Ekstraklasa. Trzy sensowne zagrania na krzyż. Mistrz Polski znowu nie zagrał jak mistrz [OCENY]

W sobotę Legia Warszawa przegrała we Wrocławiu ze Śląskiem (1:2). Zobacz, jak oceniliśmy piłkarzy Jacka Magiery za to spotkanie (skala 1:6).

Arkadiusz Malarz: 3. Przy obu straconych golach bez szans i bez winy. Ale miał kilka udanych interwencji - w 2., 20. i szczególnie w 58. minucie, kiedy obronił strzał Chrapka z dystansu.

Artur Jędrzejczyk: 2. W pierwszej połowie - dokładnie w 17. minucie - zaliczył głupią stratę, która mogła skończyć się golem dla Śląska. W drugiej niczego nie popsuł. A na pewno nie tak bardzo, jak inni. Stąd dwójka. Może trochę na wyrost, ale jak przypomnimy sobie jego słabe mecze od początku sezonu (a w zasadzie od początku roku), to akurat w tym nie wypadł najgorzej.

Inaki Astiz: 1. Od dawna mówi się, że jego największą zaletą jest umiejętność przewidywania ruchów rywali. We Wrocławiu nie przewidział nic. Nie tylko wolno myślał, ale też wolno biegał - spóźniał się z kryciem (drugi stracony gol) i dawał wyprzedzać każdemu piłkarzowi Śląska, który miał na to ochotę.

Michał Pazdan: 4. Po dobrym meczu z Kazachstanem zagrał też całkiem niezły mecz ze Śląskiem. A nawet więcej niż niezły, jeśli spojrzymy na innych. Bo na tle miernie grających kolegów Pazdan wyróżniał się swoimi pewnymi interwencjami.

Adam Hloušek: 2. Długo nie rzucał się w oczy. I dobrze, bo ostatnio jak się rzucał, to jedynie irytował. Mniej więcej po godzinie gry o tym, że Hloušek jest na boisku, postanowił przypomnieć jednak sędzia, który podyktował dla Śląska rzut karny po jego przypadkowym zagraniu ręką (na dodatek chyba nawet za polem karnym).

Thibault Moulin: 1. Pewnie dostałby wyższą notę (niewiele, ale wyższą), gdyby w 68. minucie nie pozorował krycia Madeja. Ale że pozorował - pozwolił rywalowi na dośrodkowanie, po którym padła druga bramka - to na nic lepszego nie zasłużył.

Michał Kopczyński: 1. Kiedy powinien zwolnić akcję, to ją przyspieszał. Kiedy powinien ją przyspieszyć - zwalniał. To znaczy głównie zwalniał albo się nie angażował. Zupełnie nieprzydatny w ofensywie. W defensywie też nie za bardzo.

Tomasz Jodłowiec: 1. Początek miał nawet niezły, ale potem było już tylko gorzej. Nie tylko przestał wygrywać pojedynki, ale też w głupi sposób zaczął tracić piłki, prowokując przy tym okazje dla gospodarzy.

Cristian Pasquato: 3. Gdy już był przy piłce, to podawał celnie i do przodu. Problem w tym, że był przy niej bardzo rzadko. Nie dostawał podań. Ale i tak zasłużył na trójkę, bo zaliczył jedno z trzech (no może czterech) sensownych ofensywnych zagrań Legii w tym meczu. To po jego dośrodkowaniu z rzutu wolnego legioniści strzelili gola Śląskowi.

Armando Sadiku: 2. Przed przerwą zaliczył asystę, która trochę przykryła jego fatalny strzał (chwilę wcześniej piłka po uderzeniu Sadiku zamiast do bramki poleciała na aut). Ale przykryła tylko na chwilę, bo to był jedyny pozytyw w jego grze. No i jeden z kilku pozytywów w całej grze Legii pod bramką Śląska.

Jarosław Niezgoda: 4. Autor trzeciego udanego i zarazem najważniejszego zagrania Legii w tym meczu. To on w 36. minucie oddał strzał, który dał Legii prowadzenie. Wcześniej zmarnował dobrą okazję po dograniu od Pasquato, a po przerwie kropnął mocno zza pola karnego, ale wprost w bramkarza. Ale chociaż próbował, starał się, biegał, co doceniamy.

Sebastian Szymański, Dominik Nagy i Krzysztof Mączyński grali krótko i nie pokazali nic, by zasłużyć na ocenę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.