Towarzyski mecz z reprezentacją Nowej Zelandii (1:0) był szansą dla wielu reprezentantów Polski grających z reguły w kadrze mniej, by zawalczyć o miejsce w wyjściowym składzie. Trudno jednak powiedzieć, by masowo z niej skorzystali. To było słabe spotkanie w wykonaniu naszej drużyny. Solidnie zaprezentowali się głównie Michał Skóraś oraz Paweł Wszołek, a także oczywiście autor gola Piotr Zieliński. Przy czym ten ostatni rzecz jasna i tak jest podstawowym piłkarzem drużyny Jana Urbana.
Przed meczem z Litwą, mającym o wiele większą stawkę, nie zanosiło się, by selekcjoner miał pokusić się o kolejne eksperymenty. Powrót do wyjściowej jedenastki Roberta Lewandowskiego, Łukasza Skorupskiego, Jakuba Kamińskiego czy polskiego duetu stoperów z FC Porto Jakub Kiwior - Jan Bednarek, wydawał się oczywisty. Zagadki? Lewe wahadło pod nieobecność kontuzjowanego Nicoli Zalewskiego i być może trzeci do środka pola, bo o ile Zieliński, a także Bartosz Slisz wydawali się pewniakami, to Sebastian Szymański z Nowozelandczykami zagrał słabiutko i zszedł w przerwie. Z drugiej strony konkurenci lepsi nie byli.
Ostatecznie Jan Urban postawił na sprawdzone rozwiązanie i względem poprzedniego meczu eliminacyjnego z Finlandią (3:1) zrobił tylko jedną, wymuszoną urazem Zalewskiego zmianę. Michał Skóraś okazał się na tyle przekonujący z Nową Zelandią, że to on otrzymał kolejną szansę. Szymański zachował miejsce w środku pola, zaś środek obrony obok Kiwiora oraz Bednarka uzupełnił zaufany żołnierz Urbana, czyli Przemysław Wiśniewski.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!