Na początku lutego Cierzniak dowiedział się, że zacznie treningi z drugim zespołem Wisły Kraków. To nieoficjalnie kara za podpisanie obowiązującego lipca kontraktu z Legią Warszawa. Zdaniem szefów klubu bramkarz zrobił to za ich plecami i dlatego resztę czasu w Wiśle zawodnik ma spędzić w rezerwach.
Dwa tygodnie później Cierzniak podał klub do Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN. Według niego decyzja była niesłuszna, bo żeby piłkarza zesłać do rezerw, musi nastąpić drastyczny spadek formy sportowej. 32-letni bramkarz domaga się rozwiązania kontraktu z winy klubu. Pierwotnie proces miał się rozpocząć 19. lutego, ale sprawa została odroczona. Następny termin zaplanowano na środę 2. marca.
Oficjalnie Wisła poinformowała Cierzniaka, że liczy na jego powrót do formy poprzez grę i treningi w drugim zespole. Tymczasem bramkarz nie wystąpił w żadnym z czterech ostatnich sparingów rezerw.
Tym bardziej zaskakuje wtorkowa decyzja klubu o przywróceniu zawodnika do pierwszego zespołu. Te nieoficjalne informacje udało nam się potwierdzić. Prawnicy Cierzniaka mogą jednak uznać, że tak, jak nie było powodu do zesłania bramkarza do rezerw, tak samo nie ma teraz też przesłanek, by go przywrócić.
W środę Cierzniak będzie trenował z zespołem prowadzonym tymczasowo przez Marcina Broniszewskiego, który ostatnio był asystentem Tadeusza Pawłowskiego. Zwolniony w poniedziałek szkoleniowiec jest kluczowym świadkiem w całej sprawie. Jeśli powie w sądzie, że Cierzniak stracił formę, wówczas izba może nie uznać racji zawodnika. Jeśli powie, że nic takiego nie miało miejsca, wtedy wyrok będzie zgoła inny.
Wciąż jednak nie wiadomo, czy Pawłowski w ogóle w środę pojawi się w Warszawie. A izba może połączyć ze sprawą informacje z ostatnich dwóch dni: zwolnienie szkoleniowca i niemal natychmiastowe przywrócenie Cierzniaka do zespołu. Jeśli bramkarz wygra proces, wówczas na przenosiny do Legii nie trzeba będzie czekać do lipca.
Żona Grosika naprawdę wie, jak zrobić selfie
źródło: Okazje.info