Lewandowski: Ataki prasy mnie wzmocniły

- Prasa musi mieć temat, musi mieć o czym pisać. Skoro stałem się obiektem drwin w brukowcach to mogę się w jakiś sposób czuć wyróżniony. Jest wielu piłkarzy w Bundeslidze, którym takie pisma nie poświęcają miejsca - mówi Robert Lewandowski w wywiadzie, który ukazał się na jego oficjalnej stronie internetowej. Polski napastnik rozpoczyna w środę zgrupowanie z kadrą, przed którą mecze z Argentyną i Francją.

Oficjalna strona Roberta Lewandowskiego

Masz za sobą pierwszy rok poza krajem, poza polską ligą. Jaki to był dla ciebie sezon?

- Z pewnością zwariowany, z którego wiele się nauczyłem, wyciągnąłem mnóstwo wniosków na przyszłość. Naprawdę działo się dużo, mnóstwo rzeczy się zmieniło, do kilku trzeba było się przyzwyczaić. Grałem jako napastnik, a potem ofensywny pomocnik. Dzięki temu zyskałem piłkarsko, nauczyłem się grać na nowej dla mnie pozycji i mam nadzieję, że to zaprocentuje. Gra za napastnikiem to nowe doświadczenie, inny zakres obowiązków, inny styl poruszania się po murawie. Nie ukrywam jednak, że najbardziej lubię grać jako napastnik i zdobywać bramki.

Twój pierwszy trener Marek Siwecki twierdzi, że jesteś stworzony do strzelania goli i choć dajesz radę jako ofensywny pomocnik to jednak marnujesz się na tej pozycji.

- Z pewnością jako napastnik czuję się pewniej, ale na tej pozycji rozegrałem w Borussii tyle spotkań, że można je policzyć na palcach jednej ręki. W większości spotkań zagrałem jako ofensywny pomocnik. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będzie mi dane grać więcej jako napastnik. Jeśli jednak trener dalej będzie twierdził, że jako wysunięty gracz środkowej linii mogę strzelić wiele bramek to będę się starał go nie zawieść. W końcu jako ten urodzony atakujący priorytetem dla mnie jest zdobywanie bramek.

We wszystkich rozgrywkach zagrałeś w 39 spotkaniach, strzeliłeś 11 goli. Któryś z nich był dla ciebie wyjątkowy?

- Najdłużej w pamięci pozostanie z pewnością ten, który w jakimś stopniu decydował o mistrzostwie Niemiec (gol z Norymbergą przy. red.)

Najpiękniejszy moment w tym sezonie? Coś co będziesz wspominał latami. Było coś takiego?

- Z pewnością ostatni mecz oraz całą mistrzowską fetę będę jeszcze wiele razy wspominał. To niesamowite przeżycie. W pamięci pozostanie też taki ważny mecz z Freiburgiem. Przegrywaliśmy 0:1 ale zdołaliśmy wygrać 2:1. To był taki moment, w którym uwierzyliśmy w siebie, jedno z kluczowych spotkań w kontekście całego sezonu. Doskonale też pamiętam końcówkę czyli mecze z Norymbergą i Eintrachtem.

Ten sezon był pewnego rodzaju parabolą, nie zabrakło więc też tych trudnych momentów. Które były najcięższe?

- Zremisowaliśmy 2:2 z Sevillą i nie awansowaliśmy z grupy. Czuliśmy się lepsi i byliśmy załamani końcowym rezultatem. Mało nam zabrakło do awansu, ale poza tym były prawie same przyjemne chwile. Liderowaliśmy w tabeli i zbieraliśmy wiele ciepłych komentarzy.

Mistrzostwo Niemiec to sukces przede wszystkim piłkarzy oraz trenera Juergena Kloppa. Na czym polega fenomen tego szkoleniowca?

- Trener ma charyzmę, potrafi z nami rozmawiać. Jest czas na żarty i swobodne rozmowy, ale wie kiedy mamy się skupić tylko na pracy i treningach. Szkoleniowiec ma świetny kontakt z nami zawodnikami. To niewątpliwy atut, który procentuje w trudnych sytuacjach. Jest dobrym psychologiem, potrafi do nas dotrzeć, rozmawiać i pomagać.

Przed sezonem nikt nie stawiał na Borussię Dortmund, murowanym faworytem do tytułu był Bayern Monachium. Czym górowaliście nad przeciwnikami?

- Naszą siłą był kolektyw - stanowiliśmy zgrany zespół, paczkę młodych ludzi, którzy uczyli się z meczu na mecz i z kolejki na kolejkę byli lepsi. I myślę, że będziemy jeszcze lepsi, każdy z nas ma umiejętności i warunki do dalszego rozwoju. Dlatego sądzę, że ten następny sezon może być dla nas jeszcze bardziej okazały. Choć wiem, że będzie trudny - każdy będzie chciał wygrać z mistrzem. Liga Mistrzów to najwyższy poziom i nie ma tam meczów łatwych. Mam jednak nadzieję, że mnie będzie łatwiej - poznałem już język i się zaaklimatyzowałem. Jednak zdaję sobie sprawę, że dla zespołu będzie to sezon o wiele trudniejszy.

