Ekstraklasa. Bogusław Kaczmarek: Peszko z plusem od Małowiejskiego, Bjelica to hiperoptymista

- Uważa pan, że za normalną sytuację, w której walcząc o mistrzostwo Polski trener mówi, że po sezonie odchodzi? Dla mnie to typowy objaw polskiego, piłkarskiego absurdu. To obniża motywację chłopaków z Jagiellonii - mówi Bogusław Kaczmarek po pierwszym z hitów 34. kolejki Ekstraklasy, w którym Lechia Gdańsk rozbiła Jagiellonię Białystok 4:0. W niedzielę Lechia zagra w Poznaniu z Lechem prowadzonym przez - jak mówi były trener Lechii i asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski - "hiperoptymistę" Nenada Bjelicę

Łukasz Jachimiak: Po bezbramkowym remisie z Koroną Kielce Lechia rozbiła Jagiellonię Białystok 4:0 – Piotr Nowak przekonał swój zespół, że nie wszystko stracone, że jeszcze ciągle można walczyć o mistrzostwo?

Bogusław Kaczmarek: Trener zawsze bierze na siebie wszystko co jest związane z niepowodzeniem, więc niech teraz zbiera honory. Ale też zauważmy, że mecz Lechia – Jagiellonia był pełen paradoksów. Oglądałem go w towarzystwie Huberta Małowiejskiego, czyli człowieka ze sztabu Adama Nawałki [Małowiejski jest szefem banku informacji reprezentacji Polski], który przyjechał obejrzeć kilku kandydatów do kadry. Obaj uznaliśmy, że gdyby po pierwszym kwadransie ktoś stwierdził, że Lechia wygra 4:0, to byśmy powiedzieli, że jest niespełna rozumu. Jagiellonia stworzyła dwie sytuacje bramkowe i chociaż jedną powinna wykorzystać. A później rutyna, cwaniactwo, spryt, doświadczenie Sławka Peszki doprowadziły do tego, że Lechia miała rzut karny i po tym jak go wykorzystała, sytuacja diametralnie się zmieniła.

Czyli w swoim notesie przy nazwisku Peszko Małowiejski postawił plus, a kogo jeszcze chwalił i kogo przyjechał obserwować?

- Nie na teraz, nie na Rumunię, ale na przyszłość, w kręgu zainteresowań znajduje się Rafał Wolski. Czy ktoś jeszcze? Przecież w Lechii nie ma już z kogo wybierać, bo Marco Paixao czy Lukas Haraslin grać w reprezentacji Polski nie mogą. A przecież poza Peszką i Jakubem Wawrzyniakiem, który już ma swój przebieg, Lechia ma praktycznie samych obcokrajowców. Kuciak, Haraslin, Vitoria, Maloca, Nunes, Krasić, Paixao, drugi Paixao – jest ich za dużo. Może również dlatego na mecz o mistrzostwo Polski, z liderem ekstraklasy, przychodzi tylko 15 tysięcy ludzi? Kibice chcieliby, żeby drużyna miała namiastkę jakiejś tożsamości, piłkarski rdzeń kręgowy zbudowany z ludzi związanych z regionem. Lechia ma tylko relikty przeszłości, jak Sebastian Mila, który wszystkie poważne rzeczy wygrał gdzie indziej, i jak Piotr Wiśniewski, którego do Lechii z Kaszubii Kościerzyna ściągnął mój syn, będąc trenerem Lechii 13 lat temu. W ogóle obcokrajowcy decydują o tym, jak wygląda nasza liga. Szkoda tylko, że ci piłkarze, którzy są gwiazdami w ekstraklasie, nie znaczą kompletnie nic na arenie europejskiej. I to nawet tej średniej, nie największej. Wyjątków, takich graczy którzy w mocniejszych ligach by sobie poradzili, jest najwyżej kilka. I jest jeden zawodnik kompletnie z innej bajki - Vadis Odjidja-Ofoe z Legii.

Z Legią Lechia zagra w ostatniej kolejce. Do Warszawy może pojechać z szansami na tytuł, czy w niedzielę raczej nie pokona Lecha w Poznaniu?

