Ekstraklasa. Legia - Wisła. Necid się nie obronił

Remisem zakończyło się niedzielne spotkanie Legii Warszawa z Wisłą Kraków. W ataku gospodarzy wyszedł Tomáš Necid i nie można powiedzieć, żeby ta decyzja się obroniła. Wisła bez Arkadiusza Głowackiego nie pozwoliła Legii na wiele, grając uważnie w defensywie i nie pozwalając na stwarzanie zagrożenia we własnym polu karnym

Oba zespoły podeszły do spotkania skoncentrowane, tak, żeby w pierwszej kolejności nie popełnić błędu, który rywal mógłby wykorzystać. Legia z każdą minutą powiększała przewagę i choć naprawdę groźnych sytuacji gospodarzom nie udało się stworzyć, to zyskali chociaż tyle, że głęboko cofnięta i kompaktowo ustawiona Wisła nie była w stanie szybko i sprawnie wyjść z własnej połowy. Wiślacy pokazywali już we wcześniejszych wiosennych spotkaniach, w których nie udało im się dominować posiadania piłki, że szybki atak z wykorzystaniem odgrywającego Pawła Brożka także może być ich bronią.

Z przodu problemem gospodarzy był Tomáš Necid. Wiele już zostało powiedziane o tym, że swoim stylem gry czeski napastnik nie pasuje do Legii i to też potwierdziło się w niedzielę. Necid w ataku pozycyjnym, którym Legia grała przez większość spotkania, praktycznie nie opuszczał pola karnego, co nie pozwalało gospodarzom na stwarzanie przewag przed szesnastką. Brakowało tam wymienności pozycji, która pozwoliłaby na szybszą i bardziej kombinacyjną grę, jaką zapewnia ustawienie z fałszywym napastnikiem Radoviciem czy nawet dynamicznym Michałem Kucharczykiem.

W przeciwieństwie do poprzedniego meczu obu drużyn w Warszawie, w którym druga połowa mogłaby się w zasadzie nie odbyć, we wczorajszym spotkaniu to po przerwie działy się najciekawsze rzeczy.

Najpierw Wisła objęła prowadzenie po rzucie karnym wykorzystanym przez Petara Brleka, a zaraz potem Jacek Magiera podwójną zmianą zupełnie otworzył mecz. Trener Legii zdjął Michała Kopczyńskiego oraz bezproduktywnego Necida, by w ich miejsce wpuścić na boisko Kaspera Hämäläinena i Guilherme. Za tym poszła oczywiście też zmiana ustawienia - parę napastników stworzyli Hämäläinen z Radoviciem, a Vadis Odjidja-Ofoe cofnął się na pozycję drugiego pivota. Był to ruch tyleż potrzebny co ryzykowny. Stacjonarny Necid nie dawał drużynie dostatecznej aktywności w okolicach pola karnego, nie dało się go w żaden sposób wykorzystać w budowaniu akcji. Gdyby Legia zmuszona była do zagrywania długich piłek na utrzymanie, to obecność Czecha miałaby jeszcze sens. Wisła pozwoliła jednak gospodarzom grać piłką i takie tempo budowania akcji, oprócz ogólnego braku wpasowania Necida w drużynę, zupełnie odcięło go od udziału w grze.

Na skutek tego ruchu Jacka Magiery Legia miała jednego gracza mniej w środkowej strefie, a Odjidja-Ofoe to też nie jest typ pomocnika przesadnie walczącego w obronie. Paradoksalnie więc, po strzeleniu gola na trudnym terenie, Wisła była jeszcze aktywniejsza niż wcześniej. Brlek czy Brożek wreszcie mieli dość miejsca i czasu, żeby po przyjęciu piłki odwrócić się czy poczekać na włączających się do akcji skrzydłowych lub też bocznych obrońców.

Nie przyniosło to Wiśle drugiej bramki, dlatego też teraz można stwierdzić, że ryzyko trenera Magiery się opłaciło, przynajmniej jeśli brać pod uwagę ugranie remisu w tym spotkaniu. Jednak w kontekście wyścigu o mistrzostwo Polski każda strata punktów może okazać się tą na wagę tytułu.

Ekstraklasa. Remis Legii z Wisłą. "Drużyna Jacka Magiery za późno się rozpędziła"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.