Nie możemy pominąć tematu krytyki i niewybrednych żartów na twój temat jakie pojawiły się w niemieckiej prasie brukowej. Jak do tego podchodziłeś, jak sobie z tym radziłeś?

- Prasa musi mieć temat, musi mieć o czym pisać. Skoro stałem się obiektem drwin w brukowcach to mogę się w jakiś sposób czuć wyróżniony. Jest wielu piłkarzy w Bundeslidze, którym takie pisma nie poświęcają miejsca. Widocznie dziennikarze liczą na mnie, wymagają dobrej gry, widzą że stać mnie na więcej. Tak to odbieram i takie rzeczy są dla mnie dodatkową motywacją do wytężonej pracy. Nie wykorzystałem kilku sytuacji i zaczęły się krytyczne uwagi i żarty. W Niemczech od obcokrajowców wymaga się więcej niż od rodaków. Kiedy jakiś Niemiec ma gorszą serię spotkań to nikt o tym nie pisze. Ale jakoś bardzo się tym nie przejmowałem. Można powiedzieć, że nawet mnie to wzmocniło. Poradziłem sobie z tym i przez to jestem mocniejszy psychicznie.

Poza Polską chyba w każdym kraju jest tak, że obcokrajowiec ma trudniej. W Niemczech sytuacja jest o tyle szczególna, że to Polacy mają najtrudniej. Kiedy Lucas Barrios nie wykorzystywał dobrych okazji do strzelenia gola to nie spadała na niego fala krytyki.

- Nie to nie jest tak, że Polacy mają trudniej. Kiedy Lucas nie wykorzystywał okazji lub po prostu nie strzelał bramek to jego noty w prasie były tragiczne, gdy zaś trafiał do siatki wszyscy piali z zachwytu. Jego oceny przechodziły ze skrajności w skrajność. Także, nie sądzę aby Polacy mieli trudniej, wszyscy obcokrajowcy tak mają. Tak jest od wielu lat, wystarczy sięgnąć wstecz i poczytać komentarze prasowe na temat gry Elbera w Bayernie Monachium.

Zadomowiłeś się w Dortmundzie? Można powiedzieć, że dobrze się czujesz w tym mieście?

- Tak, jest w porządku, nie narzekam. Jestem zadowolony, fajnie mi się tam mieszka. Miasto jest spokojne, mnie się podoba.

Jaka jest różnica między ligą polską a niemiecką, między Lechem a Borussią. Jest to jakaś przepaść sportowa lub organizacyjna?

- Różnice są, ale przepaści sportowej nie ma. Lech potrafi grać w piłkę, pokazywał to w pucharach. Lekka różnica jest, ale nie można wyolbrzymiać i mówić o przepaści. Natomiast organizacyjnie wiele nam brakuje - Niemcy są konsekwentni do bólu we wszystkim co robią. Cokolwiek się robi to już na maksimum możliwości - nigdy ot tak aby zrobić. Większa jest też rywalizacja na treningach. Skład Borussii jest szeroki, po dwóch-trzech piłkarzy na każdą pozycję. To sprzyja podnoszeniu umiejętności i to też jest taką sporą różnicą. W Lechu w drugim sezonie nie miałem już właściwie konkurencji, byłem jedynym napastnikiem.

Będąc codziennie w klubie mogłeś z pewnością zaobserwować jak wygląda praca z młodzieżą. Tutaj chyba także możemy się wiele od Niemców nauczyć?

- Tak, z pewnością tak. Nie da się tego porównać - począwszy od infrastruktury a na treningach kończąc. Ilość boisk treningowych robi wrażenie, trenerzy wkładają serce w swoją pracę. Jest naprawdę duża różnica. Szkolenie młodzieży w Polsce jest niemal w całości do poprawy. W Niemczech wszystko jest organizowane i planowane przez klub od stylu żywieniowego po trening na którym główny nacisk kładzie się na technikę i poruszanie po boisku.

Porozmawiajmy chwilę o reprezentacji. Jesteś właściwie pewniakiem w składzie na Euro 2012. Wyniki osiągane przez was w kolejnych spotkaniach są dalekie od oczekiwań, co gorsze gra też nie napawa optymizmem. Zapytam więc co z tą Polską?

- Mam nadzieję, że dwa najbliższe mecze z Argentyną i Francją pozwolą odpowiedzieć na tak zadane pytanie. Wierzę, że będzie to lepiej wyglądało, stać nas na to byśmy grali z najlepszymi jak równy z równym. Mamy duży potencjał, ludzie w kadrze potrafią grać. Cały czas jednak czegoś brakuje, może właśnie takiego przełomowego meczu i wiary we własne siły? Z pewnością ten zespół może grać dużo lepiej, wierzę w ten kolektyw i cały sztab trenerski. Został nam rok - niby mało, ale przez ten okres można wiele zrobić, wiele poprawić.

