Superpuchar, czyli polska premiera VAR

- VAR to nie jest poszukiwanie ideału sędziowania. VAR to eliminowanie skandali - mówi Szymon Marciniak, który sędziuje w piątek starcie Legii z Arką o Superpuchar: pierwszy w Polsce mecz z aktywnym systemem wideo powtórek

Zaczynają o 20.30 na stadionie Legii. Szymon Marciniak i jego asystenci na boisku, a Paweł Gil i jego pomocnicy w specjalnym wozie technicznym zaparkowanym pod trybunami stadionu. Są na razie w Polsce dwa takie wozy dla Video Assistant Referee, każdy kosztował około miliona złotych. Wideosędzia siedzi w takim wozie przed ścianą ekranów, z obrazami z ośmiu różnych kamer. Trzyma specjalnego pilota, którym może zaznaczać sytuacje i cofać je do analizy. Ma przycisk, którym może się połączyć z sędzią głównym, i tylko wówczas główny słyszy jego głos. On natomiast ma cały czas nasłuch rozmów głównego z sędziami asystentami. Dzięki temu ma więcej informacji o tym, co sędziowie widzieli na boisku, dlaczego główny zdecydował tak a nie inaczej.

Akcja bramkowa - analiza od początku fazy ataku

Sędzia VAR też ma swoich pomocników: doświadczonego operatora, który pomoże w wybieraniu najlepszych ujęć do analizy, oraz sędziego asystenta, który ogląda mecz dalej, w czasie gdy sędzia VAR przewija wybraną sytuację i analizuje: dać znać sędziemu głównemu by zmienił decyzję, czy nie. Co ważne: jeśli to akcja bramkowa, to można ją przewijać aż do początku fazy ataku, i jeśli po drodze było jakieś niezauważone przewinienie – drużyna zdobyła piłkę dzięki nieodgwizdanemu faulowi, albo był spalony – to bramka zostanie anulowana. Ocena akcji bramkowej to może być też najbardziej widoczna dla widza zmiana w warsztacie sędziego głównego: w systemie VAR lepiej jest, gdy główny poczeka chwilę z reakcją, puści akcję, by się rozstrzygnęło czy będzie gol czy nie, nawet jeśli wydaje mu się że była po drodze jakaś nieprawidłowość. Bo szkoda przerywać akcję i skazywać się na pytania: co by było gdyby, skoro i tak nieprawidłowość można wychwycić na powtórce i bramki nie uznać.

Rozmowy kontrolowane

Wszystkie rozmowy: sędziego Marciniaka ze swoim zespołem, i sędziego Gila z Marciniakiem będą nagrywane i razem z zapisem z kamer trafią do bazy danych IFAB, czyli organizacji odpowiadającej za przepisy piłki nożnej. I tak jest w każdym meczu z VAR. Te nagrania będą przez IFAB analizowane i weryfikowane: jak zadziałał VAR i czy sędziowie w niczym nie uchybili zasadom jego stosowania, spisanym na 60 stronach specjalnego protokołu. A zasada najważniejsza brzmi: VAR ma być stosowany tylko w sytuacjach czarno-białych. Zmieniać tylko decyzje, które były w oczywisty sposób błędne. Oczywisty - jeśli to sytuacja, w której są kontrowersje
interpretacyjne, sędziemu VAR nie wolno wkraczać.

Nie być osłem ze Shreka

– Mam za sobą ponad 250 meczów w lidze i kiedy staję się sędzią VAR też muszę w sobie zwalczyć instynkt sędziego boiskowego, chęć reagowania na wszystko. Nie mogę być jak osiołek ze Shreka, który cały czas się wyrywa: ja też, ja też. Może być i tak, że użyję systemu raz na pięć meczów, jeśli tylko raz będzie to konieczne – mówi Gil. A jako klasyczny przykład sytuacji, w której sędzia VAR musi się powstrzymać od interwencji, prezes PZPN Zbigniew Boniek podaje nieuznaną  bramkę dla Korony Kielce w meczu ostatniego sezonu z Legią. Sędzia uznał, że Bartosz Kwiecień popychał przed zdobyciem bramki Łukasza Brozia. Decyzja kontrowersyjna, ale nie było wątpliwości, że sędzia całe zdarzenie widział. Więc sędzia VAR nie miałby podstaw do interwencji.

