Ekstraklasa. Bednarz o Sobolewskim: Pozwólmy mu popełniać błędy [ROZMOWA]

- Piłkarze Wisły na trudne chwile zareagowali jak zawodowcy. Skoro sobie z nimi poradzili, to wierzę, że teraz poradzą sobie już ze wszystkim - mówi Jacek Bednarz, obecnie członek zarządu Ekstraklasy SA, a wcześniej prezes Wisły Kraków, która w ostatnich tygodniach zaskakuje wszystkich coraz lepszą grą. W sobotę zremisowała w derbach Krakowa z Cracovią. Jednym z kluczy do sukcesów wydaje się być nowy szkoleniowiec i do niedawna piłkarz "Białej Gwiazdy", Radosław Sobolewski.

Bartłomiej Kubiak: W ostatnich 11 kolejkach ekstraklasy Wisła zdobyła aż 22 punkty. Jest pan tym zaskoczony?

Jacek Bednarz: Wyniki Wisły nie są dobre - są bardzo dobre. Jak prześledzimy to, co działo się na Reymonta od początku sezonu, to zaskoczenie jest jeszcze większe. Dwukrotna zmiana właścicieli, później zmiana trenera. Za Wisłą arcytrudne chwile. Ale chyba śmiało możemy powiedzieć, że ma już je za sobą. Jej zawodnicy zareagowali jak zawodowcy. I skoro poradzili sobie z takimi problemami, to wierzę, że teraz poradzą sobie już ze wszystkim.

Trudne sytuacje w futbolu często jednoczą. Za pana czasów gry w Legii też różnie bywało pod względem finansów - nie zawsze klub wypłacał pensje na czas.

- Tak, ale do sytuacji w Wiśle w ogóle bym tego nie porównywał. Albo inaczej: nie porównywałbym tamtych czasów do obecnych. Teraz jest lepiej, bezpieczniej. Komfort grania jest zdecydowanie większy. Powodują to różne regulacje czy procedury, które zostały wdrożone przez PZPN czy Ekstraklasę SA. Poza tym ogólnie jest też wyższa kultura prowadzenia biznesu. Ale tak, zgadzam się, że takie sytuacje integrują. Zdarzają się jednak we wszystkich zawodach. W futbolu są o tyle pożądane, o ile często później mają przełożenie na sytuację materialną piłkarzy, wpływają pozytywnie na ich kolejne kontrakty.

Zaskoczyło pana rozwiązanie umowy z Wisłą przez Dariusza Wdowczyka?

- Chyba nie tylko mnie, ale też i samą Wisłę. Trener Wdowczyk po tych wszystkich perturbacjach wyprowadził drużynę na prostą - ustabilizował jej formę i zacząć osiągać coraz lepsze wyniki. A że postanowił odejść? No cóż, wybrał jak wybrał, trzeba jego decyzję uszanować - to cały mój komentarz.

Jego następca - Radosław Sobolewski - po fatalnym debiucie w meczu z Pogonią Szczecin (2:6), zaczął sobie całkiem dobrze radzić - ograł 3:0 lidera ekstraklasy Lechię Gdańsk, a wcześniej pokonał w lidze 5:1 Arkę Gdynia.

- Radkowi trzeba kibicować, ale też pozwolić popełnić błędy, bo te na pewno mu się przytrafią. Jest młodym szkoleniowcem, dlatego w jego przypadku trzeba być wyjątkowo cierpliwym. Cierpliwi muszą być przede wszystkim ci, którzy go zatrudniali. Radek na pewno ma bardzo silny, wręcz pancerny charakter. Wie czego chce, potrafi uparcie dążyć do celu, a przy tym mierzyć się z bardzo trudnymi wyzwaniami. Dlatego wierzę, że sobie poradzi. Już sobie radzi. Po pierwszym niepewnym kroku, dwa kolejne - z Lechią i Arką - postawił bardzo mocne. Dokładnie takie, jakie stawiał, kiedy sam biegał po boiskach ekstraklasy.

Czym najbardziej zaskakuje pana Wisła Sobolewskiego?

- Tym, że w końcu w tej drużynie widać odpowiedni balans między ofensywną a defensywną. Szczególnie podoba mi się to, jak Wisła broni. Że w końcu jej piłkarze potrafią dobrze się przesuwać, wzajemnie asekurować, grać w tym elemencie zespołowo. Widać to było już za trenera Wdowczyka, ale teraz - w tych ostatnich dwóch meczach - dostrzegalne jest jeszcze bardziej.

Paweł Brożek mówi, że widzi w Sobolewskim drugiego Adama Nawałkę

- Odważne porównanie, ale całkiem zasadne. Radek stykał się w swojej karierze z selekcjonerem reprezentacji Polski, więc miał okazję podpatrzeć jego metody pracy i teraz może próbować to wykorzystać. Ale na ile sam znam Radka - a znam bardzo długo, bo spotkaliśmy się jeszcze na boisku - to wydaje mi się, że będzie próbował iść swoją ścieżką. Odcisnąć własne piętno na drużynie, a nie po kimś coś kopiować.

Są też tacy, którzy pół żartem mówią, że Sobolewski może być dla Wisły tym, kim Diego Simeone dla Atlético Madryt.

- Bardzo mu tego życzę. Tym bardziej, że Wisła to klub "Sobola". Choć akurat radziłbym Radkowi, by w pierwszej kolejności kierował się rozumem, a dopiero potem sercem.

Sam pan wie, że w jego przypadku oddzielenie tego może być trudne.

- Wiadomo, że jak coś kochamy, to więcej wybaczamy, jesteśmy bezkrytyczni. W zawodzie trenera najważniejsza jest jednak chłodna kalkulacja. Często trzeba podejmować trudne decyzje. W przypadku Radka te decyzje dotyczyć pewnie będą często jego byłych kolegów z drużyny, z którymi miał bardzo dobre relacje. I to będzie dla niego wyzwanie. Podejrzewam, że największe. Ale to nie znaczy, że wątpię, iż sobie z nim nie poradzi.

Sobolewski niechętnie rozmawia z mediami. Ta aura tajemniczości, którą zawsze roztaczał, może mu przeszkadzać w pracy trenera?

- To nigdy nie był facet, który lubi stać przed kamerami. To zawsze był człowiek, który lubi działać i ciężko pracować. Ale nie wydaje mi się, by kontakty z mediami były dla niego aż tak dużą przeszkodą. Wierzę, że swoją dobrą pracą się obroni.

Wisła jest w stanie w tym sezonie dołączyć do walki o mistrzostwo Polski, złamać duopol Legii i Lecha?

- Jest na dobrej drodze, ale poczekałbym jeszcze z takimi deklaracjami.

Zobacz wideo

Szczęsny i Błaszczykowski w jednej drużynie. To postrach wszystkich komentatorów!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.