Jeleń: Smuda mnie rozumie

Po koncercie gry w wygranym 2:1 meczu z Bordeaux as Auxerre Ireneusz Jeleń jest wychwalany przez francuską prasę. Napastnik reprezentacji Polski zdobył w środę swojego ósmego i dziewiątego gola w sezonie. - Jestem w formie. Jak jeszcze zacznie dopisywać mi zdrowie, będzie idealnie - mówi ?Metru" Jeleń

Z Ireneuszem Jeleniem rozmawia Łukasz Jachimiak.

"Jeleń rozprawił się z Bordeaux", "Polak rozstrzelał mistrza" - tak piszą francuskie gazety o tym, co zrobiłeś w środę. Dwa gole strzelone Bordeaux pokazują, że jesteś w świetnej formie.

- Fajny mecz nam wyszedł i bardzo się cieszymy, że znów wygraliśmy. W pierwszej połowie było ciężko, Bordeaux dominowało. Ale po przerwie zrobiliśmy to, co sobie założyliśmy. Wiedzieliśmy, że gospodarze opadną z sił, bo przez udział w Lidze Mistrzów ostatnio grają co trzy dni. Dlatego zaatakowaliśmy, mieliśmy sytuacje, i bardzo się cieszę, że ja swoje dwie zamieniłem na bramki.

To były twoje gole numer 8 i 9 w bieżącym sezonie. Rozegrałeś w nim tylko 18 spotkań, dziewięć opuściłeś przez kontuzje. Gdybyś grał więcej, pewnie walczyłbyś o koronę króla strzelców ligi francuskiej?

- Bardzo możliwe. Wszystko układa się podobnie jak w poprzednim sezonie, kiedy strzeliłem 14 bramek, grając w sumie tylko w 26 meczach. Chciałbym grać częściej, regularnie, ale jak na takie problemy ze zdrowiem, jakie mam, i tak jestem zadowolony z czasu, który spędzam na boisku.

Co ci dokucza obecnie?

- W czasie spotkania z Bordeaux od samego początku bolał mnie mięsień nad kolanem. Wszystko dlatego, że w ostatnim meczu dostałem w to miejsce od obrońcy i mam duże stłuczenie. W pierwszej połowie środowego spotkania ból był na tyle mocny, że uniemożliwiał mi szybkie starty do piłki. Była taka akcja, kiedy dostałem piłkę za plecy obrońców, ale nie mogłem wyprzedzić defensora, bo zwyczajnie zabrakło mi szybkości. Wielka szkoda, że w trakcie meczu muszę myśleć, czy dotrwam do końca czy lepiej będzie, jak poproszę o zmianę. W środę zastanawiałem się nad tym w przerwie. Na szczęście powiedziałem trenerowi, że chcę zagrać jeszcze parę minut w drugiej połowie i ewentualnie odpuszczę, jeśli okaże się, że nie daję rady. W końcu szybko strzeliłem gola, a w takim momencie już się nie myśli o problemach, tylko gra się na fantazji.

W sobotę gracie na wyjeździe z drugim w tabeli Montpellier. Jeśli wygracie, możecie zostać nawet liderem Ligue 1. Walka o mistrzostwo, co wróżą wam francuskie media, to tylko fantazja?

- Tylko. O mistrzostwie nie ma mowy, bo mamy krótką ławkę rezerwowych i kiedy ktoś wypada z podstawowego składu przez kartki czy kontuzje, ciężko go zastąpić. Na początku sezonu broniliśmy się przed spadkiem, teraz wszystko układa się świetnie i zajmujemy trzecie miejsce, które daje nam prawo gry w pucharach. Jeśli się do nich zakwalifikujemy, będziemy naprawdę szczęśliwi.

Nie mów, że wasze apetyty nie rosną w miarę jedzenia. Przecież skoro wygraliście z Bordeaux, możecie pokonać także Montpellier i inne drużyny.

- To żadna tajemnica, że po meczu z Bordeaux jesteśmy psychicznie podładowani. Montpellier gra w tym sezonie na własnym stadionie rewelacyjnie, ale my dobrze radzimy sobie na wyjazdach. Myślę, że grając pressingiem, cały czas twardo i dobrze w obronie, możemy wywieźć stamtąd trzy punkty.

Znów je zapewnisz?

- Mam nadzieję, że ten mięsień trochę odpuści, że nie będzie tak bolał. Bardzo chcę zagrać, ale nie wiem, jak będę się czuł w sobotę.

Przez kłopoty zdrowotne zabrakło cię na ostatnim zgrupowaniu reprezentacji Polski. Widziałeś mecz z Bułgarią?

- Oglądałem go w telewizji i myślałem o tym, że mam pecha. Przed zgrupowaniem znów odezwał się mój nieszczęsny kręgosłup, do tego doszło kolano, które bolało tak mocno, że musiałem dostać zastrzyk. W całej tej sytuacji do końca byłem optymistą, bo na kurację miałem dwa tygodnie. Tak się złożyło, że odwołano nasz mecz z Bordeaux, żeby mistrzowie Francji mogli dobrze przygotować się do spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów z Olympiakosem. Byłem pewny, że zdążę się przygotować na mecz kadry. Niestety, okazało się, że czasu jednak zabrakło.

Trener Franciszek Smuda przyjął to spokojnie?

- Tak, byłem i jestem w z nim w stałym kontakcie, nawet to on sam uznał, że może lepiej będzie, jak dłużej odpocznę i dojdę do siebie. Ja naprawdę bardzo chcę grać w reprezentacji i chcę być jej ważnym zawodnikiem. Mamy nową, młodą drużynę, która powoli jest budowana na Euro 2012. Z Bułgarami już trochę dobrej piłki pokazaliśmy, teraz, w meczach z jeszcze lepszymi rywalami, trzeba potwierdzić, że idziemy w dobrym kierunku, a ja chcę potwierdzić swoją przydatność.

W czerwcu gramy z Hiszpanią. O lepszą okazję trudno.

- Jestem w formie i strzelam ważne gole, w życiu prywatnym wszystko układa nam się z żoną wspaniale, bo Julka ma już dwa miesiące i pięknie rośnie, a Kuba bardzo się cieszy z roli starszego brata. Jak jeszcze zacznie mi dopisywać zdrowie, będzie idealnie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.