Łukasz Piszczek: Chcę zostać w Niemczech

Prawym obrońcą zostałem przypadkowo. Na początku żałowałem tej decyzji trenera Favre, teraz widzę, ile przyniosła mi korzyści - mówi Sport.pl 25-letni piłkarz Herthy Berlin.

Piszczek, któremu 30 czerwca kończy się kontrakt z klubem, dostał od trenera Franciszka Smudy powołania na majowo-czerwcowe mecze z Finlandią, Serbią i Hiszpanią. - Z Polski wyjeżdżał jako napastnik, ja powołuję go na obronę - powiedział "Gazecie" selekcjoner. Ostatni raz Piszczek grał w reprezentacji we wrześniu 2008 roku przeciwko Słowenii. Jako środkowy napastnik.

Robert Błoński: Spodziewał się pan powołania?

Łukasz Piszczek: Czekałem na nie. Miałem przyjechać na marcowy sparing z Bułgarią, ale parę dni wcześniej w ligowym meczu z Hoffenheim skręciłem kostkę. Musiałem zostać w Niemczech. Teraz jestem zdrowy.

Jak został pan obrońcą?

- Przypadkowo. Rok temu wróciłem po ciężkiej kontuzji biodra. Sparing zacząłem jako pomocnik, ale urazu doznał obrońca. Poprzedni trener Lucien Favre cofnął mnie w jego miejsce. Był zadowolony, a potem rozegrałem osiem kolejnych meczów na tej pozycji. Trener był mile zaskoczony. Obecny sezon zaczęliśmy słabo, przegraliśmy dziewięć razy z rzędu. Przestałem grać w obronie. Niestety, kolejny obrońca doznał urazu i wróciłem do defensywy. Od 11. kolejki tylko raz wystąpiłem w drugiej linii. Ciężko było mi się przestawić, popełniam jeszcze błędy taktyczne, ale chyba coraz mniej. Muszę jeszcze dużo pracować, szczególnie nad grą jeden na jednego.

Pogodził się pan już z tą prawą obroną?

- Na początku byłem przygnębiony i zły na siebie. Był moment, w którym plułem sobie w brodę, że we wspomnianym sparingu, jako obrońca, biegałem w jedną i drugą stronę i dałem trenerowi powody do zadowolenia. Gdybym wiedział, to bym tak nie biegał (śmiech). Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Na prawej obronie nie było takiej rywalizacji jak z przodu. Rozegrałem cały sezon. Drużynie nie poszło. Zawaliliśmy pierwszą rundę. Zdobyliśmy tylko sześć punktów i teraz żegnamy się z Bundesligą.

Jest pan już lepszym obrońcą niż napastnikiem?

- Cały czas się uczę. Gra z przodu sprawiała mi ogromną przyjemność, nigdy nie przypuszczałem, że w wieku 25 lat wyląduję w defensywie. Skoro jednak trener znalazł mi tam miejsce i zaufał, to jestem zadowolony. Nabrałem wszechstronności i pewności. Na początku zdarzało się, że rywale łatwo ze mną "jechali" na skrzydle. Ostatnio stawiałem już większy opór. Mam braki w grze jeden na jednego i ustawieniu taktycznym. Za to, jako obrońca, mocny jestem w ofensywie.

Średnią not w "Kickerze" ma pan 4,12. Czyli bardzo słabo.

- Obecni na meczu z Schalke polscy dziennikarze chwalili mnie. Niemiecki dał w "Kickerze" 4,5 albo 5. Nie przywiązuję uwagi do not. Bardziej jestem rozczarowany sezonem. Dzień, w którym okazało się, że na pewno spadamy, był jednym z najgorszych w życiu.

Teraz mecz z Bayernem, chwila oddechu i czas na mecze kadry. Smudę zna pan z Zagłębia Lubin.

- Pracowaliśmy przez rok. W Zagłębiu byłem lewym pomocnikiem, ale skoro teraz trener szykuje mnie do defensywy, to dam radę. Po cichu liczyłem na powołanie, bo czytałem, że trener będzie powoływał tych, którzy grają w klubach. Spełniam ten warunek. Teraz chciałbym zagrać z Finami i Serbami. Będzie okazja na rewanże za eliminacji Euro 2008, wtedy nie wygraliśmy z nimi ani razu. Pojedynek z Hiszpanią to dla chyba każdego piłkarza radość. Z mistrzami Europy, zawodnikami Realu czy Barcelony nie gra się co dzień.

Skończył się panu kontrakt z Herthą. Co dalej, niemieckie gazety napisały, że jest zainteresowanie Borusii Dortmund?

- Jeszcze nie wiem. Ale chciałbym zostać w Niemczech.

30 - meczów rozegrał Piszczek w tym sezonie w barwach Herthy (27 w podstawowej jedenastce)

2 - tyle goli strzelił

Janczyk: Nie jestem gorszy od Lewandowskiego!  ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA