W styczniu Wisła Kraków zakontraktowała bliżej nieznanego wcześniej Maora Meliksona, który w ciągu kilku miesięcy wyrósł na jedną z największych gwiazd polskiej ligi. Potem dołączył do niego bramkostrzelny Dudu Biton. Liran Cohen zainicjował akcję Podbeskidzia, która dała pierwsze historyczne zwycięstwo na własnym stadionie w ekstraklasie. Tamir Kahlon wyróżnia się w Cracovii, Moshe Ahayon w Legii (strzelił gola w pucharowym meczu z rezerwami Rozwoju), kupiony przez Górnika Zabrze Idan Shriki został wypożyczony do macierzystego klubu. Tylko w lidze belgijskiej gra obecnie więcej piłkarzy z Izraela.
- Główny powód to moim zdaniem pieniądze. Piłkarze, którzy przyjechali do Polski, w Izraelu byli co najwyżej średniakami, grali też w przeciętnych klubach, żaden nie dotarł z topowego zespołu. Kuszący jest dla nich ten wyjazd, bo w Polsce zarobią czasami nawet dwa razy więcej niż mieli w Beer Szewie czy Aszdod - uważa Allon Sinai, szef działu sportowego w dzienniku "Jerusalem Post". - Niemniej tacy piłkarze jak Melikson czy Dudu Biton to dobrzy zawodnicy i wyjazd do Polski to dla nich okazja, by udowodnić swoją klasę, bo w Izraelu nie mieli szans występu w najlepszych klubach - dodaje.
Z zaciekawieniem sytuacji przygląda się ambasada Izraela w Warszawie. Dla nich ten najazd izraelskich piłkarzy to też nowość i zaskoczenie. - Ambasador i wielu pracowników to kibice piłkarscy. Od mistrzostw świata w 1970 roku piłkarze Izraela grają w krajach Europy, systematycznie ich przybywa. Jednak w Polsce to faktycznie zupełnie nowe zjawisko. Decydująca była gra Maora Meliksona, to dzięki niemu inne drużyny też postawiły na piłkarzy z Izraela - uważa Michał Sobelman, rzecznik ambasady Izraela.
Ouriel Daskal zajmuje się biznesową stroną sportu, jest dziennikarzem izraelskiego magazynu "Calcalist". - Sporą zasługę w sprowadzaniu Izraelczyków do polskiej ligi mają nasi utalentowani agenci. Jest coś w mentalności Izraelczyków, co pozwala im stać się naprawdę dobrymi agentami, menedżerami. Wiedzą, jak rozmawiać z potencjalnymi klientami. Około 40 zawodników z naszego kraju gra już poza Izraelem. Polska stała się nowym celem - mówi Daskal.
- Izraelskie kluby sportowe mają niewielki przychód, głównie z telewizji, biletów. Najlepsze kluby maja po około pięciu-siedmiu milionów dolarów budżet na sezon, reszta nie przekracza nawet trzech milionów. Inflację na nasz futbolowy rynek wprowadzili Arkadij Gajdamak, właściciel Beitaru, oraz kanadyjski biznesmen Mitch Goldhar. Ich już jednak nie ma, a płace w piłce poszły w dół. Jedynie Maccabi Hajfa jest obecnie zarządzane właściwie, pozostałe kluby mają swoje kłopoty i transfery zawodników to dla nich sposób na zarobienie pieniędzy. Myślę, że niebawem w polskiej lidze zobaczymy kolejnych zawodników z Izraela - przewiduje dziennikarz magazynu "Calcalist".
Andrzej Kubica, pochodzący z Sarnowa były napastnik m.in. Zagłębia Sosnowiec i CKS-u Czeladź, w Izraelu grał przez pięć lat. Był czołowym zawodnikiem tamtejszej ekstraklasy, w 1999 roku wywalczył nawet tytuł króla strzelców. Większość zawodników, którzy przejeżdżają obecnie do Polski, to jego dobrzy znajomi.
- Maor przy mnie zaczynał w Beitarze, z Liranem grałem w Maccabi, występowałem też razem z Mosze Ahayonem. To są wszystko bardzo dobrzy piłkarze. Polska liga stała się obecnie bardzo "fizyczna", Izraelczycy są lepiej wyszkoleni technicznie, mają inklinacje do gry ofensywnej. Dobrze, że przyjeżdżają, bo mamy się od kogo uczyć - przekonuje eksnapastnik. - Wszystko dzięki Meliksonowi. On "odpalił" i teraz mamy zatrzęsienie kontraktów z Izraelczykami. Jak mnie kupili, to podobnie było z Polakami z Izraela. Potem przyjechali kolejni. Fama idzie w obie strony - śmieje się Kubica.
Czy Izraelczycy zmienią mentalność kibiców? Wystarczy przejrzeć fora internetowe pod informacjami o zakontraktowaniu kolejnych piłkarzy: "Jude", "Cwany Żydek" czy "Żydek w wielkiej Legii". Tych negatywnych określeń jest już coraz mniej, natomiast wygląda na to, że z każdym dobrym zagraniem izraelskiego piłkarza nad Wisłą przybywa ludzi, którzy przeciwstawiają się antysemityzmowi na trybunach czy forach internetowych. - Szalikowcy Wisły mieli opinię nielubiących Żydów, antysemitów. Teraz za sprawą Maora Meliksona wszystko się zmienia. Język stadionowy w Polsce przez ostatnie lata korzystał z wielu antysemickich epitetów; kto źle grał, mógł być nazywany Żydem, itp. Teraz jest okazja, by te poglądy zrewidować. Duża liczba zawodników z Izraela ma szansę odmienić stereotypy - uważa Michał Sobelman z ambasady Izraela.
Agent piłkarski Shlomy Ben Ezra uważa, że sprowadzeni przez niego zawodnicy nie mają się czego w Polsce obawiać. - Kocham Polskę, mieszkam tu i uważam, że to dobre miejsce do życia. Wszędzie zdarzają się wariaci czy ludzie chorzy z nienawiści. W Norwegii gość zabił 92 osoby. Ale to przecież nie oznacza, że wszyscy Norwegowie są źli - mówi "Gazecie".
Andrzej Kubica bardzo dobrze wspomina Izrael. - To przepiękny kraj, mieszkają tam świetni ludzie. W Polsce niektórzy mają złe zdanie o Izraelczykach, ja nie mogę powiedzieć o nich złego słowa. A ci, co planują jakieś antysemickie hasła czy chcą posuwać się do jakichś czynów wrogości, niech lepiej uważają - kończy Kubica.