W pierwszej połowie wiślacy potwierdzili, dlaczego bardzo trudno było strzelić im w Krakowie gola, a co dopiero myśleć o zwycięstwie na ich stadionie. Lechia nie mogła sobie znaleźć miejsca do gry z powodu zbyt dużego zagęszczenia strefy przed polem karnym gospodarzy. Wąsko ustawiona Wisła pozwalała gościom na trzymanie piłki z dala od własnej tercji obronnej. Bliskie oraz dość głębokie ustawienie obrońców nie dawało szans na znalezienie prostopadłym podaniem któregoś z próbujących się urywać ofensywnych zawodników.
Wisła ustawiona wąsko, zostawia wolne tylko boczne sektory, które w każdej chwili może zaasekurować któryś ze skrajnych zawodników EkstraStats
Ciekawym rozwiązaniem w zespole gości była zmiana ustawienia przy rozgrywaniu ataku pozycyjnego. W fazie defensywnej ich wyjściowe 1-3-4-3 naturalnie przechodziło w grę piątką obrońców, kiedy za skrzydłowymi rywali schodzili wahadłowi Lukáš Haraslín i Sławomir Peszko.
Lechia w piątkę w linii obrony - wahadłowi Haraslin i Peszko zbiegają za skrzydłowymi. EkstraStats
Jeśli Wiśle udało się zawiązać akcję na połowie gości, to ich ustawienie zmieniało się nawet w 1-5-4-1, w zależności ilu graczy gospodarzy było zaangażowanych w atak. Z kolei po przejęciu piłki Lechia przechodziła w grę czwórką z tyłu. Peszko zajmował pozycję skrzydłowego, Wawrzyniak przesuwał się do lewej strony i w rozegraniu był lewym obrońcą w czteroosobowym bloku, natomiast analogiczną rolę po prawej stronie pełnił głębiej od Peszki ustawiony Haraslín lub wychodzący ze środka pomocy Simeon Sławczew.
Rozegranie od tyłu - Peszko i Haraslin wysoko w roli skrzydłowych. Blok obronny przesuwa się w lewo, a Sławczew ustawia się z prawej strony. EkstraStats
Nie było tu jednak sztywnego przypisania do ról i pozycji, raczej kolektywna zasada utrzymania piłki, pokazywania się do gry i utrzymania równowagi w ustawieniu, pozwalającej na grę pozycyjną. To coś, co charakteryzuje Lechię Piotra Nowaka.
Trener Kiko Ramirez postawił na taktykę, która przyniosła mu tydzień temu remis w Warszawie, tym razem szczęścia jednak zabrakło. Można się jedynie zastanawiać czy tak zachowawcza gra jak przez większość sobotniego spotkania była dobrym pomysłem na Lechię. Zespół Piotra Nowaka ma w tym sezonie duże problemy z grą na boiskach rywali, a gospodarze dysponowali w zasadzie najsilniejszym składem. Wydaje się, że można się było pokusić o bardziej agresywną grę czy próbę dłuższego utrzymania piłki. Przy takim nastawieniu jak w sobotę często skrzydłowi nie zdążyli na dobre podłączyć się do akcji, a już trzeba było odbudowywać ustawienie, bo Lechia znów była w ataku pozycyjnym na połowie gospodarzy.
Druga połowa zresztą pokazała, że postawiona pod ścianą Wisła może zagrozić rywalom, nawet grając w dziesiątkę. Lechia nie jest jakimś wybitnie broniącym się zespołem. Jej sposób na defensywę polega raczej na utrzymywaniu piłki, dlatego pozwolenie jej na taką grę było dobrym krokiem, żeby bramki nie stracić - poprzez głębokie ustawienie i pozwalanie na grę piłką z dala od własnego pola karnego - ale niekoniecznie żeby w jakiś sposób zagrozić.
Wisła próbuje wyjść z kontrą, ale goście szybko osiągają przewagę zawodnika, zmuszają do niecelnego podania i odzyskują piłkę EkstraStats
Po czerwonej kartce Tomasza Cywki, mecz zupełnie wymknął się wszystkim spod kontroli, począwszy od trenerów, a skończywszy na zespole sędziowskim. Chaos powstały w wyniku przestawienia się obu drużyn na fizyczną grę faul mógł w zasadzie przynieść każdy wynik. Ciężko też oceniać zmiany w obu zespołach, bo o ile trener Ramirez zmieniał „pozycja za pozycję” (Rafała Boguskiego zastąpił obrońca ze względu na czerwoną kartkę), o tyle w przypadku Lechii były próby zmiany organizacji gry (wprowadzenie drugiego napastnika, potem powrót do poprzedniego wariantu), ale wydarzenia boiskowe nie pozwoliły ocenić ich skutków, bo końcówka spotkania to długie piłki „na chaos” i mnóstwo fauli.
Więcej informacji i statystyk Ekstraklasy znajdziecie na www.ekstrastats.pl