Ekstraklasa. Na szczycie tabeli bez zmiany. Jagiellonia zdominowała i ograła Legię

Jagiellonia Białystok po bardzo dobrym meczu pokonała Legię Warszawa 2:0 w starciu na szczycie 25. kolejki LOTTO Ekstraklasy. Gole dla drużyny Ireneusza Mamrota strzelili Arvydas Novikovas i Karol Świderski.

- Obecne warunki pogodowe to wyjątkowa sytuacja. Pociesza mnie jednak, że warunki będą takie same dla obu drużyn. Cała Europa zmaga się z mrozem, jeżeli temperatura odczuwalna będzie niska, to będzie również dla przeciwników, ale nie zamierzamy narzekać - powiedział przed meczem trener mistrzów Polski, Romeo Jozak.

Chociaż we wtorkowy wieczór w Warszawie rzeczywiście panował siarczysty mróz, to na boisku było niesamowicie gorąco od samego początku. Już w 1. minucie Legia mogła strzelić gola. Mogła, ale uderzenia Marko Vesovicia z bliska nie przeciął ani Jarosław Niezgoda, ani Eduardo. Chwilę później groźnie strzelał też Domagoj Antolić.
Jagiellonia nie miała zamiaru przyglądać się atakującym rywalom. Jeszcze przed upływem dziesięciu minut, trzykrotnie groźnie strzelał Roman Bezjak. Przy jednym z uderzeń Legię uratował tylko refleks Arkadiusza Malarza.

Gorąco było pod bramkami, ale jeszcze gorętsze były głowy mistrzów Polski. Najpierw w 9. minucie rywala brutanie zaatakował Vesović. Legionista za faul dostał żółtą kartkę, choć sędzia miał wyraźne podstawy, by Czarnogórca z boiska wyrzucić.
Sześć minut później wyrzucił jednak Antolicia. Chorwat równie agresywnie potraktował Przemysława Frankowskiego. Chociaż Daniel Stefański początkowo pokazał legioniście żółtą kartkę, to po weryfikacji VAR decyzję zmienił.

Na stadionie przy Łazienkowskiej działo się tyle, że z boiska oka nie można było oderwać nawet na chwilę. W 18. minucie Jagiellonia strzeliła gola, ale do gry znów wkroczył VAR, a Stefański ponownie zmienił decyzję i bramkę dla gości cofnął, dopatrując się spalonego.

Jagiellonia, grającą w dziesiątkę Legię, zdominowała. Goście co chwilę zagrażali bramce Malarza, a ten momentami dokonywał wręcz cudów między słupkami. Tak jak w 33. minucie, kiedy w sytuacji sam na sam fenomenalnie wybronił uderzenie Arvydasa Novikovasa.

Malarz był ostoją Legii do 43. minuty. Wtedy to doświadczony bramkarz sfaulował w polu karnym Bezjaka, a chwilę później z rzutu karnego pokonał go Novikovas.
Po przerwie Jagiellonia nie miała zamiaru dobijać Legii za wszelką cenę. Goście spokojnie kontrolowali przebieg gry, czekając na okazje do podwyższenia wyniku. Taka nadarzyła się w 64. minucie, ale gospodarze tym razem mieli szczęście. Świetne prostopadłe podanie do Novikovasa zagrał Frankowski, Litwin sprytnie podciął piłkę nad Malarzem, jednak ta zatrzymała się na słupku.

W 83. minucie Jagiellonia trzeci raz umieściła piłkę w bramce Legii, ale po raz drugi gol nie został uznany. Dobijający uderzenie kolegi Cillian Sheridan znajdował się na spalonym. Co nie udało się Irlandczykowi, w 88. minucie udało się Karolowi Świderskiemu. 21-latek pokonał Malarza strzałem głową po dośrodkowaniu Piotra Wlazło z prawej strony boiska.

Mistrzowie Polski byli bezradni, nie wychodziło im kompletnie nic. Jakby złych rzeczy było mało, legioniści spotkanie kończyli w dziewiątkę, bo w doliczonym czasie gry drugą żółtą kartkę obejrzał Vesović.

Dzięki wygranej w Warszawie Jagiellonia umocniła się na prowadzeniu w tabeli i drugą Legię wyprzedza o trzy punkty. W następnej kolejce zespół Ireneusza Mamrota zagra u siebie z Wisłą Kraków (poniedziałek, godz. 18). Mistrzowie Polski w hicie kolejki podejmą zaś Lecha Poznań (niedziela, godz. 18).

Maciej Bartoszek o Termalice. "Co mógłbym zmienić? Tylko to, że nie podjąłbym się tej pracy ponownie". Dogrywka#3

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.