Ekstraklasa w Sport.pl. Opuszczona Wisła Kraków

Kazimierz Moskal nie był nieomylny, ale był ważnym trenerem i człowiekiem dla każdego piłkarza Wisły Kraków. Gdy ci mówią o jego zwolnieniu, wspominają o bólu i przykrości. Krakowianie potrzebują dziś kogoś takiego jak Moskal, który potrafiłby wyprowadzić zespół na prostą. Jego rolę mają przejąć wszyscy piłkarze.

- Szczerze? Dla mnie to była najlepiej grająca drużyna w lidze, może jeszcze Cracovia była blisko. To, co stało się z Moskalem... Smutne, bardzo smutne - mówi anonimowo jeden z trenerów ekstraklasy.

Zwolnienie Kazimierza Moskala było zaskakujące, jeśliby pominąć impulsywność Bogusława Cupiała gotowego zwolnić każdego trenera, bez względu na przeszłość czy perspektywy na przyszłość. W zasadzie każdy pracujący w ekstraklasie - czy to trener, zawodnik czy ekspert - Wisłę chwalił. Owszem, zauważał brak skuteczności, ale dostrzegał imponującą organizację gry w obronie i ataku. A kto był bliżej zespołu, ten widział, że drużyna dobrze rozumie się z trenerem, że jest z nim zżyta.

- Gdybyśmy tutaj wygrali, to pierwsze co chciałem powiedzieć, że to zwycięstwo dla Kazimierza Moskala i dzięki niemu odniesione - mówił po meczu z Lechem Poznań jeden z piłkarzy Wisły. Krakowianie jednak przegrali 0:2. Ta porażka była jak sól na świeże jeszcze, odniesione dopiero co w niedzielę, rany. Wisła przegrała wówczas w derbach Krakowa, z silną jak nigdy wcześniej Cracovią. Następnego dnia Moskala w klubie już nie było. - Myślę, że to nam nie pomogło z Lechem - podsumował Radosław Cierzniak.

Atmosfera w zespole po środowym spotkaniu w Poznaniu rzeczywiście była dowodem na to, jak ważną postacią w szatni był Moskal. - Jego zwolnienie zabolało każdego w szatni i nie tylko, bo w całym klubie był ważną postacią. Był bardzo dobrym człowiekiem i bardzo dobrym trenerem. To nie zawsze idzie w parze - dodał bramkarz.

Wisła już po derbach Krakowa była rozbita. To normalne, gdy przegra się jedno z najważniejszych, o ile nie najważniejsze dla klubu spotkanie. Dzień później straciła trenera, którego słuchali w klubie niemal wszyscy, a do tego słuchać go chcieli. Arkadiusz Głowacki, kapitan zespołu mówi, że teraz każdy z piłkarzy ma trudniejszą rolę do odegrania. Pracę psychologa, którą dotychczas wykonywał Moskal, na siebie muszą wziąć zawodnicy. To dla większości z nich zupełnie nowa sytuacja.

Alan Uryga: - Kiedy usłyszeliśmy, że nie będzie już z nami trenera Moskala zrobiło nam się po prostu bardzo przykro. Zdajemy sobie sprawę, jaki jest terminarz, że to ciężki maraton. Moment nie był dla nas idealny, ale takie jest życie sportowca. Nie my tutaj podejmujemy decyzję i musimy je zaakceptować.

- To jeden z takich momentów w karierze, w którym żaden piłkarz nie chce się znaleźć. Wszyscy mocno to przeżywamy, ale trzeba pewne rzeczy każdy ze sobą przegadać. Łatwo jest wypinać pierś do orderów, gdy wygrywamy. Kiedy nie idzie, kiedy wszystko dzieje się przeciwko nam, to wtedy trzeba stawić temu czoła - twierdzi Głowacki.

Uryga mówił też o lawinie problemów, które posypały się teraz na głowy zawodników. To wszystko do siebie pasuje - porażka w derbach, opuszczenie przez trenera i fatalny początek spotkania w Poznaniu. Krakowianie stracili Pawła Brożka, później Macieja Sadloka, a następnie pierwszą bramkę. Nawet samo podejście do następnych minut - cofnięcie się do obrony, byle tylko nie stracić szybko kolejnego gola - było bolesne. Agonię Wisły przerwał w samej końcówce Szymon Pawłowski.

To, że drużyna przegrywa - to normalne, a nawet dość częste. To, że ma pecha - także. Rzadko jednak się zdarza, by w obliczu totalnego rozbicia zespołu, władze klubu podkładały mu jeszcze więcej kłód pod nogi. Eksperci od zarządzania w piłce mówią, że choć dany problem w dłuższej perspektywie może być taki sam, to porażki sprawiają, że kłopoty urastają do olbrzymich rozmiarów, a zwycięstwa je zmniejszają.

Dziś w Wiśle wszystkie problemy - długi, zobowiązania wobec piłkarzy i pracowników, zawierucha licencyjna - odbierają jakąkolwiek nadzieję. Zawodnicy też to czują, dlatego w tej sytuacji potrzebują wsparcia. Usunięcie Moskala ze stanowiska trenera to wsparcie im zabrało.

To nie znaczy, że Moskal błędów nie popełniał - wciąż narzekał na wąską kadrę, zupełnie jak poprzednik, a nie zrobił zbyt wiele, by samemu tę kadrę poszerzyć. Od kilku lat w Krakowie opowiada się o talencie skrzydłowego Kamila Kuczaka, a pomocnicy Jakub Mordec czy Konrad Handzlik za darmo do kadr młodzieżowych powoływani też nie są. Nie chodzi tyle o dawanie szans młodzieży dla samej sztuki, co o zwiększaniu własnego pola manewru.

Niewykluczone, że w tym sezonie trener Wisły wielokrotnie był o krok od tego, by młodym piłkarzom w końcu dać szansę, choćby na pół godziny, tym bardziej w meczach, które krakowianie wygrywali wysoko - ze Śląskiem Wrocław, Podbeskidziem Bielsko-Biała czy Jagiellonią Białystok. Teraz jest już na to za późno. Sytuacja w drużynie jest tak paskudnie zła, że prędzej psychikę młodego zawodnika się złamie niż podbuduje.

- Kontuzje można łatwo wyleczyć, ale najtrudniej naprawia się urazy w psychice. Ale co my mamy zrobić? Trzeba się wziąć w garść i coś zrobić - mówi Maciej Sadlok.

- Po meczu z Lechem rozmawialiśmy o tym, jakie ciężkie dni nas czekają. Wiemy, że tylko razem, tylko jako kolektyw możemy z tego wyjść - dodaje Uryga.

Znasz przepisy piłki nożnej? Oj, zdziwisz się. Rzut z autu do bramki i gol? A może rożny?[QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.