Ekstraklasa w Sport.pl. Wisła Kraków nie przekonuje kolejnej gwiazdy. Rafał Wolski jak Semir Stilić

Zapowiedzi o powrocie do walki o mistrzostwo Polski zaczynają blednąć, jeśli Wisła Kraków nie potrafi zatrzymać Rafała Wolskiego. Rozgrywający przechodzi do Lechii Gdańsk. Krakowianie wracają do punktu wyjścia, gdy rok temu odchodził Semir Stilić.

Wolski zimą Wiśle spadł z nieba. Krakowianie byli w strefie spadkowej, jak tlenu potrzebowali bramek i punktów. Wypożyczony na pół roku z Fiorentiny rozgrywający już w pierwszym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (1:2) asystował przy golu Zdenka Ondraszka. Pomimo porażki dał nadzieję, że tak fatalna forma to tylko stan przejściowy.

Przez następne trzy miesiące dołożył cztery bramki i sześć asyst, szybko stając się jednym z najlepszych zawodników ligi. Adam Nawałka go bliżej obserwował, rozmawiał i wspierał, a zwykle to pierwszy krok do powołania do kadry. Wiślak pewnie by je dostał, gdyby nie podobny skok Filipa Starzyńskiego, którego gole i asysty zagwarantowały Zagłębiu Lubin awans do europejskich pucharów.

Zapowiedzi zaczęły blednąć

Wolski Wisłę w lidze utrzymał w piorunującym stylu. Ustawiony nie za wysuniętym napastnikiem, ale głębiej w środku pola, skąd bardzo dobrze dyrygował zespołem. A umiejętności starczało też na coś dodatkowego - błyskotliwą wrzutkę, prostopadłe podanie lub drybling. Ale pomocnik swój talent przeniesie do Gdańska, gdzie najpewniej będzie zastępował Sebastiana Milę. Informację o tym, że rozgrywający podpisze z Lechią trzyletni kontrakt jako pierwszy podał Mateusz Borek z Polsatu.

Wisła długo utrzymywała, że pozostanie pomocnika w klubie jest realne. Trener Dariusz Wdowczyk konsekwentnie dodawał też, że zespół musi walczyć o mistrzostwo Polski. - Trzeba to poprzeć wzmocnieniami. Rozmawiałem już o tym z prezesem Bogusławem Cupiałem, przed nowym sezonem będziemy jeszcze o tym rozmawiać - powiedział.

Pozostanie Wolskiego w Krakowie mogło dodać rumieńców zapowiedziom Wdowczyka. Jego odejście robi coś przeciwnego - te zaczęły blednąć, nawet jeśli krakowianie ściągnęli Adama Mójtę i Mateusza Zacharę. Wisła wraca do punktu wyjścia, w którym znajdowała się przed rokiem. Wciąż nie ma pieniędzy, a w dodatku nie ma piłkarza, wokół którego można by było zbudować zespół. A kimś takim Wolski właśnie był.

Rok temu sytuacja była identyczna. Z klubem pożegnał Semir Stilić, a na odchodnym mówił, że oferta przedłużenia kontraktu ze strony Wisły jest taka, jakby chciała pozostać na piątym miejscu w tabeli, nie potwierdziła finansowo chęci gry w pucharach. Bośniak wkroczył do drużyny Franciszka Smudy zimą 2014 roku. Podczas półtorarocznego pobytu rozgrywający zdobył 16 bramek i zaliczył 17 asyst. Gdy pewnie "trzymał kierownicę", Wisła grała znakomicie. Dziennikarze przypomnieli sobie o istnieniu słynnej krakowskiej piłki, czyli stylu gry opartym na dryblingach i krótkich podaniach.

Przyszli, bo znali trenerów

Przyjście Stilicia i Wolskiego do Wisły nie było jednak efektem skautingu, ale prostych umów, nawet przysługi. Piłkarz dostaje dobre miejsce do pokazania talentu, w zamian ma dać klubowi bramki i punkty. Pieniądze chwilowo schodzą na dalszy plan.

Bośniak trafił do Krakowa, bo odezwał się do niego trener, z którym rozgrywający pracował w Lechu Poznań. Do ligi wszedł znakomicie, w pierwszym sezonie zdobył brązowy medal, grał wiosną w Pucharze UEFA, rok później dołożył mistrzostwo. - Mieszkańcy Sarajewa życzyli mi, żebym tutaj trafił. I ten Smuda, nie dawało mi to spokoju. Gdy moja mama usłyszała: "Wisła, Smuda", też powiedziała: "Idź natychmiast do niego, nawet się nie zastanawiaj" - mówił po przyjściu do Krakowa.

Historia Wolskiego w Wiśle zaczyna się wtedy, gdy rozgrywającym zainteresował się Śląsk Wrocław. Przy Reymonta powiedział o tym Tadeusz Pawłowski, który wtedy został trenerem krakowskiego zespołu, a w poprzedniej rundzie prowadził drużynę z Dolnego Śląska. Wtedy szybko skontaktowano się z Wolskim i przekonano go, że pod Wawelem będzie mu najlepiej. Przekonywano go, że 24-latek znów będzie współpracował z Marcinem Broniszewskim (asystentem trenera w Wiśle), którego zna z młodzieżowych reprezentacji Mazowsza.

Dzięki rozgrywającym kibice zapominali, że Wisła to klub z problemami finansowymi, ich odejście to powrót do smętnej rzeczywistości. Aspiracje i umiejętności zawodników oznaczały, że zażądają nowych kontraktów na lepszych warunkach. By zatrzymać Wolskiego, Wisła musiała wyłożyć Fiorentinie pół miliona euro. Krakowianie tych pieniędzy nie mieli i choć próbowali z Włochami negocjować, z rozmów wrócili z pustymi rękami. Zupełnie jak w przypadku Stilicia.

Znów krakowianie muszą pogodzić się z gorszym miejscem w transferowym układzie pokarmowym. Takim, w którym to nie oni decydują o tym, wokół kogo budowany będzie zespół. Nawet jeśli w klubie utrzymują, że następcy są - utalentowany Petar Brlek, a po Euro 2016 wróci też Krzysztof Mączyński - to ich błysk sprawi, że znajdą się na nich chętni, których ofert Wiśle przebić się nie uda.

Ukraina - Polska. Chytry Lewandowski, Pazdan rób głębię! [MEMY]

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Więcej o: