A - Arbiter doskonały. Najlepiej, by o nich w ogóle nie mówić i na boisku przechodzili niezauważeni. Nie da się, bo w drużynie polskich sędziów mamy paru gagatków, którym gwizdka lepiej nie dawać. Np. Adam Lyczmański, który napsuł już w swojej karierze wiele spotkań, ostatnio Widzew - Korona. Do tego ponoć obraża piłkarzy, na co skarżyli się nawet twardziele z Kielc. Co innego Tomasz Musiał, o niego zawodnicy i kluby wręcz proszą i wcale nie oznacza to, że wraca korupcja. W ekstraklasie to arbiter doskonały. Że przesadzam? Naprawdę nie pamiętam jednej złej decyzji arbitra z Krakowa.
B - Bohater. Już chyba wszyscy i wszystko powiedzieli o Danijelu Ljuboi, przebojowym Jakubie Koseckim, fantastycznym Abdou Razacku Traore i bardzo utalentowanym Arkadiuszu Miliku. Dlatego ja napiszę o Adamie Nawałce, najbardziej niedocenianym trenerze ligowym, który jeszcze w pierwszej lidze zastał Górnika drewnianego, a w ekstraklasie prezentuje murowanego. I wcale nie chodzi o murowanie bramki, bo to obecnie najładniej grająca drużyna. Do tego poukładana taktycznie, wybiegana, wszechstronna, promująca młodych Polaków, a jeśli już sięgająca po obcokrajowców (jest ich tylko dwóch), to takich, którzy są postaciami pierwszego planu.
C - Cytat. "Dzień przed meczem z Ruchem znaleźliśmy się [Jakub Wawrzyniak z trenerem Janem Urbanem] w pokoju technicznym, tam gdzie trzymamy sprzęt. Przywitaliśmy się, trener mówi: "Wiesz, byłem na meczu juniorów Legii i tam wszyscy zapatrzeni w tego Wawrzyniaka". I tak mi się miło zrobiło, ciepło. Cisza trwała z pięć sekund i wtedy trener dodał: "Te same błędy popełniają", i powiedział jakie. To fragment wywiadu obrońcy Legii dla "Rzeczpospolitej". Dla Urbana brawa za poczucie humoru, dla Wawrzyniaka za dystans. W ogóle Wawrzyniaka coraz bardziej da się lubić. Choć prawi jak ksiądz, jako jeden z nielicznych nie gada głupot, tylko otwarcie wali, że piłkarze w Polsce mają za dobrze. No to jeszcze jeden cytat: "Chciałbym, żeby mówiono, że jestem najlepszy i swoją grą udowadniam, że zasługuję na pierwszy skład, ale rzeczywistość jest inna".
D - Disco polo. Wydawało się, że krainą tego gatunku jest Podlasie ze stolicą w Białymstoku. W ekstraklasie rytmy "Majteczki w kropeczki" i inne takie trzęsą szatnią Podbeskidzia Bielsko-Biała. Wprowadził je Kamil Adamek, którego kariera to chyba największy skok tej jesieni - na boiska ekstraklasy przeniósł się z niewiadomoktóroligowego Drzewiarza Jasienica, a jest wychowankiem Morcinka Kaczyce. Ale że miało być o disco polo, niestety, opanowało także trybuny. W tym alfabecie nie ma litery Ż, bo gdyby była, wykorzystałbym ją na hasło: Żenada rundy - podśpiewywanie przez środowisko piłkarskie "Ona tańczy dla mnie" zespołu Weekend.
E - Elegancik. Tu król jest jeden - Jakub Kosecki. W pół roku zdetronizował Jacka Bąka, który wkładał na siebie nawet płaszcz z krowy. Fantazyjna czerwona koszulka z głębokim dekoltem odsłaniającym tatuaż na mostku - tą kreacją Kosecki błysnął po jednym z meczów. A po innych nakładał... No właśnie, co? W redakcji trwają spory, co piłkarze coraz częściej noszą na szyi. Czy są to korale, naszyjnik, czy wielgachny różaniec.
F - Fajtłapa. Jeśli ktoś rzucał ostatnio ligowe klątwy, to wszystkie spadły na Dariusza Pietrasiaka. Jeśli nie liczyć mistrzostwa Polski ze Śląskiem, obrońca zaliczał same wtopy. Stłuczka po piwie na ulicach Wrocławia, odejście z klubu po korupcyjnych informacjach prokuratury, nieudane wojaże po Izraelu, przejście do Podbeskidzia, a tam kilka złych interwencji, m.in. spowodowanie karnego w ostatniej minucie z Lechią, przez co mecz skończył się porażką 2:3. Kibice na forach zaczęli nazywać Pietrasiaka "fajtłapą", ale ja się z tym nie zgadzam. To naprawdę niezły piłkarz, który jeszcze się odbije. A szanownych kibiców proszę, by wytykając mu błędy, raczyli zauważyć, jak mylili się w tym czasie jego koledzy, a nawet sędzia, którzy niesłusznie wyrzucił go z boiska w meczu z Lechem.
G - Gustlik. To znaczy Damian Zbozień. Jeden z moich ulubionych piłkarzy, którzy wkładają głowę tam, gdzie inni baliby się spojrzeć. W meczu z Widzewem rozbili mu czaszkę, a ten po dwóch tygodniach przerwy wrócił na boisko w kasku (stąd pseudonim) i rozbił Śląsk we Wrocławiu. Głową i z głową strzelił gola, miał asystę. A tak w ogóle to naprawdę łebski gość. W telewizji Orange Sport widziałem jak świetnie gra na gitarze, a "Let it be" The Beatles wyśpiewał prawie jak John Lennon. Zbozień długo w Piaście nie pogra, bo Legia zawróci go z wypożyczenia i jeszcze wypromuje do kadry.
H - Hulaki. Pod tym hasłem wcale nie będzie o alkoholu, który w lidze leje się chyba coraz mniejszym strumieniem. Będzie o Zagłębiu i jego działaczach. Jeszcze niedawno zarządzający tym klubem szastali kasą na lewo i prawo, brali kogo popadnie i za ile popadnie. Efekt był z reguły ten sam: fatalna jesień i desperacka walka wiosną o utrzymanie, za które piłkarze dostawali dodatkową premię. Ten sezon zaczął się podobnie, ale trenera nie zwolniono, tabunów kolejnych etranżerów nie zatrudniono i Zagłębie wygrało cztery z pięciu ostatnich meczów. Działaczom gratuluję też, że przestali wreszcie ulegać szantażom menedżerów. Szymon Pawłowski to świetny piłkarz, ale polskich klubów na kontraktowe sumy z kosmosu po prostu nie stać. Jeśli nie chcecie, by kibice z Polski zarzucali wam hulaszczą gospodarkę publicznymi pieniędzmi, bądźcie konsekwentni. Jeden Sernas z milionowym kontraktem na ławce rezerwowych naprawdę wystarczy.
I - Interwencja. Łukasz Skorupski z Górnika w meczu z Wisłą Kraków. Wyciągnął się jak siatkarz, który broni upadającą w boisko piłkę. Zrobił to tak zwinnie, że realizator transmisji pokazał to w czterech powtórkach z czterech różnych ujęć. Podobnych zagrań miał w tym meczu kilka. Patrz też litera: "W".
J - Janosiki. Nie żal mi grzęznącego na dnie tabeli Podbeskidzia wcale a wcale. W poprzednim sezonie, kiedy zagwarantował sobie utrzymanie, świadomie oduczył się wygrywać. To, co złupił na bogatych jesienią, rozdał wiosną potrzebującym bez specjalnej walki. Teraz wyuczyć w sobie na powrót nawyk wygrywania jest niezwykle ciężko. Od 24 marca na 22 meczów wygrali jeden, zremisowali pięć i przegrali 16!
K - Klan Serbów. Choć najliczniejszą poza Polakami nacją w ekstraklasie są Słowacy (aż 21), to Serbami nasza liga stoi. Wnoszą najwięcej i pod względem piłkarskim, i mentalnym. Są liderami w klubach, ten najstarszy z Legii (Ljuboja) to prawdziwa maestria. Jesienią strzelili 17 goli, mieli też 10 asyst. Do Polaków apeluję: bierzcie przykład, ale nie oddawajcie miejsca bez walki. Aż w sześciu klubach najlepszymi strzelcami są obcokrajowcy: Nika Dzalamidze (Jagiellonia), Traoré (Lechia), Ljuboja (Legia), Rubén Jurado (Piast), Róbert Demjan (Podbeskidzie) i Wladimer Dwaliszwili (Polonia).
L - Look rundy. Stanislav Levy. Jeśli jest ktoś, kto odpowiada za wizerunek trenera Śląska, to powinien zostać dyscyplinarnie zwolniony. Jeśli to sam szkoleniowiec dyktuje sobie trendy, kariery w Hollywood nie zrobi. Aha, i temu, który strzyże włosy i wąsy cech fryzjerów, też powinien zabrać uprawnienia. W SPA szkoleniowiec też zbyt często pewnie nie gości, więc trudno przyczepić się do reportera Canal+, że jest niegrzeczny, kiedy relacjonując mecz mistrza Polski, stwierdził: "Trener wygląda, jakby nie spał 72 godziny".
Ł - Łobuz. Paweł Golański. Zawsze mi imponował, bo to wojownik, który głównie dzięki charakterowi grał w reprezentacji i zahaczył o Steauę Bukareszt. W tym sezonie determinacja obrońcy Korony przeszła w agresję. Niewytłumaczalną, bo o ile można zrozumieć, że w ferworze walki sprzeda się rywalowi kuksańca (w meczu z GKS), to bez usprawiedliwienia pozostaje chamskie kopnięcie przeciwnika z Widzewa. Nawet jeśli jest się urodzonym ełkaesiakiem.
