Dominik Wardzichowski: Menedżer zadzwonił i powiedział, że pojawił się temat gry w Lechu Poznań. Co pan pomyślał?
Piotr Tomasik: - Krok po kroku. Najważniejsze to zachować spokój. Od momentu, kiedy dowiedziałem się o zainteresowaniu minęło dużo czasu. Negocjacje trwały, a ja czekałem. Udało się i teraz cieszę się, że jestem zawodnikiem Lecha Poznań.
Spełniły się pana piłkarskie marzenia?
- Nie, spełnieniem będzie mistrzostwo Polski z Lechem Poznań. Medal za wicemistrzostwo z Jagiellonią już mam. Czas na kolejny krok w karierze.
Karierze, która nie była łatwa. Długo przebijał się pan do najlepszych zespołów w Polsce.
- Nie dostałem nic za darmo, nie szedłem na układy. Okrężną drogą, ale się udało. Ciężka praca zawsze się obroni. Dzieciństwo w Nowej Hucie nie było łatwe, ale pomogło mi. Nauczyłem się szacunku do ciężkiej pracy.
W Lechu ciężkiej pracy nie zabraknie. Rywalizacja o miejsce na lewej stronie defensywy nie będzie łatwa.
- Nie boję się tego. Zdrowa rywalizacja jest potrzebna. To jest Lech Poznań. Klub, w którym nie ma przypadkowych piłkarzy. Muszę ciężko pracować na treningach, a na pewno dostanę swoją szansę od trenera.
Treningi Nenada Bjelicy różnią się od tych, które miał pan u poprzednich trenerów?
- Wszystkie treningi są z piłkami. Nie ma nudy.
Tak jak u Michała Probierza. To trener, u którego zrobił pan największy postęp?
Dużo mu zawdzięczam. To on ściągnął mnie do Jagiellonii, zaufał mi. A ja potrafiłem to wykorzystać. Zrobiłem postęp i teraz jestem w Lechu Poznań.
Z poznańskim klubem związał się pan 3,5-letnią umową. To forma zaufania w pana umiejętności?
- Bardzo w to wierzę. Przeszedłem dokładne badania przed podpisaniem kontraktu. Klub chciał wszystko sprawdzić. Okazało się, że nie ma żadnych przeszkód, żebym związał się z Lechem 3,5-letnim kontraktem. Jestem w stanie pomóc drużynie.