Po jednym ze spotkań w pomeczowym wywiadzie stwierdziłeś, że fajnie by było, ale kadra spróbowała grać takim systemem jak Borussia Dortmund. Co dokładnie miałeś na myśli?

- Było to meczu, w którym ponad połowa z nas nie grała na swoich pozycjach, albo na innych niż codziennie w klubach. Czasem ciężko się przestawić, pojawiają się problemy realizacji pewnych założeń. Podam przykład - grając jako środkowy napastnik nie mam wsparcia ofensywnego pomocnika bo na boisku nie mamy takiego gracza. Ciężko się wtedy gra, nie zawsze można przytrzymać piłkę, kiwnąć rywala i wyjść na czystą pozycję będąc skazanym tylko na siebie. Czasem chciałbym odegrać futbolówkę, podnoszę głowę i widzę, że nie mam do kogo. Koledzy także lepiej się czują gdy grają na pozycjach na jakich codziennie trenują w klubach. To jednak tylko moja sugestia, taktykę ustala trener Smuda i my wszyscy musimy się do niej dostosować.

Jest cała masa naczelnych krytykantów obecnej reprezentacji i osoby Franciszka Smudy. Prym wiedzie Jan Tomaszewski. Mają trochę racji czy nie? Co byś im odpowiedział?

- Teraz krytykują, ale ci wszyscy ludzie wcześniej domagali się aby to właśnie Smuda został trenerem. Teraz im się odmieniło - ich prawo, ale trochę dziwnie to wygląda. Nie będę tego komentował, to bez sensu. Dla mnie trenerem reprezentacji Polski jest Franciszek Smuda i razem musimy się skupić na tym aby w przyszłości wygrywać jak największą ilość spotkań.

Kończąc wątek reprezentacyjny chcę jeszcze spytać o Łukasza Piszczka. Pojawiły się opinie, że nie powinien grać w kadrze gdyż kiedyś popełnił błąd?

- To już gruba przesada. Łukasz grał akurat dobrze i w reprezentacji i w Borussii więc na nim skupiła się uwaga, był łakomym kąskiem. Najmniej zawinił, a najwięcej musiał zapłacić. Łukasz jest na topie i to zostało wykorzystane. Zrobiono z igły widły. W tamtych czasach było jak było, Łukasz był młody i nic od niego nie zależało. W dodatku nawet nie grał w tym meczu. Dlatego nie róbmy z niego ofiary, nie szukajmy w Łukaszu głównego winnego. Łukasz tej kadrze jest potrzebny, a zastanawianie się czy powinien w niej grać jest pozbawione sensu.

Jakie stawiasz sobie cele na najbliższy sezon, co chciałbyś przez następny rok osiągnąć?

- Grać jak najwięcej, strzelać więcej bramek, zajść z Borussią jak najdalej w rozgrywkach Ligi Mistrzów i obronić tytuł mistrza Niemiec. Muszę się skupić na treningach i robieniu systematycznych postępów. Mam łatwość w dochodzeniu do sytuacji strzeleckich, musze tylko pracować nad ich wykorzystywaniem. Będę dążył do tego wszystkiego w następnym sezonie.

Maciej Iwański w jednej z rozmów stwierdził, że obserwując cię na treningach jest przekonany, iż wkrótce zagrasz w jeszcze lepszym klubie niż Borussia. Takie opinie muszą motywować do jeszcze bardziej wytężonej pracy.

- Miło słyszeć takie słowa. Wyjeżdżając do Borussii chciałem stać się lepszym piłkarzem, rozwijać się, robić postępy. Nie wyjechałem dla pieniędzy, wtedy wybrałbym inny klub, inny kierunek. Chciałem zrobić krok do przodu. Przede mną Liga Mistrzów i będzie to kolejne wyzwanie i kolejne doświadczenie. Chcę być coraz lepszym piłkarzem, nie będę się zachwycał tym co już osiągnąłem - na to przyjdzie czas po zakończeniu kariery.

Ale gdyby to od Ciebie zależało to wolałbyś się rozwijać grając jako napastnik czy ofensywny pomocnik?

- Grając jako wysunięty zawodnik linii pomocy nauczyłem się trochę tej nowej dla mnie pozycji. Mając trochę doświadczenia powinno mi być łatwiej, pokazały to już ostatnie mecze w Bundeslidze. Czułem się dobrze, byłem chwalony po spotkaniach. Wiem już co mam robić jako pomocnik, ale zawsze będę dążył do tego aby grać w napadzie i zdobywać bramki.

W Polsce na wszystkich kolejnych szczeblach rozgrywek zostawałeś królem strzelców. Może i w Niemczech uda się ta sztuka?

- Może tak, może nie. Zobaczymy, z pewnością będę robił wszystko aby grać i strzelać jak najwięcej.

A jak spędzisz urlop?

- Teraz trwa zgrupowanie reprezentacji Polski, potem będę jeszcze kilka dni w Warszawie, a następnie polecę na wakacje w ciepłe kraje.

Problemy Sadloka z kręgosłupem. Wściekły Smuda  ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA