My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook/Sportpl ?
Po 17. kolejkach ekstraklasy Śląsk prowadzi w tabeli z bardzo dobrym bilansem - 12 zwycięstw, jeden remis i cztery porażki. Podopieczni Oresta Lenczyka strzelili najwięcej bramek w lidze, aż 31, a stracili tylko 13. Nic dziwnego, że kończą rok w doskonałych nastrojach. Dobry humor udzielił się m.in. kapitanowi Sebastianowi Mili, który w wywiadzie dla "Super Expressu" z przymrużeniem oka opowiada o sytuacji klubu oraz o otrzymaniu powołania do reprezentacji.
Zdaniem Mili jest jeszcze za wcześnie by mówić o mistrzostwie dla Śląska, a tym bardziej o jego występach w Lidze Mistrzów. Tam - zauważa pomocnik - piłkarze z Wrocławia mogą sobie na razie pograć na konsoli. - Przed nami wielki rok, wielkie cele i mnóstwo świetnych przeciwników. A Champions League? Marzenie - mówi. Mila nie boi się jednak, że na wiosnę jego drużyna straci swoją skuteczność. Na pytanie, jaką Śląsk ma receptę na to, by utrzymać formę z jesieni, nie chce jednak odpowiedzieć. - To jest tak, jak z przepisem na coca-colę, nie wolno jej ujawniać - żartuje.
Według byłego piłkarza Austrii Wiedeń podstawą sukcesu jest dobry kontakt zawodników z trenerem Lenczykiem. I to pomimo tego, że ten potrafi być ostry, jak sam menedżer Manchestru United sir Aleks Ferguson, albo i jeszcze bardziej. - Trener Lenczyk mówi tak dosadnie, że to słowa fruwają po całej szatni. To chyba coś gorszego niż latające tablice i ławki - opowiada.
Przy okazji Mila komentuje otrzymanie powołania do reprezentacji Polski na mecz z Bośnią i Hercegowiną. - Postaram się wykorzystać tę szansę. Wiem, że nie dysponuję dużą szybkością i pewnie szybszy już nie będę, ale zawsze będę dużo widział. Czuję się jak debiutant, tylko bez tremy - kończy.