Oto ceny na Narodowym. To się nie mieści w głowie. "Nie idzie w parze ze smakiem"

Kacper Sosnowski
W ostatnim czasie nie było ważniejszego sportowego wydarzenia na PGE Narodowym i meczu z taką frekwencją. Przegrane 1:3 spotkanie Polska - Portugalia obejrzeliśmy razem z kibicami z trybun. Posłuchaliśmy czym się emocjonowali i zjedliśmy droższy niż w kinie popcorn.

Chłodny październikowy wieczór, mecz z przewodzącą w naszej grupie Ligi Narodów Portugalią, ale przede wszystkim szansa na zobaczenie w akcji Cristiano Ronaldo naprzeciw Roberta Lewandowskiego. Do tego pożegnanie Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka, a w akcji inne gwiazdy piłki znane choćby z Manchesteru City, United, Chelsea, PSG, czy AC Milan. Gdyby tworzyć ranking najciekawszych, najważniejszych i najbardziej pożądanych atrakcji na Narodowym w ostatnich latach, mecz z Portugalią byłby w czołówce. Powodów, dla których polscy kibice rekordowo ruszyli w sobotę na trybuny Stadionu Narodowego – a my razem z nimi - było sporo.

Zobacz wideo Portugalia i Ronaldo przybyli do Warszawy. Kibice czekali na gwiazdy kilka godzin

Najwyższa frekwencja od spotkania z Niemcami

Wydaje się, że jednym z nich były dzieci, zarówno te podstawówki jak i nastolatkowie. To one rozemocjonowane szansą zobaczenia bohaterów widzianych do tej pory w telewizji, robiły najwięcej hałasu, przeżywały, pytały, ciągnęły za rękaw swych tatusiów, ale często też mamusie. Wydaje się, że to też one sprawiły, że niektórzy dorośli z całej Polski w ogóle się na stadion wybrali. Sobota ten wyjazd do stolicy wszystkim organizacyjnie ułatwiała. Gdyby mogło, przyjechałoby tu pół miliona ludzi - tyle starało się o bilety. Co prawda część z tych starań wykonały boty w celach handlowych - bo system PZPN, zarejestrował nawet liczne próby kupna biletów z Kolumbii. Trudno uznać, by Biało-Czerwoni mieli tam fanklub gotowy ruszyć 10 tys. kilometrów do stolicy Polski na jej mecz.

Tak czy inaczej, na Narodowym w sobotę zasiadło dokładnie 56 854 szczęśliwców, czyli niemal komplet. Kiedyś za czasów nawałkowego boomu na kadrę przeszlibyśmy nad tym do porządku dziennego. Także za Jerzego Brzęczka czy Paulo Sousy nawet gdy rywalem było San Marino z kompletem fanów, nie było problemu. Obecnie to był tegoroczny rekord i najwyższa frekwencja na domowym meczu kadry od czerwca 2023 roku. Ostatnio nieco ponad 57 tys. widzów przyszło na PGE Narodowy, gdy Polska żegnała tu w meczu towarzyskim Kubę Błaszczykowskiego i walczyła z Niemcami. Wygrała 1:0, pokonała rywali drugi raz w historii. Pewnie kilku młodych fanów wówczas bakcyla na kadrę złapało, choćby przez ten sensacyjny wynik. Teraz niestety było o to trudniej.

"Niech oni biegają, a nie stoją"

"Niech oni biegają, a nie stoją", "Niech do niego ktoś ruszy", "Dlaczego oni nie potrafią grać w piłkę?". Takie hasła i pytania, zapewne frapujące też starszych fanów, słyszałem z trybun, od dzieciaków, które nie krępowały się z głośnymi komentarzami i pytaniami. Oczywiście momentami było też wykrzykiwana na pełne gardło "Polska, Polska", kartoniada na hymnie też robiła wrażenie nie tylko na tych, którzy na meczu byli pierwszy raz. Były również brawa dla rywali. 

Rywali z europejskiego topu, świetnie zorganizowanych, którzy przewyższali nas techniką, organizacją gry i szczelnością, czy też agresywnością obrony, z gwiazdami z Premier League czy Serie A oraz ligi Arabii Saudyjskiej. Cristiano Ronaldo zaprosił zresztą polskich fanów do świętowania z nim gola, a ci zaproszenie przyjęli. Ryknęli "siuuu", gdy wykonywał swą charakterystyczną cieszynkę. Może dobrze, że strzelił właśnie on. Sporo fanów miała szansę na lepsze zdjęcie, gdy podbiegł do trybuny. Telefony wtedy mocno poszły w ruch. Poza tym teraz dzieciaki będą mogły pochwalić się kolegom, że widziały na własne oczy gola Ronaldo. Jaki ten gol by nie był, takie zdanie zawsze brzmi podniośle. Dla najmłodszych był to zatem słodko-gorzki mecz.

