Sandecja swoje w tym sezonie wygrała, ale środowy awans do piłkarskiej elity dały jej wyniki innych. GKS Katowice przegrał z Górnikiem Zabrze, Olimpia Grudziądz uległa Chojniczance, a szansę na przegonienie Nowego Sącza straciły też Wigry Suwałki. Mecze tych drużyn rozpoczęły się później niż starcie Sandecji ze Zniczem (5:2). Piłkarze ekipy z Małopolski po wygranej udali się do domów. To tam zaczęły dobiegać ich dobre informacje z innych pierwszoligowych boisk. Szkoleniowiec i prezes drużyny emocjonowali się natomiast hitem ekstraklasy.
-Oglądałem z trenerem Radosławem Mroczkowskim Legia - Lech w mojej restauracji , aż tu nagle pojawiła się cała drużyna i sztab szkoleniowy. Mamy Ekstraklasę! Zrobiło się wesoło, zaczęły się gratulacje. Nie wiem skąd oni wiedzieli, że tam jesteśmy – zdradza z uśmiechem prezes Sandecji Andrzej Danek. Pytany o szczegóły dopowiada tylko, że skończyło się na toaście, a świętowanie nie trwało długo. – Kolejny mecz mamy przecież w weekend – przypomina.
Największy sukces w 107-letniej historii klubu przyszedł do wszystkich nieco poza boiskiem, ale był przecież wynikiem fantastycznej formy drużyny na wiosnę.
- Szczerze to nie myślałem, że będę cieszył się już w środę. Marzyło mi się jedynie byśmy do Legnicy, na ostatni mecz jechali już jak na wycieczkę, z awansem w kieszeni, a tu takie rozstrzygnięcia. Oczywiście jest w tym też nasza zasługa, bo przypomnę, że wygraliśmy osiem meczów z rzędu - podkreśla prezes Danek. Szczególne cenne okazało się niedawne zwycięstwo z jednym z kandydatów do awansu GKS Katowice. Trener Mroczkowski od końca kwietnia nie miał ułatwionego zadania, bo kontuzji doznał będący wtedy w znakomitej formie Maciej Małkowski.
- Wszyscy mówili, że bez Małkowskiego to już jest po Sandecji, no to chłopaki pokazali jak się sprawy mają. Na boisku jeden walczył za drugiego i właściwie wszystko było do przodu – przypomina prezes Danek. Przed sternikiem Sandecji teraz sporo pracy, musi skonkretyzować plan „Nowy Sącz w Ekstraklasie”. Warunek podstawowy, czyli założenie spółki, już został spełniony (jej prezesem został Grzegorz Haslik) Teraz czas na finalne rozmowy o kształcie drużyny i miejscu rozgrywania meczów.
- Myślimy o stadionach w Krakowie (Cracovii), Niecieczy (Bruk Bet Termaliki) i Mielcu (Stali). Najbliżej mamy na Termalikę. W Krakowie za to jest sporo studentów z Nowego Sącza, a kibice dwóch klubów są zaprzyjaźnieni. To by mogło dobrze wpłynąć na frekwencję – głośno myśli prezes. Na ostatnich meczach jego drużyny pojawiało się od dwóch do trzech tysiące kibiców. Na razie będą oni musieli za swoimklubem trochę pojeździć. Stadion w Nowym Sączu, ze wsparciem miasta, musi zostać zmodernizowany.
- To co musi być zrobione, chcemy zrobić w tym roku, tak by od lutego rundę rewanżową grać już u nas – zdradza Danek. Na obiekcie przy ul.Kilińskiego trzeba dobudować trybuny, zainstalować podgrzewaną murawę i rozbudować klubowy budynek.
Niemal pewne jest, że z drużyną zostanie trener Mroczkowski.
- Jesteśmy z nim po wstępnych rozmowach. Zadeklarował, że jeśli Sandecja awansuje to zostanie w Nowym Sączu. Myślę, że dotrzyma słowa. Mam nadzieję w tym tygodniu zamkniemy tę sprawę, może nawet jutro – ujawnił nam prezes. Umowa jest ponoć przygotowana trzeba ją tylko podpisać.
Co do wzmocnień w kontekście walki z pozostałymi 15 najlepszymi drużynami w Polsce, trzeba jeszcze poczekać, wiele zależy od pieniędzy. Sandecja w pierwszej lidze nie dysponowała wielkim budżetem, do tej pory było to ok. 2,5 mln złotych, w ostatnim sezonie powyżej trzech. Wydatki nie były duże, w klubie sprawdzali się piłkarze młodzi.
- Połowa naszej drużyny to wychowankowie. Oni chcieli coś udowodnić. Ale mamy też graczy doświadczonych. Taki Maciej Korzym pewnie nie myślał, że wprowadzi Sandecję do esktraklasy, a wrócił i nas do niej wprowadził – uśmiecha się prezes.
Teraz budżet klubu ma wynieść od 10 do 12 mln złotych. -To będą pieniądze od telewizji, miasta i naszych dotychczasowych sponsorów, z którymi też jeszcze będziemy rozmawiać – tłumaczy Danek. Wygląda na bardziej zadowolonego niż przejętego sprawą. Trudno mu się dziwić. Jeszcze wczoraj Legię i Lecha oglądał w telewizji, a za dwa czy trzy miesiące sam sprawdzi ich formę. Jego drużyna do stracenia nie ma nic.