Tomasz Łapiński: Nie. Liga się nie skończyła, to po pierwsze. Ważniejsze jest jednak to, że na razie drużyna z Łazienkowskiej nie pokazała mistrzowskiej formy. Zwycięstwa wprawdzie kolekcjonuje, ale one w ogóle nie są przekonujące. W derbach z Polonią, wygranych rzutem na taśmę, ten zespół nie wyglądał dobrze. Gdybyśmy wzięli na tapetę tylko rundę jesienią, mógłbym śmiało powiedzieć: tak gra przyszły mistrz. A teraz? Jakości piłkarskiej, formy u legionistów nie widzę.
- Punktowo nie jest źle. Ale gdyby przyznawać te punkty za grę, byłoby ich o wiele mniej. W meczu z Podbeskidziem zespół Jana Urbana zasłużył tylko na remis, takim wynikiem powinno się skończyć. Z Polonią większą część meczu lepiej grali rywale. Na ich nieszczęście bramkarz Przyrowski sprezentował Legii gola i dzięki temu grało jej się o wiele łatwiej.
- Rzeczywiście trudno znaleźć godnego kontrkandydata na mistrza. To w Warszawie mają szeroką, wyrównaną kadrę, organizacyjnie to najsilniejszy klub. Ale po tytuł sięga się na boisku, a tam kiepsko idzie przekuwanie możliwości w sukces.
- Tu się zgodzę. Wszyscy - Daniel Łukasik, Jakub Wawrzyniak, Jakub Kosecki - z reguły potwierdzają, że warto myśleć o nich jak o reprezentantach. W innych klubach trudno znaleźć kandydatów.
- Mają po 11 pkt straty i raczej nie mają już co myśleć o wygraniu ligi. Ale jest Lech i Górnik. Ze względu na te drużyny legioniści nie mogą być spokojni. Mają zresztą nauczkę z zeszłego roku, kiedy stracili tytuł na ostatniej prostej. Zobaczmy, jak wyrównana jest liga. Tu każdy z każdym może wygrać. Wystarczą dwa poślizgi i w Legii sytuacja mocno się zaogni. Będą nerwy, a pod taką presją nikt nie lubi grać. Legia szczególnie.
- Co prawda piłkarze GKS-u Bełchatów byli w stanie wygrać u siebie nawet z mistrzem (1:0 ze Śląskiem po karnym), ale dwa dni później ostudził ich wynik z Lubina, gdzie Ruch niespodziewanie pokonał Zagłębie. 9 pkt różnicy między GKS-em a Zagłębiem to dużo, ale wszystko jest możliwe. Nie skazywałbym jeszcze na degradację bełchatowian. Podbeskidzia zresztą też. Nie zamierzają się poddawać, to widać na boisku.