Adam Matuszczyk, czyli jak Niemcy wyszkolili nam reprezentanta

Niemców oczarował kondycją, magazyn ?Kicker? tym, jak grał przeciwko gwiazdom. A własnego ojca - chęcią do biegania. Adam Matuszczyk: kolejny talent, który ma szansę zagrać w reprezentacji, choć z Polską łączy go tylko miejsce urodzenia.

Jeśli 21-letni piłkarz bez najmniejszego doświadczenia wchodzi do pierwszego zespołu i radzi sobie z gwiazdami Bundesligi, a jego zespół sensacyjnie odbiera punkty tuzom, staje się lokalną gwiazdką. I tak jest w Kolonii z Matuszczykiem. Ale ambicje ma większe.

Za sobotni mecz przeciwko Bayernowi Monachium Magazyn "Kicker" ocenił go na 2,5 - jedynka to już klasa światowa. Za lepszych na boisku uznał jedynie Faryda Mendgragona, Lukasa Podolskiego i Bastiana Schweinsteigera. Urodzony w Gliwicach defensywny pomocnik haruje na całym boisku - pewnie gra z tyłu, asekurując partnerów, ale też inicjuje ataki. Niemcy są całkowicie zaskoczeni tym, że żółtodziób sprawdza się tak dobrze. Kiedy na początku marca trener Köln Zvonimir Soldo nie miał kogo wystawić w pomocy, wskazał na reprezentanta polskiej młodzieżówki. Ten zastąpił Portugalczyka Maniche, zdobywcę Pucharu Europy z FC Porto. I zaimponował - przede wszystkim kondycją.

Matuszczyk biega za dwóch i nie wygląda na człowieka, który odczuwa zmęczenie. - Bez przesady. Czasami nie mam już siły - śmieje się pomocnik Köln.

Jego ojciec: - Kondycja zawsze była jego dobrą stroną. Ale dobre oceny w Bundeslidze to wynik jeszcze jednej cechy: dokładności. Adam zwraca niesamowitą uwagę na szczegóły. Lubi wszystko zrobić dokładnie. A robi w sumie więcej, niż powinien. Jeśli np. w czasie urlopu dostaje nakaz, by codziennie biegać 40 minut, to będzie biegał przynajmniej 41. Jest młody i bardzo ambitny.

Soldo o Matuszczyku mówi niewiele: - Interesuje mnie, jak kto gra, a nie ile meczów ma za sobą. Matuszczyk zasługuje na to, by być w kadrze mojego zespołu.

- Soldo cały czas powtarzał: "Ostrożnie, ostrożnie". Aż w końcu Adam dostał szansę. Na treningach i w czasie obozu przygotowawczego czy meczach sparingowych pokazywał, że poziomem już dorównuje już innym pomocnikom. Tylko miał przed sobą tego Maniche i innych. Ale teraz może się to zmienić. Niedawno w "Kickerze" przeczytałem zdanie: "Maniche został w cieniu Adama" - mówi jego ojciec. Po polsku Jerzy. Ale kiedy pytam go o imię, mówi: - Georg.

Syn w Bundeslidze też gra w niemieckojęzycznej wersji nazwiska: Matuschyk.

Ale w domu rozmawiają tylko po polsku. To słychać. Matuszczyk junior mówi po polsku dobrze - czasami brak mu tylko pojedynczych słów. W kadrze Franciszka Smudy nie miałby problemów z komunikacją.

Ojciec, były bokser, żartuje, że syn ma już sporą część kariery za sobą. - Piłkę zaczął kopać, jak miał dwa lata. I tak kopie do dziś, tylko coraz lepiej.

Kiedy miał sześć miesięcy, Jerzy-Georg pojechał do Niemiec. Był rok 1989, Matuszczyk uznał, że wyjazd za granicę będzie lepszy niż życie w Polsce. - Żona z dzieciakami dojechała do mnie w 1991 r. Dobrze zrobiliśmy - wspomina.

- Kopał z chłopakami właściwie bez przerwy. Jak miał siedem lat, powiedział, że chce się sprawdzić w klubie, pograć trochę z trudniejszymi rywalami. Zapytał po prostu w szkole, czy gdzieś w okolicy jest klub, do którego mógłby się zapisać. Nauczycielka dała mu adres, pojechaliśmy. I tak się to całe zamieszanie zaczęło - opowiada Matuszczyk.

- Czy Adam miałby szansę na piłkarską karierę, gdyby nie futbolowa szkoła niemiecka? - pytam. - Jest pan dużym optymistą - odpowiada. I dodaje: - W 90 proc. to, że jest teraz w Köln i zwraca na siebie uwagę, to efekt szkolenia, które przeszedł, jak każdy młody piłkarz w Niemczech. Tu jest inny poziom, bardzo wysoka dyscyplina. Profesjonalizm dotyczy nie tylko zawodowych zespołów z Bundesligi, ale też szkolenia tych maluchów, a później juniorów. A w Polsce? - pyta.

Andrzej Zamilski, trener reprezentacji U-21:

Adam ma bardzo dobre warunki fizyczne. Przy 183 cm wzrostu może jest za szczupły, ale nie wymagajmy zbyt wiele. Nie musi wyglądać jak "Pudzian".

W klubie ustawiają go na pozycji defensywnego pomocnika, ale to piłkarz, który może być przydatny także w ofensywie. Bardzo dużo widzi, potrafi dokładnie podać prawą i lewą nogą. Myślę, że gdybyśmy wystawiali go na środku obrony, i tam by sobie poradził.

Tydzień temu zagrał w meczu z Holendrami. Rywale od razu zwrócili na niego uwagę, bo potrafił rozegrać akcję.

Przy tym wszystkim jest bardzo inteligentny i... dorosły. Ma już żonę i dziecko. W jego życiu nie ma już miejsca na wyskoki.

Wady? Brakuje mu dynamiki, po boisku porusza się dość statecznie.

Jeleń w Auxerre - "Zesłany przez opatrzność"

Copyright © Agora SA