Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Rafał Wolski: Trochę tak, chociaż byłem przecież powołany już na mecz z Rumunią, ale wtedy nie zagrałem. Fajnie, że selekcjoner wciąż o mnie pamięta. I to mimo, iż praktycznie całe lato rehabilitowałem się. Widocznie wcześniej musiałem pokazać coś, co utkwiło w pamięci trenera. Wierzę w to, że Nawałka widzi mnie w swojej koncepcji i że będzie jeszcze okazja współpracować.
Nie tylko dla was, dla mnie też. Patrząc na ławkę rezerwowych kilku kolegów miało większe szanse na grę, na przykład Maciek Makuszewski, Kamil Wilczek, Łukasz Teodorczyk. Ich selekcjoner zna lepiej i dłużej. Widać jednak, że trener lubi stawiać na świeżą krew.
Na pewno inaczej. Wiadomo, że wynik meczu był już ustalony, ale trafienie w reprezentacji ma swoją wartość. Mecze kadry ogląda kilka milionów kibiców, trybuny zazwyczaj są wypełnione do ostatniego miejsca, więc i oddźwięk takiego gola jest inny, niż bramki ligowej. Poza tym bez znaczenia nie jest fakt, że reprezentowałem swój kraj.
Od początku narzuciliśmy swój styl gry. Bramka padła już po pierwszej akcji. To dało nam spokój. Ale mimo komfortu nie osiedliśmy na laurach, tylko walczyliśmy o kolejne trafienia. A to cechuje zespoły, które są świadome swojej wartości, które wierzą w siebie. Polska w ostatnich latach nie miała zbyt dużo sukcesów, ale widać, że nasza mentalność się zmienia. Potwierdziliśmy to w Erywaniu i Warszawie.
Z jednej strony tak, bo to były ostatnie przed mundialem mecze o punkty. Ale z drugiej strony do turnieju w Rosji zostało jeszcze osiem miesięcy. A w życiu piłkarza to długi okres. Dlatego nie chcę myśleć o tym, co będzie w maju i czerwcu. Mam jednak przeczucie, że jeśli nie stracę miejsca w klubie i będę grał na wysokim poziomie, to moja szansa na powołanie będzie dużą. Wszystko zależy więc ode mnie. I od zdrowia.
Zyskałem dużo doświadczenia. Tego nikt mi nie zabierze. Najważniejsze, że wyciągnąłem wnioski.
Takie, że chcę grać; że idąc do klubu trzeba patrzeć na możliwość występów. Bo na samym końcu chodzi tylko o piłkę. Moje zagraniczne wojaże nie były udane, ale dzięki nim mogłem uodpornić się od czynników zewnętrznych. W Mechelen miałem co prawda dobrego konkurenta, Sofiane Hanniego, który miał odejść po pół roku. A został w klubie i dopiero niedawno przyszedł do Anderlechtu Bruksela, gdzie został kapitanem. Nie miałem z nim wielkich szans, ale i tak zrobiłem niewiele, aby tą rywalizację wygrać. Przegrałem z Hannim i przegrałem z sobą. Potrzebowałem jednak czasu, aby to zrozumieć.
Gram regularnie i to całkiem nieźle. Dzięki Lechii trafiłem znowu do reprezentacji Polski. Miasto jest świetne, klub także. Szkoda trochę, że zabrakło nam gry w europejskich pucharach…
Strasznie szkoda tej porażki. Długimi fragmentami spychaliśmy Legię do obrony, a niewiele zespołów w Polsce potrafi zagrać taką piłkę. Wiadomo, że na końcu liczą się punkty i tylko z nich będziemy rozliczani. Ale po takim spotkaniu, jak te na Łazienkowskiej, jest dużo pozytywów. Mocno wierzę w to, że w ciągu kilku najbliższych tygodni obudzimy się na dobre i zaczniemy punktować.
Lechia ucina wszystkie rozmowy.
Tak, chciałbym jeszcze wyjechać. Uważam, że tym razem byłoby mi dużo łatwiej wejść do zagranicznej drużyny. Kiedy ruszałem do Włoch byłem młodym chłopakiem zmagającym się z kontuzją. I nie dałem rady. Ale zdobyłem doświadczenie, które chciałbym jeszcze wykorzystać.
Nic dodać, nic ująć.