Superpuchar Polski. Co ma Lech, czego nie ma Legia?

- Nie wyciągam wniosków z tego meczu - powiedział trener Jan Urban po triumfie 4:1 w Warszawie nad Legią. Ale wiemy, że Lech wreszcie potrafił zagrać agresywnie, a Legii brakuje rezerwowych.

W zeszłym sezonie Legia była mistrzem i zdobywcą Pucharu Polski. W finale ograła Lecha, z którym teraz zmierzyła się w meczu o Superpuchar. Legii brakowało jednak wczoraj aż siedmiu piłkarzy, którzy wygrali dla niej trofea - reprezentantów Polski (Michała Pazdana i Tomasza Jodłowca), Węgier (Nemanji Nikolicia) oraz Słowacji (Ondreja Dudy), którzy odpoczywają po Euro 2016. Na dodatek po letniej przerwie do warszawskiego klubu nie wrócił Artur Jędrzejczyk, którego Legia nie wykupiła z Krasnodaru, do londyńskiego QPR sprzedany został Ariel Borysiuk, przez kontuzję pauzował Kasper Hämäläinen, uraz wykluczył też nowego rozgrywającego Thibaulta Moulina. W Lechu z powodu Euro brakowało dwóch reprezentantów - Polski (Karol Linetty) i Węgier (Tamas Kadar), uraz wyeliminował Darko Jevticia, a na ławce usiadł obrońca Paulus Arajuuri - po meczu Broendby Kopenhaga ogłosiła podpisanie z nim kontraktu od stycznia 2017 r. Ale lista nieobecnych w Legii była znacznie dłuższa. Faworytem był Lech, który wykorzystał osłabienie warszawskiej drużyny.

Czego jednak dowiedzieliśmy się z tego meczu?

Lech pokazał inną twarz

W poprzednim sezonie Lech zajął fatalne - siódme - miejsce. Jan Urban zwracał uwagę na brak w zespole zawodników, którzy podpowiadaliby sobie na boisku. Lech był za cichy, zbyt grzeczny. Tylko raz był w stanie wygrać mecz ligowy, w którym przegrywał. Przed nowym sezonem Urban otrzymał środkowego obrońcę Lasse Nielsena z duńskiego Odense, który ciągle podpowiada i koryguje ustawienie kolegów. Z Legią cała drużyna zagrała agresywniej, chwilami wręcz brutalnie, o co zadbali Łukasz Trałka i Abdul Aziz Tetteh.

Lech wykorzystuje stałe fragmenty

Nowością jest to, że Lech potrafił wykorzystać stałe fragmenty gry. W zeszłym sezonie nie strzelał w ten sposób goli, potrafił bez powodzenia wykonać ponad 60 rzutów rożnych. W Warszawie ze stojącej piłki wbił dwa gole, stało się tak dzięki nowym piłkarzom. Najpierw z rzutu wolnego strzelił debiutant Maciej Makuszewski, a potem błysnęli kolejni nowi gracze - po wrzutce Radosława Majewskiego i zamieszaniu pod bramką trafił Nielsen.

Legia nie ma rezerwowych

Legia w składzie z wczorajszego meczu miałaby spore szanse na awans do... czołowej ósemki tabeli. Spotkanie było szansą dla takich zawodników jak Łukasz Broź, Rafał Makowski, Stojan Vranješ. W podstawowym składzie zagrali Michał Masłowski, który ma odejść z Legii (w trakcie meczu doznał kontuzji), oraz Michaił Aleksandrow. Okazję do gry dostał nawet 17-letni Sebastian Szymański. Nie można powiedzieć, żeby którykolwiek z nich wykorzystał szansę. Podobne wnioski mieliśmy po spotkaniu przedostatniej kolejki poprzedniego sezonu. W Gdańsku na mecz z Lechią trener Stanisław Czerczesow posłał rezerwowych. To fakt: Legia nie ma szerokiej kadry. Dla Lecha dwa gole wbił z kolei rezerwowy Dariusz Formella.

Legia próbuje grać szybciej

- Zagraj szybciej tę piłkę! Używajcie lewej nogi - na pierwszym treningu instruował swoich piłkarzy trener Legii Besnik Hasi. A potem przyznawał, że w trakcie letnich zgrupowań prowadził zajęcia, które miały przyspieszyć grę. Wczoraj w pierwszej połowie Legia starała się grać szybko, na maksymalnie dwa kontakty. Błyskawiczna była akcja bramkowa: Łukasz Broź rozegrał z Michaiłem Aleksandrowem, który dośrodkował piłkę w pole karne, gola głową strzelił Guilherme.

Zgodnie z wymogami trenera próbował też grać Makowski, 20-latek na pozycji cofniętego środkowego pomocnika. Nie mylić z defensywnym pomocnikiem, bo Hasi mówi, że dla niego defensywny pomocnik nie istnieje, taki zawodnik ma grać w piłkę.

- Od swoich zawodników oczekuję, że nie będą za każdym razem przekładali piłki na sprawniejszą nogę. To detal, ale przyspiesza grę, pozwala wykorzystać przestrzenie - tłumaczy Hasi. Więcej będzie można oczekiwać, gdy zagrają rozgrywający Thibault Moulin, którego chciał Hasi (przez uraz niedostępny), oraz kadrowicze po powrocie z Euro.

Legia próbuje atakować bokami

- Chcę wysoko grających bocznych obrońców - mówił po przyjściu Hasi. I widać, że w ten sposób chce wykorzystywać lewego obrońcę Adama Hlouska, czyli najszybszego zawodnika w drużynie mistrza Polski. Gdy Czech szedł do przodu, asekurował go środkowy pomocnik Michał Masłowski. Mniej ofensywnie nastawił biegającego po drugiej stronie Łukasza Brozia.

Zobacz wideo

Partnerki dopingowały polskich piłkarzy podczas meczu z Portugalią [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.