Ekstraklasa. Jak Lech Poznań pokonał Wisłę Kraków? [ANALIZA]

Lech Poznań utrzymał się w wyścigu o mistrzostwo wygrywając z Wisłą Kraków 2:1. Ozdobą niedzielnego spotkania w Poznaniu była otwierająca wynik bramka Radosława Majewskiego. Lech nie stracił punktów, mimo oddania inicjatywy w drugiej połowie.

W pierwszej połowie w Poznaniu oglądaliśmy wyrównany mecz i choć faworyt prowadził to przebieg spotkania mógł zwiastować emocje po przerwie. Bardzo nerwowo grali obrońcy i bramkarz Lecha, co Wisła wykorzystywała posyłając długie podania w kierunku Zdenka Ondráška lub schodzących skrzydłowych. Taka akcja przyniosła Wiśle bramkę kontaktową, chociaż kluczowy był oczywiście błąd na przedpolu Matúša Putnockiego.

Plan Wisły na szybkie przechodzenie do ataku wydawał się dobry, bo też ciężko było oczekiwać gry pozycyjnej bez Pawła Brożka i Krzysztofa Mączyńskiego na boisku. Dużo miejsca było więc w środku pola - goście nie angażowali wielu graczy w ataki, a Lech zostawiał swoich ofensywnych zawodników wysoko, tak by po zebranej długiej piłce od razu wyjść z kontrą. Szybka gra Wisły i przechodzenie na połowę Lecha długim podaniem także powodowała rozciągnięcie formacji.

Wisła nie potrafi stworzyć przewagi atakując małą liczbą graczy, co przekłada się na podejmowanie złych decyzji. Po tej stracie Małeckiego rozpocznie się akcja na 2:0.Wisła nie potrafi stworzyć przewagi atakując małą liczbą graczy, co przekłada się na podejmowanie złych decyzji. Po tej stracie Małeckiego rozpocznie się akcja na 2:0. screen

Druga połowa przyniosła zmiany w grze obu zespołów, częściowo oczywiście wymuszone. Kontuzjowanego Macieja Gajosa zastąpił Łukasz Trałka, a Lech przeszedł na typową grę dwójką defensywnych pomocników. Miało to dwa konkretne skutki – zamknięcie środka pola, ale też oddanie Wiśle miejsca na rozgrywanie ataku pozycyjnego. Nenad Bjelica mógł sobie na to pozwolić, bo miał wynik, ale też nie można odmówić gospodarzom szczęścia – dwa razy słupek uchronił Matúša Putnockiego od utraty gola.

Ofensywa Lecha wysoko - czterech zawodników na połowie rywali. Formacje bardzo rozciągnięte, Wisła jest zmuszona grać długą piłką.Ofensywa Lecha wysoko - czterech zawodników na połowie rywali. Formacje bardzo rozciągnięte, Wisła jest zmuszona grać długą piłką. screen

Wisła po wejściu Semira Štilicia zyskała kolejnego ofensywnego gracza, zmusiła Lecha do bardziej defensywnej gry i wreszcie udawało jej się posyłać piłki w pole karne. Idąc za ciosem Kiko Ramirez wpuścił na końcówkę Pawła Brożka, lepiej czującego się w grze kombinacyjnej niż Zdenek Ondrášek. Dzięki obecności Štilicia w tercji obronnej Lecha Wisła mogła sobie pozwolić na utrzymanie piłki i spokojniejsze rozgrywanie akcji niż w pierwszej połowie. Wreszcie do ataków mieli czas podłączyć się boczni obrońcy. Pol Llonch zapewniał dużo większy spokój w rozegraniu akcji niż Alan Uryga, co miało efekt w postaci wyższego posiadania piłki przez Wisłę i przekładania go na okazje bramkowe.

Indywidualne krycie odcina pomoc Wisły od gry. Środek Lecha nie pilnuje pozycji (każdy gracz w innym miejscu), tylko swoich bezpośrednich rywali.Indywidualne krycie odcina pomoc Wisły od gry. Środek Lecha nie pilnuje pozycji (każdy gracz w innym miejscu), tylko swoich bezpośrednich rywali. screen

Lech miał więcej celnych strzałów, ale też kilka niepotrzebnych - zza pola karnego zablokowanych przez obrońców. Miejsce było dobre, jednak chyba można było się pokusić, przynajmniej w niektórych sytuacjach, o poszukanie dogrania do Dawida Kownackiego. Podstawowy napastnik Lecha nie dostał w zasadzie żadnej piłki, z której mógłby się wykazać wykończeniem akcji.

Po wejściu Trałki Lech grał na dwóch defensywnych pomocników, ustawionych głębiej, ale też szczelniej, bliżej siebie.Po wejściu Trałki Lech grał na dwóch defensywnych pomocników, ustawionych głębiej, ale też szczelniej, bliżej siebie. screen

Wisła nie skończy tego sezonu niżej niż na szóstym miejscu, a na początku rundy finałowej miała jeszcze szansę na europejskie puchary. Jedyny zarzut, jaki można mieć do trenera Ramireza po udanej wiośnie to zbyt bojaźliwe podejście do teoretycznie silniejszych rywali. W meczach z Lechią Gdańsk czy Legią Wisła potrafiła prowadzić grę w drugiej połowie, podobnie jak w niedzielę z Lechem. Widać było w tych spotkaniach, że Ramirez ma niezły, poukładany zespół, więc nie mając nic do stracenia w ostatnich dwóch miesiącach mógł sobie chyba pozwolić na większe ryzyko.

Więcej informacji i statystyk Ekstraklasy znajdziecie na www.ekstrastats.pl

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.