- Dziwię się, że trener Lecha to taki superoptymista, a nawet hiperoptymista. On ma pretensje do mediów, że krytycznie patrzą na jego drużynę? Przecież Lech gra nierówno. Wpadka w finale Pucharu Polski ma duże znaczenie, a późniejsze zwycięstwa w lidze mniejsze, skoro przychodzi mecz z Legią i w nim nie oddaje się strzału na bramkę rywala. No dobrze, pół strzału oddał Makuszewski. I jak to się ma do stwierdzenia Nenada Bjelicy, że jego zespół jest gotowy do gry w Champions League? Ta kolejka będzie bardzo ważna, mam wrażenie, że jeszcze ważniejsza od wtorkowo-środowej. Jagiellonia zagra u siebie z Legią, nie skreślam jej, ale ciekawe jak się pozbiera po laniu od Lechii. Z kolei Lechia pojedzie do Poznania, żeby tam zagrać z entuzjazmem po wysokim zwycięstwie.

W tabeli prowadzi Legia, która ma 39 punktów, dwa punkty za nią są Jagiellonia, Lech i Lechia – Legia jest faworytem do tytułu?

- Tak, wszystko na to wskazuje, że Legia wygra. Widać, że nabrała pewności, ma dobrego bramkarza, zaczęła jej działać jak trzeba defensywa kierowana przez generała Michała Pazdana, a w drugiej linii jest król naszej ligi, czyli Odjidja-Ofoe. Do tego na ławce są Hamalainen i Kucharczyk, czyli tacy ludzie, którzy wchodząc potrafią decydować o zwycięstwach. Według mojej prognozy Legia wygra, a pozostała trójka do końca będzie walczyć o drugie i trzecie miejsce. Ale z prognozami dotyczącymi polskiej piłki jest jak z naszymi prognozami pogody – ciężko trafić.

Gdyby Pan musiał powiedzieć czy Lechia wygra wszystkie mecze jakie jej zostały – z Lechem w Poznaniu, z Pogonią w Szczecinie i z Legią w Warszawie – to prognozowałby Pan, że nie, skoro faworyta do tytułu widzi Pan w Legii?

- Jak położymy Lechię na szali piłkarskiej Temidy, to możemy liczyć, że się uda, bo Temida jest ślepa. Szczęście Lechia ma. Z Koroną zagrała słabo, zremisowała, a równie dobrze mogła przegrać, później Jagiellonia dominowała przez 15 minut, ale swoich sytuacji nie wykorzystała i w końcu mecz się dla niej zamknął. A nawet miała szczęście, że Lechia strzeliła trzecią bramkę, bo to Jagiellonię uratowało.

Jak to „uratowało”?

- Emocje na ławce gości były bardzo duże, cały czas były protesty, ataki na sędziego. Do trzeciego gola dla Lechii bałem się, że Jagiellonia nie dokończy meczu w 11, a trener wyląduje na trybunach. Taki koniec tego meczu byłby początkiem następnego, rzutowałby na niego. Dlatego nie zgadzam się, że trzecia bramka Jagiellonię dobiła. Bez niej poszłyby kartki, a pewnie też inne kary. Mecz i tak był przegrany, Lechia prowadząc 2:0 nabrała pewności i spokoju, natomiast Jagiellonia nie miała pomysłu, jak zmienić sytuację. Chcę jeszcze wrócić do Lechii – ona ma szansę wygrać w Poznaniu, ale musi wyjść skoncentrowana od pierwszej minuty. Jeżeli wyjdzie jak z Jagiellonią, to nie ma żadnych szans. Ale jeśli niczego nie prześpi, to może być dobrze. Potencjał w zespole jest. Wszelkie wskaźniki mówią, że to ekipa, która powinna walczyć o mistrzostwo, a pierwsza trójka to dla niej minimum. No ale któryś z tych czterech prowadzących zespołów ostatecznie zostanie z niczym, zajmie czwarte miejsce i nie zagra w pucharach.

Który?

- Uważa pan za normalną sytuację, w której walcząc o mistrzostwo Polski trener mówi, że po sezonie odchodzi? Dla mnie to typowy objaw polskiego, piłkarskiego absurdu. To na pewno wpływa na morale drużyny, obniża motywację chłopaków z Jagiellonii. Szkoda, że ta zupa się wylała.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.