Reprezentacja Polski bezbramkowo zremisowała z Finlandią

Polacy nie wyglądali na boisku - tak jak oczekiwał ich trener Franciszek Smuda - jakby grali ?mecz o wszystko?. Byli lepsi i ambitniejsi od Finów, ale nie na tyle skuteczni, by strzelić im gola. Mecz w Kielcach zakończył się remisem 0:0. - Jednego się nie wyrzeknę: gry ofensywnej. Mogę teraz dostać piątkę czy szóstkę, ale będziemy grać do przodu. Nauczymy się tego z mocnymi, a nie słabymi - powiedział po meczu Franciszek Smuda.

Tak relacjonował na żywo portal Z Czuba ?

Chcę, by zagrali przynajmniej tak jak marcowym meczu z Bułgarią, kiedy wygrali 2:0 - trener Smuda jasno określił wymagania przed spotkaniem. Miał więc być presing po stracie piłki, szybkie akcje, sporo gry skrzydłami i wysoka skuteczność pod bramką. Skończyło się na próbach i chęciach.

Udawało się biegać i w miarę szybko odbierać piłkę. Polacy dominowali nad Finami niemal przez całe spotkanie. Choć zaraz na zbyt wolny, by grać jako lewy obrońca Dariusz Dudka przegrał pojedynek z jednym z rywali i ratujący sytuację Wojtkowiak trafił w słupek własnej bramki. - Dziś naszego bramkarza sprawdzali przede wszystkim moi zawodnicy - mówił Smuda.

Selekcjoner chwalił piłkarzy niemal za wszystko, o nic nie miał pretensji. Bez odpowiedzi zostawił pytania: dlaczego, mimo wielu okazji, zabrakło podania po którym padłby gol i dlaczego napastnicy zagrali tak nieskutecznie. Jeleń dochodził do sytuacji, ale pudłował albo strzelał w środek bramki. Lewandowski w ogóle do niczego nie dochodził. Kończyło się na ładnym przyjmowaniu piłki i zastawianiu się przed rywalami. Ustawieni z przodu Jeleń, Lewandowski i Błaszczykowski mieli "żyć" z podań pomocników. Dwóch z nich - Matuszczyk i Mierzejewski - debiutowało w kadrze. Trzeci - Jodłowiec - w klubie częściej niż w drugiej linii gra w obronie. I to było po nich widać.

Piłkarz Koeln grał bezpieczny i pasywny futbol. Ładnie się ruszał na boisku, ustawiał, wyprzedzał rywali, nie tracił piłek, ale z jego zagrań nic nie wynikało. Najczęściej kierował je do obrońców. Mierzejewski wychodził do podań i pokazywał kolegom. Brakowało mu zdecydowania, przyzwyczajony do Ekstraklasy za długo holował piłkę i podejmował złe decyzje. Po przerwie więcej kreował, szybciej pozbywał się piłki i kopał ją dalej niż na siedem metrów. Miał też najefektowniejsze zagranie meczu - miękki lob nad głową Finów trafił do Jelenia, ale napastnik Auxerre strzelił za lekko z ośmiu metrów.

Dominacja i chęci Polaków były niepodważalne, szczególnie po przerwie. Najlepszy na boisku był Jakub Błaszczykowski, który - oprócz jednego strzału, kiedy skiksował z 16 m - nie miał w sobotę bodaj jednego zagrania, do którego można się przyczepić. Jego współpraca z Łukaszem Piszczkiem układała się bardzo dobrze. Przeprowadzili kilka akcji, w których wymienili kilka podań tak, że fińscy obrońcy zostawali z tyłu. Golami się nie skończyło, choć w drugiej połowie Kuba trafił w słupek. Od nowego sezonu będą z Łukaszem Piszczkiem razem grali w Borussii Dortmund. Pierwszy wspólny mecz po prawej stronie boiska był obiecujący.

- Remis nie jest porażką, po meczu zawsze z czegoś jestem niezadowolony, ale były też chwile, które mi się podobały. Na przykład odbiór piłki - komentował Smuda. - W następnych spotkaniach musimy od początku grać tak agresywnie, jak w drugiej połowie. Kompleksy i strach mają zostać w szatni. Chciałbym, żeby umiejętności, które mają pokazywali w meczu, a nie na treningach. Ale jednego się nie wyrzeknę: gry ofensywnej. Mogę teraz dostać piątkę czy szóstkę, ale będziemy grać do przodu. Nauczymy się tego z mocnymi, a nie słabymi.

Drugiego czerwca w austriackim Kufstein Polska gra z Serbią, ósmego - w Murcii - z Hiszpanią. Potem Polacy jadą na wakacje, a obaj rywale lecą do RPA na mundial

Matuszczyk spodobał się Franciszkowi Smudzie ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.