• Link został skopiowany

Nowa Zelandia zaskoczyła Polaków. Gol w 49. minucie zmienił wszystko

Mecz się odbył. Tak można w zasadzie podsumować "widowisko", którym było towarzyskie spotkanie reprezentacji Polski z Nową Zelandią na Stadionie Śląskim w Chorzowie. W deszczowej, ponurej atmosferze, jedynym promykiem światła był gol Piotra Zielińskiego. O reszcie można zapomnieć i skupić się na niedzielnym meczu z Litwą w eliminacjach mistrzostw świata.
Mecz Polska - Nowa Zelandia
screen TVP

Były remis 1:1 z Holandią i wygrana 3:1 z Finlandią w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata, a teraz przyszła pora na pierwszy mecz towarzyski reprezentacji Polski pod wodzą Jana Urbana. W czwartkowy wieczór na Stadionie Śląskim w Chorzowie Biało-Czerwoni zmierzyli się z Nową Zelandią, która już wywalczyła awans na mundial

Zobacz wideo Reprezentacja z Lewandowskim na czele w komplecie przed Nową Zelandią i Litwą

Na środowej konferencji prasowej Urban zapowiadał, że dojdzie do wielu zmian w składzie. I tak też było. W bramce wystąpił Bartłomiej Drągowski, w obronie zobaczyliśmy debiutującego w kadrze Jana Ziółkowskiego, w pomocy Michała Skórasia czy Kacpra Kozłowskiego oraz Krzysztofa Piątka na szpicy. Z opaską kapitańską wybiegł Piotr Zieliński.

Słaba postawa reprezentacji Polski w pierwszej połowie meczu z Nową Zelandią 

Przy takim zestawieniu personalnym można było spodziewać się, że piłkarze nie będą ze sobą do końca zgrani. I tak też było, co pokazał sam początek spotkania, gdy Nowa Zelandia wysoko naciskała na naszą drużynę. Jednak pierwszą konkretną sytuację mieli Polacy, gdy w dziewiątej minucie Zieliński wpadł w pole karne, ale zamiast wyłożyć komuś piłkę, to trafił w boczną siatkę bramki rywali. Minutę później poszła szybka kontra Nowozelandczyków, ale na posterunku był Drągowski. W 12. minucie później groźne uderzenie zza pola karnego oddał Skóraś, ale także trafił wyłącznie w boczną siatkę. 

Zobacz też: To była 25. minuta. Co zrobił bramkarz?! Litwini zaskoczyli faworyta

I to było w sumie tyle z okazji Polaków przez długi czas. Coraz bardziej było widać, że wybrany skład nie zdaje egzaminu, a rywale ciągle próbowali długich piłek oraz dośrodkowań, co zmuszało Drągowskiego do niepewnych piąstkowań. Nasi zawodnicy notowali coraz więcej niecelnych podań, a jedną groźną okazję mieli przed końcem pierwszej połowy, ale po "ping-pongu" w polu karnym sytuację wyjaśnił jeden z obrońców rywali. 

Komentujący to spotkanie w TVP Sport Mateusz Borek ocenił, że z biegiem czasu Nowozelandczycy czuli się coraz lepiej na murawie i podsumował, że pierwsza połowa zakończyła się w idealnym dla naszej kadry momencie. Po niezłym początku był tylko chaos, brak dokładności, problemy z wyjściem z własnej połowy i coraz groźniejsze wypady ze strony rywali z Oceanii.

Dobry początek drugiej połowy w wykonaniu Biało-Czerwonych

Druga połowa rozpoczęła się od czterech zmian. Zeszli Drągowski, Wiśniewski, Frankowski i Szymański, a w ich miejsce pojawili się Kamil Grabara, Jakub Kiwior, Paweł Wszołek i Karol Świderski. Efekt przyszedł już w 49. minucie! Szybko kontra Polaków, fantastyczne podanie Zielińskiego do Wszołka, piłka zwrotna i cudowne uderzenie piłkarza Interu, które odbiło się od poprzeczki i spadło już za linią bramkową. Było 1:0! - Don Pietro! Ale nas zaczarowałeś w tej akcji - zachwycał się Borek.

Rywale jednak nie odpuszczali i w 59. minucie bardzo groźne uderzenie oddał Sarpreet Singh, ale piłka spadła tylko na górną siatkę bramki Grabary. Kilkanaście centymetrów niżej i byłoby gorąco. Dwie minuty później doszło do groźnie wyglądającej sytuacji, gdy Matthew Garbett w ostrym wślizgu trafił kolanem w szczękę Ziółkowskiego. Piłkarz AS Romy na szczęście wrócił do gry. Po chwili Zieliński został zmieniony przez Bartosza Kapustkę. 

Niestety, w kolejnych minutach gra wyglądała bardziej jak w pierwszej połowie niż na początku drugiej. Rywale podchodzili pod bramkę Grabary i nie zamierzali odpuszczać. W 71. minucie strzał w prosto do koszyczka bramkarza rywali oddał Piątek. W 74. minucie debiutujący w kadrze Arkadiusz Pyrka zmienił Skórasia.

Ostatni kwadrans to już chaos i trochę boiskowa kopanina, która raczej nie porwała kibiców, którzy pofatygowali się na Stadion Śląski. A Nowozelandczycy także dokonali zmian i ciągle szukali gola wyrównującego. Były stałe fragmenty, ale ich uderzenia mijały światło bramki Grabary. I tak też to minęło do końca meczu, bez żadnej groźnej akcji Polaków. Nasza kadra wygrała ten mecz 1:0 i to jest jedyny pozytyw po deszczowym wieczorze na Stadionie Śląskim w Chorzowie. 

Polska - Nowa Zelandia 1:0 (0:0)

Bramka: Zieliński (49.)

Następny mecz reprezentacja Polski rozegra już w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata. Będzie to wyjazdowa rywalizacja z Litwą w niedzielę 12 października o godz. 20:45. Relacja na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: