Jacek Bednarz, były reprezentant Polski: Kiedy już obejrzałem mecz, nie. Bo ani Śląsk nie był taki mocny, ani Ruch na tyle słaby, by nie liczyć się w tej walce. Kto nie widział, niech wie, że gol dla wrocławian padł ze spalonego. Gdyby sędziowie byli wnikliwsi, to lider nie miałby nawet punktu. Falstart - tak mogę ocenić Śląsk w tym meczu. A teraz te oceny są coraz surowsze, bo oczekiwania wobec nich mocno urosły po bardzo udanej jesieni. Doszły do tego całkiem dobre występy Legii i Wisły w Lidze Europejskiej, więc tego samego spodziewano się po drużynie Oresta Lenczyka. Nie przesadzajmy jednak, bo to dopiero pierwszy mecz. W 12 kolejnych Śląsk może wygrywać, spisywać się jak jesienią i sięgnąć po mistrza .
- Nie oczarowali mnie, spodziewałem się po nich wiele więcej, ale z drugiej strony wiem, że nie są to przypadkowi gracze.
- Bywało nieraz, że to, co zawodziło w jednym meczu, było atutem w kolejnym. Na razie w Śląsku zapaliła się tylko lampka ostrzegawcza, która może zgasnąć po wygranej z Legią. Czas pracuje dla wrocławian, mecz z Ruchem musi być dla nich nauką. W meczu z Ruchem brakowało mi kombinacyjnych akcji zakończonych strzałem. Mimo że Śląsk był ustawiony dość ofensywnie, mimo wielu podań ze środka pola nie doprowadziło to do wielu sytuacji bramkowych.
- To nie był mecz rzucający na kolana. Przy wszystkich atutach Lecha w ataku mieli zbyt wiele mankamentów w obronie. Ich gra, taktyka w ogóle nie była wyważona. I najmniej obwiniałbym tu młodego Marcina Kamińskiego, bo choć zawalił przy straconym golu, wcześniej ratował swój zespół przed stratami. To naprawdę nie był mecz, w którym grał tylko Lech, a rywal wykorzystał jedyną szansę.
- Mam wrażenie, że jego słabością jest trener, który chce uczynić z Lecha drugą Barcelonę. Dlaczego Barcelona chce tak grać, to wiem - ma wykonawców, ludzi z predyspozycjami. Dlaczego Lech - nie wiem. Sztuka dla sztuki. Oczywiście momentami będziemy oglądać przez to Lecha ofensywnego, ale Lecha bez zwycięstw.
- W ogóle bym go nie zatrudniał.