Ekstraklasa. Czy Jarosław Niezgoda zbawi Legię Warszawa?

Coraz więcej wskazuje, że Jarosław Niezgoda okaże się rozwiązaniem na kłopoty Legii w ataku. Gdy tylko dostaje szansę gry w pierwszym składzie, to udowadnia, że warto na niego stawiać. - Już rok temu czułem się gotowy na Legię - powiedział napastnik mistrzów Polski w rozmowie ze Sport.pl.

W bieżącym sezonie ze wszystkich napastników Legii najczęściej grał Armando Sadiku. Albańczyk wystąpił w dziesięciu ligowych meczach, ale strzelił tylko dwa gole. 357 minut – tyle średnio czeka na bramkę. Ma znacznie gorszy bilans od 22-latka Niezgody, który uzbierał już cztery trafienia.

Niezgoda na strzelenie gola potrzebuje zaledwie 102 minut. Ogółem zagrał w siedmiu ligowych meczach, w tym w czterech od pierwszej minuty. Za każdym razem, gdy grał w pierwszym składzie, strzelał gola. W kadrze jest także Daniel Chima Chukwu, ale chyba mało kto na niego liczy. W Legii jest od stycznia, a debiutanckiej bramki wciąż nie zdobył. Dlatego rosną oczekiwania wobec Niezgody. Podkręca je także trener Legii.

- Jestem bardzo zadowolony z występu Jarka. Akcje ofensywne wypracowywał cały zespół, ale trzeba zauważyć, że niemal w każdej uczestniczył Niezgoda, który świetnie wykonywał założenia taktyczne. Był aktywny i solidnie realizował swoje obowiązki. Widzę w nim wielki potencjał. Ma szansę zaistnienia w poważnym futbolu - powiedział Romeo Jozak o Niezgodzie, którego bramka zadecydowała o zwycięstwie 1:0 z Lechią Gdańsk w 12. kolejce Lotto Ekstraklasy.

Chybione transfery

Kłopoty ze skutecznością napastników Legii trwają już od stycznia, kiedy z klubem pożegnali się: Nemanja Nikolić i Aleksandar Prijović. Pierwszy jest teraz liderem klasyfikacji strzelców MLS, a drugi jest najskuteczniejszym zawodnikiem ligi greckiej.

Zimą w Legii rozważano wcześniejsze ściągnięcie Niezgody z wypożyczenia z Ruchu Chorzów, jednak ostatecznie zdecydowano się nie tylko na zakontraktowanie Chukwu, ale i wypożyczenie Tomáša Necida. I kiedy Nigeryjczyk leczy kontuzję, a Czech przestał łapać się do kadry meczowej [w rundzie wiosennej zagrał tylko 6 meczów, w których strzelił jednego gola], 22-latek zdobywał kolejne bramki dla Ruchu.

Już zimą część kibiców Legii domagała się powrotu Niezgody, który w Chorzowie spisywał się bardzo dobrze. W lidze zanotował dziesięć trafień i cztery asysty.

- Już rok temu czułem się gotowy na Legię, ale czy faktycznie byłbym wtedy wzmocnieniem dla mistrzów Polski? Tego nie wiem. Szczególnie, że często łapałem kontuzje. Wypożyczenie mi jednak bardzo dużo dało. Zdobyłem cenne doświadczenie i udowodniłem, ze mogę strzelać gole na poziomie Lotto Ekstraklasy. Sprawiłem, że Legia mogła we mnie uwierzyć – powiedział Niezgoda w rozmowie ze Sport.pl.

I dodał: - Czy rok temu żałowałem, że nie grałem w Legii? Trochę tak, przecież pewnie każdy polski ligowiec marzy o występach w Legii. I podobnie było ze mną.

Przepłacony Sadiku i "nowy Wojciech Kowalczyk"

Sadiku zaczął już irytować swoją nieskutecznością. Wszystko wskazuje, że Jozak zaufa teraz Niezgodzie, który w odróżnieniu od ”najdroższego zawodnika w historii Legii” [Dariusz Mioduski deklarował, że Sadiku kosztował Legię aż 1,5 mln euro], ma łatwość w zdobywaniu bramek.

- Ile by Sadiku nie kosztował, to i tak odnoszę wrażenie, że został przepłacony. To typ zawodnika, który gra kompletnie bez polotu. Jego styl gry charakteryzuje się prostotą, a czasami wręcz boiskowym ”prostactwem”. Obecność Albańczyka na murawie mogą bronić tylko bramki, ale przecież ich nie zdobywa zbyt często. Uważam, że trzeba dać szanse Niezgodzie. Nie jest to typ napastnika, który będzie kreował grę, ale przynajmniej skutecznie wykańcza akcje. Ma ten szósty zmysł w polu karnym i nosa do bramek. Można powiedzieć, nieco na wyrost, że to nowa wersja Wojtka Kowalczyka, czyli napastnika bez kompleksów. Jest za wcześnie, aby mówić, że Niezgoda na pewno poprawi niemoc strzelecką Legii, bo jeszcze wiele się może wydarzyć. Ale czas powinien działać na jego korzyść, ponieważ kiedy Guilherme odzyska wysoką formę, a Miroslav Radović wróci po kontuzji, to Niezgoda będzie miał jeszcze łatwiej niż teraz. Obecnie brakuje wokół niego zawodników, którzy będą kreowali dużo sytuacji – powiedział Tomasz Lipiński, komentator Canal +.

W niedzielę Legia zmierzy się w Krakowie z Wisłą. Tak prestiżowe spotkanie, to świetna okazja, aby Romeo Jozak przestał mieć wątpliwości, na którego napastnika stawiać. Legia bez snajpera gwarantującego kilkanaście bramek w sezonie, będzie miała duże problemy, aby obronić mistrzostwo.

Po dwunastu kolejkach Lotto Ekstraklasy Wisła jest piąta i ma dwadzieścia punktów, a Legia zajmuję szóstą pozycję z dorobkiem dziewiętnastu "oczek".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.