We wtorek, w ostatnim meczu sezonu Anderlecht przegrał w Brukseli 3:4 z Lokeren. Wasilewski był na boisku przez 90 minut, strzelił gola i miał asystę, ale jego zespół, który bronił tytułu, zajął w lidze tylko trzecie miejsce.
Marcin Wasilewski: Taki mój los. Dla mnie kadra jest najważniejsza. Chcę dostać szansę od Franciszka Smudy i teraz bardzo czekałem na powołanie. Gdyby przyszło, pierwszy bym się zameldował się na zbiórce. Jednak niestety ostatni miesiąc miałem przeciętny, więcej w klubie nie grałem niż grałem i trener na pewno wziął to pod uwagę wybierając drużynę na czerwcowe mecze. Najważniejsze jednak, że o mnie nie zapomniał. Miesiąc temu rozmawiałem z nim i jego asystentem Jackiem Zielińskim. Sam zadzwoniłem, ale taka była umowa między nami, że mam się odezwać kiedy po tej okropnej kontuzji sprzed dwóch lat nie będzie śladu. Trenerzy mieli do mnie przyjechać na mecz z Brugią albo Genkiem. Tyle że chwilę wcześniej, w spotkaniu z Lokeren, dostałem czerwoną kartkę i zostałem zdyskwalifikowany na dwa mecze. Właśnie te, na których miał być któryś z trenerów. Skoro nie grałem, odwiedziny straciły sens. A kiedy wróciłem na boisko, powołania do klubów zagranicznych były już wysłane. Zaprosiłem trenera na wtorkowy, ostatni, mecz w sezonie. Ale i tak było za późno. Wciąż jednak liczę na powrót do kadry. Do Euro 2012 został jeszcze rok. Marzę, aby zagrać w finałach.
- Nie ma w ogóle o czym mówić, on jest teraz numerem jeden w kadrze. Nie byłbym dla niego konkurentem. Bundesligę śledzę i widziałem, że zrobił ogromny postęp, zdobył mistrzostwo z Dortmundem, więc jego pozycja nie podlega żadnej dyskusji, ale mógłbym być alternatywą dla trenera na środku obrony. Dla mnie nie byłoby problemu grać jako stoper.
- Dużą nadzieję. Już myślę o nowym sezonie. Pozostaje mi wywalczyć miejsce w składzie Anderlechtu. Jak będę grał, to może trener Smuda mnie powoła.
- Dla mnie mecze o miejsca 1-6 rozgrywane po sezonie regularnym to jakaś paranoja. Dwa lata temu ich jeszcze nie było, ale skończyliśmy sezon z identyczną liczbą punktów co Standard i musieliśmy zagrać dwumecz o tytuł. Przegraliśmy. Rok temu zdobyliśmy mistrzostwo, ale ja ze względu na uraz nie grałem w decydujących meczach. No, a teraz zawiedliśmy w ostatnich dziesięciu spotkaniach. Wicemistrzem został Standard, który przez cały rok grał słabo. Ledwo w ogóle awansował do czołowej szóstki. Po 30 kolejkach miał aż o 16 pkt mniej od nas. Ale jednak jakoś się pozbierał i z ostatnich dziesięciu meczów tylko dwa zremisował, resztę wygrał i został wicemistrzem. Niewiele mu zabrakło do tytułu.
Doszło do tego, że podczas naszego ostatniego meczu z Lokeren kibice nie bardzo interesowali się tym, co dzieje się u nas boisku, tylko słuchali wiadomości z innych stadionów. Kiedy Genk zdobył bramkę na wagę tytułu, fetowali ją bardziej niż nasze gole. To dlatego, że wynik nie miał znaczenia. Mieliśmy zagwarantowane trzecie miejsce i udział trzeciej rundzie kwalifikacji Ligi Europejskiej. Nikt nie mógł nas wyprzedzić ani my nie mieliśmy szans na drugą lokatę.
Jestem rozgoryczony trzecim miejscem, ale muszę się z nim pogodzić, bo regulamin znaliśmy od początku. Zresztą nie regulamin przegrywał, tylko Anderlecht. Straciliśmy za dużo goli - w sezonie regularnym zdarzyło się dziesięć kolejnych meczów bez straconego gola. Później tak dobrze nie było. Mieliśmy dużo kontuzji w zespole, ze składu wypadło wielu podstawowych graczy. Dlatego cieszy mnie, że w niezłym zdrowiu skończyłem sezon. Na boisku nie pamiętam już o tym fatalnym wypadku, kiedy prawie dwa lata temu Witsel ze Standardu złamał mi nogę w kostce. Teraz nic mi nie dolega, walczę i zasuwam jak kiedyś.
- Ściągnęli go od Holendrów. Tyle że Holendrzy odeszli od play-off o mistrzostwo. Teraz tytuł zdobywa się tam, grając przez cały sezon. W Belgii już drugi rok z rzędu czołowa szóstka grała między sobą o tytuł. To miał być pomysł na uatrakcyjnienie ligi. Że niby po regularnym sezonie wszystko zacznie się od nowa, a rywalizacja sześciu najlepszych klubów sprowadzi na stadiony kibiców. Może i tak, ale to trochę wypacza wyniki. Słyszałem, że chcą z tego zrezygnować. Tym bardziej że kibicom przejada się nasza rywalizacja ze Standardem czy Brugge.
Mamy największy żal do siebie, że nie zagramy nawet w kwalifikacjach do Champions League. To ogromny cios finansowy dla klubu. W Anderlechcie nie liczy się nic innego niż tytuł. Wygraliśmy ligę rok temu, wcześniej byliśmy wicemistrzami. Ale do Champions League, odkąd tu jestem, czyli od 2007 r., jeszcze nie awansowaliśmy.
- Nie ma żadnego usprawiedliwienia. Skompromitowaliśmy się i tyle.
- Delikatnie mówiąc, zarówno spadła moja forma, jak i całego zespołu. Po porażce ze Standardem usiadłem na ławce. Kiedy wróciłem, dostałem czerwoną kartkę i znowu pauzowałem. Do składu wróciłem na dwa ostatnie mecze. Taki mój los.
- Mam jeszcze dwuletnią umowę i raczej nigdzie nie będę się ruszał. Ostatnio nie miałem głowy, aby myśleć o zmianie. Chciałem przede wszystkim odzyskać pełną sprawność po kontuzji i się udało. Ale nie wiem, co powiedzą w klubie. Na razie nikt nie wie, co dalej. W środę mieliśmy ostatni trening i wspólną kolację. Nie wygląda na to, aby miało dojść do rewolucji. Trener Ariel Jacobs chyba zostaje. Odejdzie za to ten nasz niesamowity napastnik Romeu Lukaku. Choć 13 maja skończył dopiero 18 lat, od dłuższego czasu chodzą za nim największe kluby Europy. Nie dziwię się. Mierzy ponad 190 cm, waży ze 100 kg, ale jest niesamowicie sprawny i strzela gola za golem. Był królem strzelców i mówił, że chętnie wyjechałby do Anglii. Kupi go Chelsea albo Tottenham.
Po rozegraniu 30 kolejek sześć najlepszych drużyn gra mecz i rewanż o miejsca 1-6. Punkty uzyskane wcześniej są dzielone na pół.
Tabela przed play-off
Tabela po play-off
Tysiące fanów nie może się mylić. Wejdź na Facebook.com/Sportpl ?