- Fajnie, że strzelił, ale szkoda, że przegrywamy - usłyszałem. Mimo kultu Ronaldo 0:2 jednak uwierało młodych. Rodzice oprócz wyniku mogli denerwować się, gdy na przerwie poszli do stadionowych barów. Szczególnie ci, którzy na Narodowym byli pierwszy raz, lub w tym roku go jeszcze nie odwiedzali.

Popcorn droższy niż w kinie. "Ceny zaktualizowane"

Gdyby pozycja Polski w rankingu FIFA rosła tak jak inflacja i ceny stadionowego menu, bylibyśmy zachwyceni. Jeszcze rok temu cena hot doga z napojem to był koszt 32 złotych, a przy zestawie z 6 piwami udało się zmieścić w kwocie mniejszej niż 100 złotych. Po tegorocznych wiosennych podwyżkach bułka z parówką i napojem kosztuje już 39 złotych. Zestaw 6 piw – 125 zł. Sama jedna zapiekanka czy popcorn to 25 złotych. W przypadku prażonej kukurydzy to kwota większa niż w przeciętnym kinie. Tym bardziej że opakowanie popcornu jest tu sporo mniejsze od podstawowych porcji kinowych. W dodatku cena nie idzie w parze z wykwintnym smakiem "dania", o czym przekonaliśmy się osobiście.

Inne przekąski i napoje zdrożały podobnie, tj. średnio o ponad 20 procent. To ceny obowiązujące praktycznie na wszystkie imprezy na największym sportowo-koncertowym obiekcie w Polsce. Za funkcjonowanie barów odpowiada tu spółka PL.2012+, operator areny.

Menu na Stadionie Narodowym. Ceny
Menu na Stadionie Narodowym. Ceny fot. K.Sosnowski

"Na cenę oferowanych produktów wpływ mają różnorodne czynniki, wiążące się z obecną sytuacją rynkową oraz specyfiką funkcjonowania obiektu" - wyjaśniło nam biuro prasowe Narodowego. "Ceny na tegoroczny sezon imprez masowych zostały zaktualizowane w marcu tego roku. Poprzednia zmiana cennika miała miejsce na początku sezonu 2023" - dodano. Nie jest więc wykluczone, że takie ceny będą obowiązywać jeszcze tylko przy 2 meczach reprezentacji Polski. Tyle zostało do końca roku, a nowy sezon znów zacznie się od niemiłej niespodzianki.

"Głupia Portugalia"

Wracając jednak na drugą część meczu, dało się zauważyć, że część tożsamych obserwacji z wnioskami dzieci poczynił też selekcjoner Michał Probierz. Polska drugą połowę zaczęła na większej intensywności, szybciej i bardziej zdecydowanie doskakując do rywala. Na 10 minut przyniosło to efekty, ale większe podszepty uznania i tak zbierał rywal. Było też nawet trochę zazdrości, że taki Rafael Leao to potrafi sam minąć kilku rywali, przebiec ponad połowę boiska i stworzyć groźną sytuację, a Sebastian Szymański, czy Nicola Zalewski tak nie błyszczą.

Jakieś sytuacje Polska sobie jednak stwarzała, gola zdobył w końcu Piotr Zieliński, w akcji gdzie nieco pomogło nam szczęście przy przebijaniu piłki. To na chwilę ożywiło fanów i przy wyniku 1:2 dało nadzieje na remis. Mecz skończył się jednak kontratakiem gości, samobójem Jana Bednarka i porażką 1:3. Był przy tym jęk zawodu w meczu, w którym wygrana byłaby przecież sensacją, a remis świętem. Od sensacji, ale nawet też święta było daleko. Popsuli je ci, dla których wielu tu przyszło.

- Głupia Portugalia! - brzmiało podsumowanie spotkania poczynione przez jednego z młodszych fanów.

- Nie mów tak synku. Po prostu lepsza - korygowała mama. Najwyraźniej ważna życiowa lekcja odbywała się tego dnia nie tylko na boisku, ale i na trybunach.

Więcej o: