Po porażce z Legią szanse Lecha na mistrzostwo Polski są już tylko iluzoryczne, ale walka o europejskie puchary wchodzi w najważniejszą fazę. Z pierwszego wirażu w tym wyścigu wychodzi na szóstym miejscu, ale do podium traci ledwie dwa punkty. W dodatku powoli do składu wraca najlepszy lechita - Szymon Pawłowski, a w coraz lepszej formie są ofensywni piłkarze "Kolejorza". Optymizm zatem jest, bo Lech ma już kim straszyć z przodu. Ale i sam bywa strachliwy - bramki nie strzelili mu w lidze w tym roku tylko okopani na dnie tabeli "górnicy" z Łęcznej i Zabrza.
I to mimo tego, że w bramce poznaniacy mają jednego z lepszych specjalistów w lidze - Jasmina Buricia.
Poprzedni rok kończył serią pięciu meczów bez straconej bramki. Ale w tej rundzie wpuścił już 14 bramek, choć zapobiegł utracie być może takiej samej liczby. W samym ostatnim spotkaniu Lecha z Legią wybronił znakomicie strzały Aleksandara Prijovicia i Nemanji Nikolicia. Przy golu tego pierwszego, jak sam przyznaje, szans już nie miał.
- Jestem zadowolony ze swojej postawy w tym roku. Szkoda tylko, że moja dobra gra nie daje nam punktów - mówił osowiały Burić po meczu z Legią.
A jeszcze wcześniej był przecież mecz ze Śląskiem Wrocław i sześć obron, które utrzymały w Poznaniu szansę na wyrównanie. Jedną okupił zderzeniem z słupkiem. A nawet z Górnikiem Łęczna "Kolejorz" musiał liczyć na umiejętności Bośniaka, który zanotował w sumie siedem interwencji. W tym roku Burić próbował bronić strzały rywali aż 50 razy.
W statystycznej klasyfikacji bramkarzy ekstraklasy za cały sezon zasadniczy przygotowanej przez InStat Burić zajmuje drugie miejsce - za Dusanem Kuciakiem z Legii, który przed rozpoczęciem rundy wiosennej przeszedł do Hull City.
A gdy Lech przegrywał na początku sezonu mecz za meczem wielu widziało w Bośniaku winowajcę porażek. Na moment wskoczył do bramki za niego Maciej Gostomski, ale meczami z Bazyleą i Cracovią mocno nadszarpnął pomnikowy status, który wypracował cudowną interwencja w kluczowym meczu poprzedniego sezonu z Lechią Gdańsk. Bramkarze Lecha nie mieli dobrej reputacji dopóki do klubu nie przyszedł Jan Urban a wraz z nim trener bramkarzy Andrzej Dawidziuk. Obaj zaufali Buriciowi, a ten odpłacił się solidnością.
Jakość Bośniaka często przechodzi niezauważona. Po pierwsze dlatego, że Lech traci bramki, trudno więc wtedy chwalić bramkarza. Po drugie, nawet gdy poznaniacy wygrywają, pochwały spadają na przełamujących się piłkarzy z ataku. Wyczyny Bośniaka nie dają Lechowi punktów, ale za to dają mistrzom Polski poczucie, że są w stanie coś w danym meczu ugrać.
Kluczowe dla Lecha na ostatnie siedem spotkań sezonu - sześć ligowych i finał Pucharu Polski - będzie przelanie pewności siebie Buricia na resztę defensywy. Od Bośniaka spokój bije na kilometry. W piątek wyszedł poza pole karne po piłkę i nacisnął go Prijović. Bośniak nie panikował i bez problemu przerzucił sobie piłkę ponad Szwajcarem po czym zagrał w środek pola. A gdy Nikolić biegł z własnej połowy sam na sam z Buriciem, widać było, że to bramkarz, a nie napastnik jest panem tej sytuacji.
Zupełnie inaczej to wygląda w przypadku obrońców czy nawet pomocników Lecha. Proste błędy techniczne, niecelne podania na własnej połowie czy powstrzymanie się od wślizgu blokującego strzał - to główne grzechy lechitów z ostatniego meczu. Dopóki poznaniacy tego nie poprawią, tak długo Burić będzie żałował, że jego świetna postawa idzie na marne. A wraz z nim ci, którzy chcieliby zobaczyć "Kolejorza" w europejskich pucharach w następnym sezonie.
Legia mistrzem? Na to wskazuje matematyka... Co z Górnikiem?