M - Myśliciel. "Ta wygrana wzięła się z serca, z wątroby, ale w użyciu były też szare komórki i płyn rdzeniowo-mózgowy". To trener Bogusław Kaczmarek po jednym z meczów. Każda ligowa epoka ma swojego myśliciela, ale Kaczmarek i tak nie dorasta do pięć Wojciechowi Łazarkowi. Ten tłumaczył kiedyś dziennikarzom, że jak pojechali z piłkarzami Widzewa na obiad, to podali im kotlety schabowe wielkie jak klapa do sedesu. Chwilę wcześniej pouczał zawodnika, by przy ćwiczeniu nie ciągnął się jak prezerwatywa.
N - Negocjacje kontraktowe. Są jak nieznośna argentyńska telenowela "Zbuntowany anioł". Informacje o nich męczą kibiców w Polsce każdego dnia. W roli Milagros "Mili" Esposito-Di Carlo de Mirandy występuje Razack Traore, kreację Ivo Di Carlo-Miranda Rapallo przejęła Lechia.
O - Oprawa. Nie uważam, by najlepszą była ta kibiców Lecha, którzy przedstawiając prostytutkę w koszulce Legii, ułożyli hasło "Ona tańczy dla mnie". Była chamska i prostacka. Choć nie wpisuje się w dyscyplinarne paragrafy Ekstraklasy, fani Lecha i tak ponieśli karę, spoglądając na wynik meczu.
P - Pep. Obejrzałem wczoraj materiał w polsatowym Cafe Futbol o Michale Probierzu. Porównywany był przez stylistów, fryzjerów, przyjaciół oraz Hiszpanów mieszkających w Polsce do Pepa Guardioli. Puentą był apel Bogdana Kalusa, żeby nie nazywać Probierza "polskim Guardiolą", tylko niech w Katalonii zaczną wołać na Guardiolę "Hiszpański Probierz". Na szczęście Kalus to aktor, w dodatku komediowy.
R - Rywalizacja. Ukłony dla Jana Urbana za to, jak prowadzi Legię, wpisując kanon najlepszych specjalistów od "zarządzania zasobami ludzkimi". Choć wydaje się to niemożliwe, żaden piłkarz Legii nie powiedział o swoim szkoleniowcu złego słowa. Jest chemia, są wyniki.
S - Samowolka. Największą w tej rundzie zaprezentowali piłkarze Polonii. Nie strzelili czterech kolejnych karnych, w kilku wypadkach podchodząc do nich bez pozwolenia. Przed meczem z Górnikiem trener Piotr Stokowiec publicznie zapowiedział, że karnego, jeśli będzie, wykona Wladimer Dwaliszwili. Podszedł Łukasz Teodorczyk i nie strzelił.
T - Typ niepokorny. Tu liderem jest bezwzględnie Tomasz Hajto. Nie podoba się to środowisku, bo Hajto mówi, co myśli, a później robi, jak mówi. Szkoleniowiec za swoje słowa podpadł już piłkarzom, innym trenerom, a ostatnio największą żyłę mają na niego dziennikarze. Kiedyś Hajto pouczał ich, że to on grał w Schalke, reprezentacji etc. No więc teraz ci rozpoczynają: "Panie trenerze, co prawda nie grałem w Schalke, reprezentacji, ale chciałbym zapytać..."
U - Uzdrowisko. W przypadku Dawida Nowaka to Bełchatów, w którym leczy się od wielu, wielu miesięcy, inkasując jeden najwyższych ligowych kontraktów. W tym sezonie napastnik, którego GKS chce już oddać za darmo, zagrał w jednym meczu przez 35 minut. I znów się leczy. Może to z przyzwyczajenia, w końcu przez trzy sezony grał w Zdroju Ciechocinek.
W - Wariat. Podobno w piłkarskiej drużynie bramkarz i lewoskrzydłowy muszą być szaleni. Boiskowych wariatów w ekstraklasie znajdzie się wielu, wśród bramkarzy nr 1 należy się Skorupskiemu. I wcale nie chodzi o to, że w lokalu Lorneta z Meduzą sprowokowany natłukł któremuś z gości. To po prostu świetny bramkarz i już. Ratował Górnikowi skórę nie raz, nie dwa. Słów Jacka Kazimierskiego, u Franciszka Smudy trenera bramkarzy w kadrze, że to zwykły ligowiec, nie przyjmuję.
Z - Zjazd rundy. Wisła Kraków. To, jak w kilkanaście miesięcy zarządzający Wisłą i wszelkiej maści podpowiadacze Bogusława Cupiała zniweczyli piękną mistrzowską kartę tego klubu, pozostawiam bez szerszego komentarza.