Nasza Ekstra-klasa. Kucharczyk z Juniorem idą na solo, Piast straszy meczem gliwickie dzieci

Nazywam się Piotr Kalisz* i prowadzę cykl ?Nasza Ekstra-klasa?, w którym co wtorek z przymrużeniem oka opisuję wydarzenia minionego tygodnia w polskiej lidze. Tak się fajnie złożyło, że w dzisiejszym odcinku będzie sporo szkolnych tematów. Dowiemy się m.in., jak działania Piasta Gliwice przyczyniają się do rozwoju polskiego systemu oświaty.

Legia liderem? Nie w naszym Power Rankingu

Godzina wychowawcza. "Przegląd Sportowy" napisał, że brak Michała Kucharczyka i Dossy Juniora w wygranym 2:1 meczu z Górnikiem spowodowany był ich "solówą" na treningu. Być może na Łazienkowską 3 powinni się więc wybrać z misją wychowawczą Rafał Boguski i Michał Nalepa. Dwaj wiślacy udali się kilka dni temu do szkoły podstawowej w Wielkiej Wsi, gdzie czytali dzieciom książkę "Mam przyjaciela piłkarza ekstraklasy". Wycieczka na Łazienkowską byłaby sprytnym zagraniem ze strony Boguskiego i Nalepy, bo wzruszeni lekturą książki legioniści podaliby sobie rękę na zgodę, a trener Jan Urban już więcej by ich nie odsuwał od składu. To z pewnością byłaby świetna informacja dla wiślaków, ponieważ Legia bez Kucharczyka i Juniora zagrała bodaj najlepszy mecz w sezonie.

Klasówka. Klasówki są postrachem uczniów w całej Polsce, także w Gliwicach. Dlatego miejscowy Piast zorganizował interesującą akcję pt. "Piast odwołuje klasówki". W skrócie chodziło o to, żeby uczniowie przyszli na poniedziałkowy mecz z Lechem, a we wtorek (po dogadaniu się ze szkołami) nauczyciele nie zrobiliby im sprawdzianów ani odpytywania przy tablicy. Sądząc po frekwencji na wczorajszym meczu, która wynosiła niewiele ponad 5 tys., gliwickie dzieci wolą uczyć się do klasówek niż, brr, chodzić na mecze Piasta. Bo tym nierozsądnym co przyszły na stadion, piłkarze z Gliwic zaoferowali cały jeden(!) celny strzał na bramkę (tj. piłka doturlała się do bramkarza po poślizgnięciu się Rubena Jurado) oraz porażkę 0:2. Morał z tego chyba taki, że mądre nam rosną dzieciaki.

Wycieczka szkolna. Na podobny pomysł wpadł bydgoski Zawisza, z tym że jego akcja promocyjna nosi nazwę "Zawisza i futbolówka to szkolna wymówka". - Chcemy odwiedzić szkoły i zachęcić uczniów do kibicowania na meczach. Pojedziemy także do Wielkopolski. Sama się do nas zgłosiła szkoła z Białośliwia koło Piły - wyjaśnił rzecznik prasowy klubu Mariusz Chełminiak. W ramach akcji uczniowie spotykają się z piłkarzami i biorą udział w konkursach, których nagrodą będzie (WOW!) wycieczka po czwartym od końca klubie ekstraklasy. Nie no, pomysł fajny, ale i tak przypomniała mi się scena przed fontanną z "Bruneta wieczorową porą". - Jak ktoś wrzuci pieniążek, to tu wróci. - A ty dlaczego nie wrzuciłeś? - Bo ja tu więcej nie chcę wrócić.

Michał Masłowski w Szkole Podstawowej nr 63, gdzie przydałoby się naprawić framugę

Prymus. Na miano prymusa tygodnia tym razem najbardziej zasłużył Gordan Bunoza z Wisły. - Ależ wyrósł z niego wielki piłkarz - zachwycał się podczas derbów Krakowa Kazimierz Węgrzyn, który wieszczy Bośniakowi karierę w lidze angielskiej. To prawda. Bunoza był w meczu z Cracovią tak wielki, że przerastał innych piłkarzy o kilka głów i tylko on tak naprawdę uratował Wiśle remis w szalonej drugiej połowie.

