Stanisław Czerczesow twierdził, że Tomasz Jodłowiec powinien kosztować 15 milionów euro. Były szkoleniowiec Legii Warszawa podzielił się taką opinią z dziennikarzami przed Euro 2016. Jodłowiec na turniej do Francji pojechał i zagrał we wszystkich meczach reprezentacji Polski. Spotkanie z Ukrainą rozpoczął w wyjściowym składzie. W pozostałych wchodził z ławki, ale zawsze był pewnym punktem kadry Nawałki i skutecznie realizował zadania nakreślone przez selekcjonera.
Teraz defensywny pomocnik, jak poinformował "Katowicki Sport", miałby trafić do Podbeskidzia Bielsko-Biała. - Odbyły się już pierwsze nieoficjalne rozmowy. Osobiście w nich nie uczestniczyłem, ale dostałem informację z dobrego źródła – potwierdził Andrzej Rybarski, dyrektor sportowy Podbeskidzia.
Argumentem, który miałby przekonać Jodłowca do transferu na pierwszoligowe boiska, jest powrót w rodzinne strony. Piłkarz urodził się w Żywcu. W przeszłości grał w Podbeskidziu, a niedawno wybudował dom w pobliżu Bielska-Białej.
Problem w tym, że to jedyny argument.
Jodłowiec zarabia w Legii ok. 100 tysięcy złotych miesięcznie. Podbeskidzia nie stać na taką pensję. Z naszych informacji wynika, że przyszły kontrakt piłkarza miałaby pokryć zewnętrzna firma. Jodłowiec nie mógłby liczyć na takie zarobki, jak w Legii, ale i tak wyższe, niż jest w stanie zaoferować Podbeskidzie (nieoficjalnie mówi się, że najlepsi piłkarze w tej chwili liczyć mogą na pensję w wysokości ok. 20 tys. zł miesięcznie).
- Nic nie wiem. Menedżera nie mam, a ze mną nikt się nie kontaktował – powiedział Jodłowiec w rozmowie ze Sport.pl.
A zapytany o to, czy to już czas na transfer do pierwszej ligi rzucił: - Mój kontrakt z Legią jest ważny jeszcze dwa i pół roku. W mediach pojawiają się informacje, że kończy się w czerwcu, ale to bzdura. Równie dobrze można napisać, że Cristiano Ronaldo trafi do Bielska-Białej - podsumował całą sytuację piłkarz Legii.