EkstraStats dla Sport.pl. Dwie różne połowy Górnika w Krakowie

Górnikowi trochę brakowało swojej tożsamości w pierwszej połowie spotkania w Krakowie, ale odmienieni po przerwie goście pokazali swoje największe atuty i ostatecznie wygrali z Wisłą 3:2. Druga połowa przyniosła dużo emocji, łącznie z czerwoną kartką i rzutem karnym podyktowanym przy użyciu VAR. Wypadkową tego było więcej chaosu na boisku, ale też cztery bramki po przerwie, więc na pewno było co oglądać.

Wisła rozpoczęła mecz z Górnikiem dobrze, starając się kontrolować wydarzenia boiskowe. Głównym zadaniem piłkarzy „Białej Gwiazdy” było unikanie pressingu i kontrataków Górnika. Wiślacy nie forsowali tempa, starając się wyjść z akcją od własnej połowy i związać tym rywali na większej przestrzeni boiska. Taka gra udawała się Wiśle przez pierwsze 45 minut dobrze, jedyne czego tak naprawdę zabrakło to strzałów na bramkę Tomasza Loski. Górnik mógł nie mieć kontroli nad środkową strefą, często ją zresztą odpuszcza, ale nie dawał Wiśle szans na dostanie się we własne pole karne. Dopiero strzał Macieja Sadloka, po którym dobitka Rafała Boguskiego przyniosła bramkę, był pierwszym realnym zagrożeniem stworzonym przez gospodarzy.

Na uwagę w grze Wisły zasługiwały dwie postacie - Carlitos i Kamil Wojtkowski. Hiszpan tradycyjnie w fazie budowy akcji częściej operował w bocznych strefach, przeładowując któreś ze skrzydeł - najczęściej wtedy w pozostawione przez niego miejsce w środkowej strefie wbiega któryś z zawodników drugiej linii. Dla dobrze zorganizowanej defensywy Górnika nie było to problemem. Wąsko ustawiona obrona gości niwelowała próby wykorzystania miejsca zostawionego przez Carlitosa, odcinając go w zasadzie od gry z resztą zespołu w środku pola. Wojtkowski z kolei pokazał się z dobrej strony, zdobywając teren dryblingiem w środkowej (najtrudniejszej) strefie i wymuszając w ten sposób faule. Wiadomo, że Górnik zazwyczaj dąży do przerwania ataku za wszelką cenę, więc ma wkalkulowane rzuty wolne dla rywali nawet na własnej połowie. Wojtkowski jednak był blisko stworzenia przewagi, więc faul był ostatecznością by uniknąć gry 2 na 3 lub 3 na 4.

Carlitos w bocznej strefie. W tej akcji trzech jego partnerów zaatakuje pole karne, ale nadal to Górnik ma w tej akcji przewagę liczebną.Carlitos w bocznej strefie. W tej akcji trzech jego partnerów zaatakuje pole karne, ale nadal to Górnik ma w tej akcji przewagę liczebną. EkstraStats.pl

Po przerwie do Krakowa “dojechał” Górnik znany z pozycji lidera Ekstraklasy. Zabrzanie byli agresywniejsi i zdecydowanie groźniejsi w ataku. Swoje dołożyła też Wisła, która w drugiej połowie nie grała już tak dobrze jak w pierwszej, a ostatnie 20 minut musiała sobie radzić w dziesiątkę. Do trzech goli gości trzeba doliczyć przynajmniej dwie, klasyczne już dla nich kontry z przewagą zawodnika, które powinny były skończyć się golem. Górnik z drugiej połowy w Krakowie byłby blisko wzorca tej drużyny, gdyby nie błędy indywidualne dwóch środkowych obrońców przy bramce Carlitosa na 2:3.

Na pochwałę w grze Wisły zasługuje również cała pierwsza połowa pod względem gry w defensywie, atak wysoko na piłkę - na to drugie podanie przyspieszające akcję Górnika - nie pozwalał gościom na ulubioną, wertykalną grę.

Atak Wisły na piłkę zaraz po stracie, jeszcze w tercji obronnej Górnika. W tej akcji gospodarze wywalczyli rzut rożny, a takiej taktycznej agresji brakowało im w drugiej połowie.Atak Wisły na piłkę zaraz po stracie, jeszcze w tercji obronnej Górnika. W tej akcji gospodarze wywalczyli rzut rożny, a takiej taktycznej agresji brakowało im w drugiej połowie. EkstraStats.pl

Było to widać zwłaszcza po przerwie, kiedy gospodarzom już zaczynało brakować sił, jak łatwo wtedy Górnik przechodził z obrony do ataku.  Gospodarzom zabrakło też chyba trochę spokoju w grze, kiedy jeszcze mieli korzystny wynik. Niekiedy prosiło się o to jedno podanie więcej z tyłu, rozruszanie kompaktu Górnika przed przeniesieniem gry na jego połowę. W efekcie Wisła wstrzeliwała piłki w tercję Górnika, który praktycznie zawsze miał tam przewagę, jeśli nie liczebną graczy, to fizyczną obrońców nad napastnikami.

Górnik odcina od gry drugą linię gospodarzy. Maciej Sadlok decyduje się na przeniesienie ciężaru gry długim podaniem, które w efekcie przynosi stratę. Jest opcja ponownego grania przez linię obrony, ale minimalny błąd może spowodować natychmiastowy doskok Górnika, więc nie ma tu jednoznacznie dobrej decyzji dla piłkarza, ale też i trenera.Górnik odcina od gry drugą linię gospodarzy. Maciej Sadlok decyduje się na przeniesienie ciężaru gry długim podaniem, które w efekcie przynosi stratę. Jest opcja ponownego grania przez linię obrony, ale minimalny błąd może spowodować natychmiastowy doskok Górnika, więc nie ma tu jednoznacznie dobrej decyzji dla piłkarza, ale też i trenera. EkstraStats.pl

Ciężko ocenić na ile trafnym pomysłem było wprowadzenie drugiego napastnika, bo niecałe 10 minut po wejściu Pawła Brożka gospodarze stracili Arkadiusza Głowackiego. Na pewno nie pomogło im to w odzyskaniu kontroli nad środkiem pola, gdzie nie mieli już przewagi zawodnika.

Mecz w Krakowie mógł się podobać, nie tylko ze względu na emocje. Oba zespoły zagrały solidne zawody, zaprezentowały swoje największe atuty, a jedynym zarzutem może być fakt, że nie były w stanie tego zrobić  przez więcej niż 45 minut. Liderem Ekstraklasy, zupełnie zasłużenie, pozostaje beniaminek z Zabrza.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.