Saidi Ntibazonkiza próbuje kiwnąć Gordana Bunozę, a wszystkiemu przygląda się ze spokojem Łukasz Burliga, chłopiec od podawania piłek i parę innych osób

Kółko teatralne. Urządzili je sobie podczas zażartego meczu Legii z Górnikiem (2:1) Radosław Sobolewski i Miroslav Radović. Wcielili się w postaci Syfona i Miętusa i brawurowo odegrali pojedynek na miny z "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza. Ręce już składały się do oklasków, gdy nagle we wszystko wmieszał się sędzia Daniel Stefański, który z kolei postanowił odegrać rolę profesora Pimki i przerwał chłopakom całą zabawę.

Ośla ławka. Kiedy jednak Błażej Augustyn pociągnął za koszulkę i powalił wychodzącego na czystą pozycję Marka Saganowskiego, sędzia nie zareagował. Być może tego nie widział, ale ja tak, dlatego niech sprawiedliwości stanie się zadość i Augustyn usiądzie dziś sobie w oślej ławce. Dodatkowo zastanawiająca jest swoista beztroska byłego piłkarza włoskiej Catanii, który po przegranym meczu udzielał wywiadu stacji Canal+ (i Sport.pl też) uśmiechnięty od ucha do ucha. Kiedy tuż po nim na pytania ze spuszczoną głową odpowiadał bodajże Tomasz Jodłowiec, można było mieć wątpliwości, która drużyna w tym meczu wygrała.

Zmartwiony pierwszą porażką Górnika Błażej Augustyn

Filozofia. Ale w sumie nie ma się czemu dziwić, bo w naszej ekstraklasie wszystko jest możliwe. Augustyn cieszył się po porażce, a Manuel Arboleda cierpiał po strzelonym przez siebie golu. Gdyby na mecze polskiej ligi zaczął chodzić Sokrates powiedziałby z pewnością, że wie, że nic nie wie. Bo na przykład w meczu Piasta z Widzewem (3:0) w drużynie gości było tylko dwóch Polaków, w zespole gospodarzy jeden, który jest Czechem, oraz Horvath, który jest Słowakiem. Na dodatek ten Słowak o imieniu Csaba jest stoperem, a strzelił w tym meczu dwie bramki i były to jego dwa pierwsze trafienia w polskiej lidze, w której gra od czterech lat. Naprawdę dzieją się tu rzeczy, które się filozofom nie śniły. Kto by też przypuszczał, że dwie bramki dla mizernego w tym sezonie Lecha strzeli jeszcze mizerniejszy Łukasz Teodorczyk, w tym jedną piękną z powietrza. Ale i tak trafieniem tygodnia popisał się Marcin Robak, który wspaniałym uderzeniem głową pod poprzeczkę pokonał bramkarza. Oczywiście swojego.

Radosny po strzelonym golu dla Lecha Manuel Arboleda

Praca domowa. W ubiegłym tygodniu zapytałem, w czym najszybszy w siódmej kolejce był Veljko Batrović. Piłkarz Widzewa zasłynął tym, że potrzebował zaledwie półtorej sekundy od startu meczu, żeby sfaulować rywala. Poprawnych odpowiedzi nie było, błędnych zresztą też, a dziś jeszcze trudniejsze zdanie. Pytanie brzmi: Jakim cudem w takiej sytuacji można nie strzelić gola?

Odpowiedzi nie przysyłajcie, bo jej nie znam. Zna ją tylko Adu Kwame (ten czerwony z piątką i piłką przed pustą bramką).

*Największym osiągnięciem piłkarskim autora tego cyklu jest strzelenie gola Polonii Warszawa po rajdzie przez pół boiska w wieku 11 lat oraz to, że jest obunożny. Autor uważa, że to wystarczy, by mógł oceniać grę piłkarzy i czasem z nich pożartować. Dlatego piłkarzu ekstraklasy, jeśli chciałbyś utrzeć autorowi nosa, on chętnie zmierzy się z Tobą w konkurencjach technicznych. Rzuć wyzwanie (piotr.kalisz@agora.pl), autor przyjedzie z kamerą i dasz mu lekcję gry. A może on da ją Tobie?:)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.