„My nie szukamy ideału. My walczymy z golami ręką Siemaszki czy ze spalonego Hamalainena”

– Może zainterweniować, jeśli ma podejrzenie, że główny nie widział tego pchnięcia. Może zapytać: „Widziałeś? Może lepiej zobacz”. Dlatego ważna jest komunikacja między sędziami, nasłuchiwanie jej. Już od pierwszych szkoleń VAR, które przechodziłem w Zurychu i w Coverciano, słyszałem: ten system to nie jest poszukiwanie ideału. To jest pomoc w unikaniu skandali, błędnych decyzji o których długo się dyskutuje. Mówiąc najprościej, to jest system który ma wyeliminować gole Siemaszki ręką, czy Hamalainena ze spalonego. Ewidentne, a niezauważone przekroczenia przepisów. Dobry sędzia VAR nie może chcieć zostać bohaterem. Z kolei sędzia główny musi zrozumieć, że to żaden wstyd być poprawionym przez VAR, że to nie wstyd podejść do monitora przy boisku i obejrzeć sytuację (sędzia główny może interwencję VAR przyjąć na wiarę, może też chcieć sam obejrzeć powtórkę, ma tu wybór –red.), żaden wstyd przyznać się do błędu i zmienić decyzję. Zresztą, my już jesteśmy inną generacją sędziów. Nie pretendujemy do nieomylności. I wiemy, że to może być system ratujący nasze kariery  – mówi Szymon Marciniak. Interwencje VAR mogą dotyczyć tylko czterech sytuacji: prawidłowości zdobytej bramki, słuszności czerwonej kartki (bezpośredniej, nie za drugą żółtą), rzutu karnego oraz sytuacji, gdy sędzia pokazał kartkę niewłaściwemu zawodnikowi. To oznacza, że VAR analizuje też powtórki przy awanturze na boisku.

VAR na siedmiu z ośmiu meczów każdej kolejki, ale początkowo głównie na sucho

Od nowego sezonu ekstraklasy dwa wspomniane wozy VAR będą ruszać w Polskę w każdym dniu, gdy gra liga. Mają być na siedmiu z ośmiu meczów każdej kolejki. Ominą tylko jeden mecz sobotni: bo w sobotę są trzy spotkania ekstraklasy, a wozy są dwa. Mają się też pojawiać na niektórych meczach Pucharu Polski i niektórych I ligi – gdy nie będzie akurat grała ekstraklasa. Ale początkowo to będzie głównie VAR-owanie na sucho – czyli offline, bez łączności między sędzią głównym a sędzią VAR. Dlatego, że na razie tylko Szymon Marciniak ma w Polsce pełne uprawnienia systemu VAR. Był wideosędzią w co najmniej pięciu meczach testowych (czyli – analizował zapis kamer, ale nie łączył się z sędzią na boisku), wideosędzią w co najmniej pięciu meczach z aktywnym systemem (analizował i łączył się, pomagając wyeliminować błędy), i poprowadził na boisku co najmniej trzy spotkania nie o punkty, w których to jemu VAR podpowiadał. A sędzia Gil jest jednym z kilku polskich sędziów, który ma uprawnienia VAR, czyli za sobą pięć meczów na sucho i pięć z aktywnym systemem. Gilowi brakuje jeszcze do pełnych uprawnień meczów w roli głównego. Następnym sędzią po Marciniaku z kompletem uprawnień certyfikowanych przez IFAB będzie zapewne Bartosz Frankowski.

PZPN woli z pełną adrenaliną

Kolejnych sędziów z uprawnieniami będzie przybywać, szkolenia trwają, wszystko dzieje się w biegu, bo PZPN dopiero kilkanaście tygodni temu zdecydował że wprowadza VAR. I w przeciwieństwie do Holendrów czy Czechów, nie chciał długo ćwiczyć offline, tylko od razu zdecydował się na wersję z pełną adrenaliną. Polska jest dopiero czwartym krajem, w którym ten aktywny system rusza: po Niemcach, Włochach i USA.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.