Zbigniew Boniek od 2 września ma status podejrzanego. Wtedy to obecny wiceprezydent UEFA zgłosił się do szczecińskiej prokuratury w charakterze świadka. Po złożeniu zeznań prokurator postawił mu zarzut działania na szkodę Polskiego Związku Piłki Nożnej, za który grozi 10 lat więzienia.
"Prokurator zarzucił podejrzanemu, iż w okresie od listopada 2014 roku do sierpnia 2021 roku, jako prezes PZPN, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, wyrządził PZPN szkodę majątkową wielkich rozmiarów w kwocie przekraczająca 1 mln zł w związku z umową sponsorską" - informowała wówczas Wirtualna Polska. Boniek został wówczas przesłuchany w charakterze podejrzanego, po czym zwolniony bez zastosowania żadnego środka zapobiegawczego. Nie przyznał się do winy.
Chodzi o sprawę z 2014 roku. Związek podpisał wówczas umowę z firmą Ustronianka, która została sponsorem reprezentacji Polski. Wtedy też federacja miała wypłacić ok. 1 mln złotych spółce Osttair zajmującej się energetyką wiatrową w ramach prowizji. Boniek wyjaśniał, że PZPN w związku z umową otrzymał 20 milionów złotych. Prowizja, która przypadła pośrednikowi, wyniosła zaś siedem procent. - Jestem uczciwy, czysty. W tej sprawie nikt nic nie zrobił - mówił na kanale "Prawda Futbolu".
Teraz do zarzutów wobec Bońka ustosunkowała się UEFA, której ten jest wiceprezydentem. - UEFA nie komentuje toczących się postępowań prawnych i zdecydowanie wierzy w zasadę domniemania niewinności w każdej sprawie sądowej - odpowiedziało biuro prasowe na pytanie "Przeglądu Sportowego".
Śledczy wpadli na trop w tej sprawy podczas badania tzw. afery melioracyjnej. Dotyczyła ona ustawiania ponad 100 przetargów dla Zarządu Melioracji Urządzeń Wodnych w Szczecinie na kwotę ponad 600 mln złotych. W 2022 r. CBA zatrzymała w związku z nią ówczesnego członka zarządu PZPN-u Jakuba Tabisza oraz byłego sekretarza generalnego związku Macieja Sawickiego.