedawno sam nie był zdolny do gry. Wracał do siebie po zabiegu łąkotki. Tuż przed drugą częścią sezonu rozegrał mecz sparingowy, ale w lidze, do bramki Lecha, Bjelica w tym roku wstawiał Bośniaka.

- Życzę Jasminowi jak najlepiej, niech nasza rywalizacja rozegra się na boisku – stwierdził tylko pytany o sprawę Putnocky.

W całym tym pechu, Lechici mają też trochę szczęścia. Kontuzjowani gracze na dojście do siebie będą mieć sporo czasu. Lech, z powodu przerwy na kadrę, kolejne spotkanie rozegra dopiero w Wielkanocny Poniedziałek, 2 kwietnia. Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki „Kolejorza” (dwa zwycięstwa i osiem strzelonych goli), kibice woleliby ich drużyna poszła za ciosem i korzystała z fali wznoszącej.

- Spokojnie, przerwa dla drużyny jest potrzebna.  Oni na nią zasługują. Presja w Poznaniu była przez ostatnie dwa miesiące bardzo duża.  Wrócimy do piłki na równie dobrym poziomie – zapewnia szkoleniowiec ekipy z Bułgarskiej, która o punkty zagra teraz z Wisłą Kraków.

Copyright © Agora SA