Ekstraklasa. Legia zwalnia, Piast goni

W niedzielę gliwiczanie mogą zrównać się z prowadzącą w tabeli Legią. A warszawian czeka najcięższy tydzień w sezonie.

Gdy reporter Canal+ zapytał niedawno Stanisława Czerczesowa o lekką zadyszkę jego drużyny, trener Legii wzdrygnął się i nie chciał odpowiadać na tak zadane pytanie. Rosyjskiemu trenerowi mogło się wtedy jeszcze zdawać, że wszystko jest porządku: Legia właśnie ograła 4:0 Cracovię, więc pewnie zapomniał, że chwilę wcześniej odsłoniła swoje słabe strony, dając się zepchnąć do obrony w Chorzowie (remis 0:0). A choć w 31. kolejce Legia 1:0 ograła Lecha w Warszawie, to intensywność jej gry była niższa niż w połowie marca, gdy zmiotła poznaniaków z boiska. Gdy dołożymy do tego dwa remisy na koniec rundy zasadniczej - 0:0 w Szczecinie i 1:1 z Lechią, mamy obraz Legii, która jednak wyhamowuje. W czwartek, na trzy kolejki przed końcem sezonu, przyszedł najgorszy mecz warszawskiej drużyny za Czerczesowa.

Legia, która miała wiosną słynąć z agresywnej gry, została zabiegana przez Zagłębie i poległa 0:2 w Lubinie. Przez 90 minut lubinianie wykonali aż 61 prób odbioru, podczas gdy piłkarze Czerczesowa odpowiedzieli 32. W tym sezonie tak agresywnie z Legią nie grał nikt. Najbliżej była Korona, która w sierpniu w Warszawie pobiła Legię 2:1, mając 50 prób. Dziś widać już pewną prawidłowość: z Legią nawiązują walkę drużyny, które próbują grać jak ona - agresywnie, bezpośrednio, bez skrupułów. Przez ostatnie półtora roku rywale Legii dziesięć razy wykonali przynajmniej 50 prób odbioru w jednym meczu. Warszawianom udało się wygrać tylko dwa z nich, po cztery zremisowali i przegrali, w tym decydujący rok temu o utracie tytułu.

Legia pokazała swoje słabsze oblicze w kiepskim momencie. Właśnie teraz, podobnie jak rok temu, w ciągu siedmiu dni rozegra dwa mecze, które zdecydują o ocenie sezonu. W poniedziałek 2 maja Legia ma finał Pucharu Polski z Lechem na Stadionie Narodowym. Ale z tyłu głowy będzie miała starcie z Piastem (8 maja w Warszawie). Rok temu najpierw mierzyła się z Lechem w finale PP (wygrała 2:1), a kilka dni później w lidze z poznaniakami. I ten mecz przegrała, tracąc prowadzenie i w konsekwencji mistrzostwo.

Piast dogonić Legię może już w niedzielę, jeśli wygra z Pogonią w Gliwicach. Oba zespoły będą miały wtedy po 37 punktów. Liderem wciąż pozostanie Legia, bo w przypadku równej liczby punktów liczy się wyższe miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej. Ale gliwiczanie, pozbawieni presji i znów grający tak spektakularnie jak jesienią, mogą przy Łazienkowskiej nawet wygrać. Bo o ile Legia, jakby zwalniała, o tyle Piast po słabym początku rundy - przyspiesza. Dobrze wypadł w Poznaniu (2:2 z Lechem) i wypunktował 3:0 Lechię w Gliwicach.

- A może wy po prostu tę najlepszą formę budowaliście na grupę mistrzowską? - niedawno zagadnęliśmy - pół żartem, pół serio - Patrika Mráza, obrońcę Piasta. - Niech będzie, że tak to sobie zaplanowaliśmy... - uśmiechnął się Słowak. Po ostatnich występach gliwiczan łatwo jednak dojść do wniosku, że naprawdę coś w tym może być. Zresztą w nieoficjalnych rozmowach piłkarze przyznają, że - choć za nimi już 12 tegorocznych spotkań - czują się mocniejsi niż na początku wiosny.

Czy Radoslava Látala byłoby stać na taki fortel? Jeśli któregoś z trenerów ekstraklasy stać, to właśnie jego. Czech zdążył już pokazać, że lubi pobawić się taktyką zespołu, ale to właśnie przygotowanie fizyczne jest jego konikiem. I choć bardzo przeciętny początek wiosny sprawił, że jakość jego zimowych przygotowań zaczęto podawać w wątpliwość, osoby przyglądające się klubowi z bliska w taką wersję nie wierzyły.

Skąd więc ten wcześniejszy dołek formy? Na ciekawą przyczynę wskazuje Józef Drabicki, były prezes Piasta. - Zimą były pełne podstawy do tego, by wysłać sygnał pod tytułem: "Gramy o mistrzostwo", ale skupiono się na tonowaniu nastrojów. Zabrakło zdrowego, sportowego podejścia do sprawy. W efekcie cały ten zapał, jaki zrodził się w trakcie jesieni, został jakby wygaszony. Klub nie chciał stać się nawiedzonym dżentelmenem, ale popadł w drugą skrajność i został dżentelmenem zbytnio stonowanym - przekonuje Drabicki.

Dzisiaj Piast tak stonowany już nie jest. - Zapewniam, że jeśli będziemy mieli szansę dogonić Legię, to zrobimy wszystko, żeby z tego skorzystać - tak Látal mówił po 3:0 z Lechią, mimo że akurat żaden z dziennikarzy o pościg za liderem nie pytał. Niby nic wielkiego, ale wystarczy przypomnieć, że Czech przez wiele miesięcy tematu mistrzostwa Polski unikał jak ognia. Może rzeczywiście od początku doskonale wie, że najlepsza forma Piasta przyjdzie na samą końcówkę ligi...

Zobacz wideo

131 goli bramkarza?! Ranking najskuteczniejszych golkiperów na świecie!

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA