Wieli finał, po którym poznamy nowego mistrza Polski, zostanie rozegrany w niedzielę, ale wielkie emocje zaczynają się już w piątek. O godz. 20.30 swoje ostatnie mecze w tym sezonie rozegrają drużyny z grupy spadkowej. Do najciekawszych pojedynków dojdzie w Lubinie i Chorzowie. Zagłębie zmierzy się z Arką, a zdegradowany Ruch z przedostatnim w tabeli Górnikiem Łęczna.
Arka i Górnik mają po 21 punktów, ale w lepszej sytuacji są gdynianie. Po pierwsze dlatego, że są tuż nad strefą spadkową, a po drugie czeka ich mecz z Zagłębiem, które od dawna zapewniło sobie pozostanie w ekstraklasie. W dodatku mówi się, że Piotr Stokowiec, szkoleniowiec Zagłębia miałby wystawić kilku juniorów do pierwszego składu.
Dużo trudniejsze zadanie czeka Łęczną. Drużyna prowadzona przez Franciszka Smudę musi wygrać na wyjeździe z Ruchem i liczyć na potknięcie Arki. W dodatku Górnik przeżywa ogromne problemy finansowe. Piłkarze od dawna nie widzieli pensji na swoich kontach. W przypadku spadku przyszłość klubu stanie pod dużym znakiem zapytania. Brak występów w najwyższej klasie rozgrywkowej to pożegnanie się z 7 milionami złotych za prawa telewizyjne.
Największe hity czekają nas jednak w niedzielę, gdzie po raz pierwszy w historii ekstraklasy dojdzie do dwóch małych finałów. W dodatku wszystko w ostatniej kolejce. Mistrzostwo Polski zdobędzie jedna z czterech drużyn: Legia, Jagiellonia, Lech albo Lechia.
Celem nie tylko jest prestiż, zapisanie się w historii, ale również duże pieniądze. O ile Legia tydzień temu zapewniła sobie udział w europejskich pucharach, tak dla Jagiellonii, Lecha lub Lechii, sezon może zakończyć się ogromnym sukcesem lub największą porażką. Któraś z wymienionych drużyn na pewno obejdzie się smakiem i zabraknie jej w europejskich rozgrywkach. To oznacza duże straty w budżetowej kasie.
Mistrz Polski dostanie prawie 5 milionów złotych, dla wicemistrza przewidziano 3,7 mln, a za trzecie miejsce 2,5 mln. Za każde miejsce niżej w tabeli na konto klubów wpłynie 200 tys. zł mniej - informuje PS.