Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Arkadiusz Malarz: 4. Przed przerwą miał niewiele pracy, by nie napisać, że nic (jedno wyłapane dośrodkowanie, jedno wybicie - nieudane - pod pressingiem rywala). W 52. obronił strzał Piszczka. Pod koniec meczu raz piąstkował piłkę. I to wszystko. Ale czwórka za czyste konto jest. OK, może trochę na wyrost, ale przy obecnej dyspozycji Legii w obronie odbieramy to jednak jako sukcesik.
Artur Jędrzejczyk: 1+. Poprawny występ w defensywie. To znaczy tylko poprawny, bo od reprezentanta Polski wymagamy zdecydowanie więcej. Wymagamy nie tylko skutecznej gry w obronie, ale też gry do przodu. Czytaj: wymagamy udanej gry do przodu, choćby jednego celnego dogrania albo choćby celnego strzału głową po stałym fragmencie gry (w 88. minucie odnotowaliśmy niecelny).
Jakub Czerwiński: 2. Na początku spotkania ofiarnym wślizgiem przerwał groźną akcję Sandecji. Potem już specjalnie się wysilać nie musiał. Gdyby nie sytuacja z 52. minuty, kiedy w pozornie prostej sytuacji minął się z piłką, napisalibyśmy, że to najpewniej grający obrońca Legii. Ale że się minął, to nie wiemy co napisać. To znaczy wiemy tyle, że ocena Czerwińskiego idzie w dół.
Michał Pazdan: 2. Zaczął mecz od głupiej straty. Potem błędów nie popełniał, ale też nie za bardzo miał kiedy, bo grający w dziesiątkę goście nie atakowali bramki Malarza. To po jego wyjściu ze strefy obrony i przepchnięciu rywala, Legia strzeliła pierwszego gola. Ale pisać, że to jego zasługa, to za wiele. Jedynie mały plus - tyle można dostawić.
Adam Hlousek: 1. Na początku spotkania dwa razy dał się ograć na własnej połowie. Tuż przed przerwą poślizgnął się na piłce pod polem karnym Sandecji. I to w zasadzie tyle o jego grze, bo gdybyśmy mieli tutaj analizować każdą jego nieudaną wrzutkę, to musielibyśmy te oceny wystawiać do rana.
Michał Kucharczyk: 1+. Przed przerwą raz przepuścił piłkę między nogami rywala (podał do Sadiku) i wygrał jeden pojedynek na skrzydle. Później, ale też wcześniej, był wolny i przewidywalny, nie zmuszał obrońców Sandecji do wysiłku. W doliczonym czasie gry też był wolny, ale Brzyski był jeszcze wolniejszy, stąd gol. I dostawiony plus do oceny.
Michał Kopczyński: 3. Dobrze asekurował kolegów, którzy biegali z piłką pod pole karne Sandecji. Sam też czasem biegał. To po faulu na nim z boiska już w 20. minucie wyleciał Grzegorz Baran. I za to plus, tak samo jak za kilka prostopadłych podań, których akurat się po nim nie spodziewaliśmy, ani ich nie oczekiwaliśmy.
Krzysztof Mączyński: 2. Na początku spotkania podawał albo do boku, albo do tyłu. Po czerwonej kartce dla Sandecji zaczął grać odważniej. Ale i tak niewiele z tej jego ofensywnej gry wynikało. Zmieniony w 71. minucie przez Moulina.
Cristian Pasquato: 3. Gdy miał piłkę przy nodze, to z reguły jej nie tracił. Ale gdy musiał o nią walczyć, to czasami odpuszczał. Ale przynajmniej próbował. A nawet nie tyle próbował, ile w pierwszych minutach biegał jak nakręcony - podawał, strzelał, a nawet wracał do obrony, gdzie co prawda trochę pozorował grę (odpuszczał pojedynki), ale przynajmniej wracał. Zdjęty z boiska w 54. minucie.
Dominik Nagy: 2+. W 7. minucie popsuł groźną kontrę Legii po tym, jak nieudolnie dograł piłkę w pole karne Sandecji. Później też miał problemy. Ale przynajmniej - tak jak Pasquato - się starał. Szarpał, próbował rajdów lewą stroną, zejść do środka i strzałów. A że nie wychodziło, to już inna sprawa.
Armando Sadiku: 2+. Przed przerwą oddał trzy strzały - dwa niegroźne i jeden groźny (w boczną siatkę). Po przerwie już nie liczyliśmy jego strzałów. Nie zwracaliśmy na to uwagi, bo nie za bardzo było na co. Jedyne, za co go można pochwalić w drugiej połowie, to za wślizg, po którym gola strzelił rezerwowy Hamalainen.
Guilherme: 2. Wszedł na boisko za Pasquato. I zaczął mecz od krzyków w kierunku arbitra, sygnalizując, że Brzyski zagrał piłkę ręką. Nic nie zdziałał. Potem wziął się za rozgrywanie, ale wychodziło mu to średnio. Gorzej od Pasquato.
Kasper Hamalainen: 5. Cztery minuty po wejściu na boisko (za Hlouska) strzelił gola, czyli zrobił to, czego w kilkadziesiąt minut nie potrafili zrobić inni. Jakby nie patrzeć - przewrażliwieni: wybaczcie - bohater Legii, który w doliczonym czasie gry zaliczył jeszcze asystę przy golu Kucharczyka.
Thibault Moulin nieźle rozgrywał piłkę, ale był na boisku za krótko (od 71. minuty) i nie zrobił nic ekstra - jak np. Hamalainen - by zasłużyć na ocenę.