Ekstraklasa w Sport.pl. Piłkarz Chelsea w Cracovii. Czy coś poszło nie tak?

Cracovia w czwartek podpisała 3,5-letnią umowę z niespełna 18-letnim Hubertem Adamczykiem, który dotychczas grał w londyńskiej Chelsea. Piłkarz miał oferty z zagranicy, ale wybrał powrót do Polski. - Jeśli to coś zmienia, to na plus, bo będę miał go bliżej - mówi selekcjoner kadry U-19 Rafał Janas.

W reprezentacjach młodzieżowych Adamczyk gra w koszulce z numerem 10, którego symbolika każdemu kibicowi piłki jest doskonale znana. Mają go jedynie obdarzeni niebywałym talentem - świetni technicznie, znakomicie przewidujący wydarzenia boiskowe. Tak o Adamczyku mówiło się jeszcze za nim usłyszeli o nim skauci Chelsea, którzy potwierdzili te opinie i w lecie 2014 roku zabrali go z Bydgoszczy do Londynu.

Zrezygnował z dobrego towarzystwa

Dobiegające ze stolicy Anglii sygnały napawały optymizmem. Początkowe perturbacje trwające pół roku związane z potwierdzeniem transferu Adamczyka odeszły w niepamięć, gdy jako 17-latek zadebiutował w Chelsea w drużynie do lat 21. Młody Polak w klubie grywał często, do tego zapraszano go na treningi pierwszej drużyny. W lipcu zeszłego roku podpisał profesjonalny kontrakt.

A akademia Chelsea, choć nie słynie z dostarczania znakomitych zawodników pierwszemu zespołowi, wciąż się rozwija. W zeszłym roku wygrała UEFA Youth League - odpowiednik Ligi Mistrzów dla drużyn młodzieżowych. Jeden z wychowanków londyńskiego klubu, a do tego kolega Adamczyka z zespołu U-19 - Charly Musonda jest już wyceniany na kilka milionów funtów. Podobną drogą miał iść dwa lata młodszy Polak, typowany jeszcze niedawno do wypożyczenia do klubu filialnego londyńczyków - holenderskiego Vitesse.

Ale ostatecznie Adamczyk wybrał inne rozwiązania - w ostatnim półroczu grał niewiele, a od grudnia coraz głośniej mówiło się o tym, że wróci do Polski. W czwartek podpisał kontrakt na trzy i pół roku z Cracovią, która zapłaciła za niego około 300 tys. euro.

- Już w lecie można było usłyszeć, że Hubert chciałby zmienić klub - mówi w rozmowie z Sport.pl Rafał Janas, selekcjoner kadry do lat 19. Chodzi o zainteresowanie Broendby Kopenhaga, w którym w lipcu Adamczyk spędził kilka dni. Duńczycy oferowali mu miejsce w pierwszym zespole, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Podobnie teraz - w kontekście młodego zawodnika mówiło się o grze w Holandii czy Hiszpanii, lecz w grze przede wszystkim był powrót do Polski.

Za dużo powołań?

Adamczyk z krajem jest wyjątkowo zżyty. To nie Wojciech Szczęsny, który po wyjeździe z Polski w pełni skupił się na życiu w Anglii, rzadko jeździł na zgrupowania kadr młodzieżowych, a rodzice zostali nad Wisłą. Pomocnik pojawiał się bowiem w kraju na każde wezwanie selekcjonerów, przez co najlepszych kolegów zawsze miał w Polsce. W Londynie rodzice odwiedzali go zaś tak często, że aż tam się przenieśli.

Ludzie znający londyńskie realia mówią, że tak częste wyjazdy zawodnika na zgrupowania kadr młodzieżowych spotkały się z niechętną reakcją trenerów Chelsea i były jedną z przyczyn, dlaczego Adamczykowi w Londynie nie wyszło. Opuszczał treningi, gubił związek z zespołem, musiał coraz więcej nadrabiać zamiast się rozwijać.

- Za każdym razem, kiedy Hubert był powoływany, pytał o zgodę klubu i ją dostawał. Poza terminem FIFA wyjechał tylko raz. Zresztą, w takim klubie połowa zawodników gra w różnych reprezentacjach - odpowiada Janas.

- Takie tłumaczenia to szukanie alibi. Przyczyna leży gdzie indziej - Hubert najpewniej po prostu przegrał rywalizację. Byli lepsi, nie doszukiwałbym się podwójnego dna - dodaje.

Ale o ile Janas ma rację co do tego, że gros młodych piłkarzy Chelsea wyjeżdża na zgrupowania reprezentacji, to w miażdżącej większości są to zawodnicy z Anglii, którzy nie muszą wiele czasu tracić na dojazdy. W przypadku Adamczyka sprawa się już bardziej komplikuje, bo dotarcie do Polski zajmuje co najmniej pół dnia. To może, choć nie musi krzyżować drogę pomocnikowi w rozwoju.

Inną drogę wybrał przecież rówieśnik Adamczyka, bramkarz QPR Marcin Brzozowski. Na zgrupowania jeździł o wiele rzadziej, odrzucał niektóre zaproszenia, zostawał w klubie i już w zeszłym tygodniu załapał się - jako niespełna 18-latek - na ławkę rezerwowych angielskiego pierwszoligowca w meczu Pucharu Anglii z Nottingham Forest, a prowadzący szkolenie w londyńskim klubie Chris Ramsey pokłada w Polaku duże nadzieje.

Musi wyzbyć się nawyków

Adamczyk do Polski wraca w młodym wieku i trafia do zespołu, który całkiem niedawno pokazał jak rozważnie można wprowadzać młodego zawodnika do zespołu. Dwa lata starszy od pomocnika Bartosz Kapustka jest dziś reprezentantem Polski z dużymi szansami na wyjazd na Euro 2012, a jeszcze kilkanaście miesięcy temu był jedynie juniorem z dużym potencjałem, ale równie sporymi zaległościami. Podobnymi jak teraz Adamczyk.

- Hubert zasługuje na szansę, ale musi się wyzbyć pewnych juniorskich nawyków - mniej holować piłkę, szybciej podejmować decyzje. Poza tym - to cecha wszystkich młodych zawodników - nie jest jeszcze motorycznie gotowy, musi popracować nad siłą - ocenia Janas. - Jeśli ten transfer coś zmieni w tym jak go będę postrzegał, to tylko na plus, będę miał go bliżej. Zawodnicy w takim wieku powinni grac jak najczęściej - gdy siedzą na ławce, to w rozwoju się cofają.

Były piłkarz Chelsea najlepiej czuje się w środku pola tuż za napastnikiem, ale w klubie często wystawiano go na skrzydle, by nauczył się nowej pozycji. To nie zawsze wychodziło, podobnie jak eksperymenty z grą w ataku lub jeszcze głębiej w pomocy. W Cracovii ulubiona pozycja Adamczyka zarezerwowana jest dla trzech piłkarzy - Mateusza Cetnarskiego, Marcina Budzińskiego i Kapustki - ale to 18-letni zawodnik z nich wszystkich ma najdłuższy kontrakt i niebawem może już decydować o grze zespołu.

Zobacz wideo
Czy Adamczyk będzie realnym wzmocnieniem Cracovii?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.